Powodem inwazji na Iran jest program nuklearny, który wznowiono po niepowodzeniu „porozumienia nuklearnego”. Amerykanie zamierzają zaangażować Tel Awiw w wywieranie presji na Teheran. Jak to wpłynie na sytuację na Bliskim Wschodzie?
Zwiększony zapał Trumpa
„Donald Trump może rozkazać przeprowadzenie ataku na Iran, więc Izraelskie Siły Obronne (IDF) powinny mieć się na baczności. Ważne jest, aby izraelskie władze zrozumiały złożoność okresu przed inauguracją Joe Bidena. Odchodzący amerykański przywódca wielokrotnie podnosił kwestię, jak zniszczyć zakład wzbogacania uranu w Natanz” – pisze internetowy serwis Axios, powołując się na izraelskie źródła.
Trump, jak sugerują rozmówcy serwisu informacyjnego, wpadł na pomysł prewencyjnego ataku na Teheran po tym, jak MAEA opublikowała kolejny raport o rozwoju irańskiego programu nuklearnego. Mowa w nim o tym, że po odmowie przez Republikę Islamską przestrzegania warunków wspólnego kompleksowego planu działania (JCPOA), kraj zwiększył zapasy wysoko wzbogaconego (możliwego do wykorzystania w broni) uranu. Oburzenie prezydenta nie miało granic, ale Mike Pence i Mike Pompeo przekonali go, aby się nie zacietrzewiał, donosi „The New York Times”, powołując się na amerykańskich urzędników. Trumpowi wyjaśniono, że atak na Iran sprowokuje niepotrzebną eskalację przemocy.
Podczas gdy politycy roztrząsali wiarygodność informacji o możliwej wojnie, w Iranie zamordowano fizyka Mohsena Fakhrizadeha. Zachodnie służby wywiadowcze nazwały go „ojcem irańskiej bomby”. Uważano, że to fizyk był odpowiedzialny za irański program nuklearny. Teheran natychmiast oskarżył Izrael o to morderstwo i obiecał zemstę. Binjamin Netanjahu zignorował oświadczenia Irańczyków.
Przedwojenne kłopoty
Wyciek informacji o groźbie ataku na Iran pozostałby niezauważony, gdyby nie wcześniejsze wydarzenia. Ostatnio Stany Zjednoczone wysłały bombowce strategiczne B-52H Stratofortress na Bliski Wschód. Centralne Dowództwo Stanów Zjednoczonych (CENTCOM) poinformowało, że samoloty bojowe przybyły do regionu, aby „powstrzymać agresję i wspierać sojuszników”.
Waszyngton nie wyjaśnił, ile bombowców wysłał ani w jakim kraju zostały rozmieszczone. Pojawiły się teorie, że myśliwce stacjonują obecnie w bazie lotniczej Diego Garcia, na brytyjskiej wyspie na Oceanie Indyjskim, tak jak zeszłej zimy.
Dyslokowano tam wówczas sześć bombowców na wypadek wojny z Iranem. Przyczyną konfrontacji zbrojnej było zabójstwo przez Amerykanów Kasema Sulejmaniego, dowódcy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), elitarnej jednostki armii irańskiej. Teheran obiecał zemstę.
Negocjacje – tajne i jawne
Rosnący autorytet Iranu na Bliskim Wschodzie najbardziej niepokoi Izrael. Po zimowej spirali eskalacji między Iranem a USA, Tel Awiw bił na alarm. Premier Binjamin Netanjahu zasugerował, że Teheran zamierza zemścić się nie tylko na Amerykanach, ale także na państwie żydowskim. I ostrzegł, że będzie działał z wyprzedzeniem.
Monarchie Zatoki Perskiej także próbują powstrzymać wpływ Iranu na bliskowschodnie kwestie. Po upadku reżimu Saddama Husajna w Iraku Islamska Republika starała się przejąć rolę regionalnego lidera. Arabowie zaczęli się niepokoić. Szyicki reżim ajatollahów jest nie do przyjęcia w przypadku ich sunnickich tradycji.
Aby zapobiec wzmocnieniu roli Iranu w regionie, arabskie monarchie rozpoczęły nieformalne negocjacje z Izraelem w drugiej dekadzie XXI wieku. I chociaż nierozwiązana kwestia palestyńska przeszkadzała w otwartym zjednoczeniu, strony zgodziły się na koordynowanie działań przeciwko Teheranowi.
Prezydentura Donalda Trumpa i nastroje antyirańskie zacieśniły więzi arabsko-izraelskie. Po dojściu do władzy 45. prezydent Stanów Zjednoczonych ogłosił, że rozwiąże wszystkie problemy Bliskiego Wschodu z pomocą „umowy stulecia”. Przewidywała ona rozwiązanie kwestii palestyńskiej na zasadzie „dwa państwa dla dwóch narodów” – wraz z Izraelem Palestyna pojawi się na mapie świata.
Inicjatywa nie znalazła poparcia w świecie arabskim. Ale według monarchii Zatoki Perskiej przyczyniło się to do „zresetowania Bliskiego Wschodu”. We wrześniu Izrael, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn nawiązały za pośrednictwem Amerykanów oficjalne stosunki dyplomatyczne. Jednocześnie nikt nie ukrywał, że interakcja krajów ma taktyczny antyirański charakter.
Arabia Saudyjska, pozycjonując się na pozycji lidera w świecie arabskim, trzymała się z dala od Izraela. Wszyscy wiedzieli o nieformalnych kontaktach między krajami, ale nikt nie mógł pozwolić na dialog na najwyższym szczeblu. Rijad tradycyjnie oświadczył: nie można mówić o stosunkach z Tel Awiwem, dopóki problem palestyński nie zostanie rozwiązany. Ale ten stereotyp również upadł.
Niedawno okazało się, że Netanjahu potajemnie odwiedził saudyjskie miasto Neom i przeprowadził rozmowy z księciem tronu Mohammedem bin Salmanem. Wiadomość ta stała się sensacją. Nie podano żadnych szczegółów. Wysunięto teorie, że głównym tematem spotkania były irańskie wpływy.
Biden i arabsko-izraelski sojusz
„Izrael nie chce angażować się w bezpośrednią konfrontację militarną z Iranem. Ale potajemna konfrontacja ma miejsce na wszystkich frontach. Republika Islamska zwiększa swoją obecność wojskową w Syrii wzdłuż granicy izraelskiej. Kolejny sąsiad – Liban – jest w rzeczywistości irańskim wasalem. Teheran poważnie wpływa na Strefę Gazy, finansuje Hamas. W rzeczywistości Iran jest obecny na wszystkich izraelskich granicach” – powiedziała Ksenia Swietłowa, była członkini Knesetu i ekspertka z Interdyscyplinarnego Centrum Herzlija w Izraelu.
Tajną wizytę Netanjahu w Arabii Saudyjskiej rozpatruje w kontekście zbliżającej się zmiany władzy w Stanach Zjednoczonych.
Każda nowa amerykańska administracja koryguje nastawienie do Bliskiego Wschodu. Możliwe, że Netanjahu i bin Salman dyskutowali o tym, jak utrzymać koordynację działań w stosunku do Iranu pod rządami Bidena. Chociaż nie sądzę, żeby prezydent Demokratów był przeciwny takim kontaktom. Od czasów Baracka Obamy Amerykanie obrali kierunek wycofania się z regionu. Pozostawienie po sobie chociaż arabsko-izraelskiego sojuszu, sprzeciwiającego się zagrożeniu ze strony Iranu, leży również w interesach Stanów Zjednoczonych – powiedziała Swietłowa.
Przyznać błędy Trumpa
Adlan Margojew, analityk z Instytutu Studiów Międzynarodowych MGIMO, jest przekonany, że Iran wie o arabsko-izraelskiej współpracy. Zdaniem eksperta, w Teheranie ustanowienie stosunków między krajami arabskimi a „reżimem syjonistycznym” jest uważane za „zdradę Palestyny”. Krytykując kontakty Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Bahrajnu z Izraelem, władze irańskie nie są zainteresowane eskalacją konfrontacji.
Przyznaje, że Bidenowi nie będzie łatwo odwołać antyirańskie decyzje Trumpa. Ustępująca administracja i jej zwolennicy nadawali skrajnie negatywne oceny polityce Iranu, niwecząc pozytywne doświadczenia negocjacji oraz krótki okres realizacji porozumienia nuklearnego. Jednak ekspert jest przekonany, że uniknie się eskalacji do poziomu konfliktu zbrojnego.