„Jedna z nich (z prób - red.) nie powiodła się, drugim (razem - red.) armeński oddział zdołał przedostać się do miasta, a różne opinie na temat kontroli nad Szuszi wiązały się z działalnością tego oddziału” - zaznaczył.
Paszinian jeszcze raz podkreślił, że porozumienie zawarte w nocy z 9 na 10 listopada pozwoliło zachować to, co straciłby Karabach.
Ten dokument dał coś, czego według wojskowych i innych szacunków nie mogliśmy utrzymać. W sytuacji, gdy Stepanakert pozostał bezbronny, przy kontynuacji działań wojennych istniała duża możliwość utraty Stepanakertu, Martuni, Askeranu, po czym otoczone zostałyby obszary obronne i tysiące żołnierzy. Rezultatem byłby całkowity upadek - powiedział w wiadomości wideo w Facebooku.
Premier dodał, że Sztab Generalny Sił Zbrojnych Armenii poinformował o problemach z zasobami, a kierownictwo polityczne podziela tę opinię.
Z kolei Alijew nazwał porozumienie kapitulacją Armenii. Według niego to, co się stało, jest najbardziej korzystne dla Baku: etap wojskowy się skończył i można przejść do kwestii politycznych.
Liderzy Rosji, Armenii i Azerbejdżanu przyjęli wcześniej wspólne oświadczenie ws. rozejmu w Górskim Karabachu. Zgodnie z dokumentem, którego tekst odczytał prezydent Federacji Rosyjskiej, całkowite zawieszenie broni zaczyna obowiązywać od 10 listopada. Azerbejdżan i Armenia pozostają na zajmowanych pozycjach, a także mają przeprowadzić wymianę jeńców wojennych.
Jak zaznaczył Paszinian, to porozumienie było dla niego bardzo trudne. Po ogłoszeniu popisania dokumentu w Erywaniu zaczęły się protesty.