W połowie grudnia okaże się, jak wiele z nich weszło w spory zbiorowe i czy inicjatywę tę podjął tylko Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych czy też inne organizacje.
Do wejścia w spory zbiorowe popchnęło je kilka impulsów.
– To co się stało w Sejmie wkurzyło środowisko pielęgniarek. Rząd najpierw przyznaje dodatki, następnie mówi, że to była pomyłka.
Dotychczasowe decyzje ministra zdrowia podzieliły pracowników na lepszych i gorszych. Tych, którzy dostają dodatki i tych, którzy ich nie dostają. Ogromna grupa osób, choć pracuje codziennie z pacjentami zakażonymi - w pełnej zbroi, czyli w kombinezonie, goglach, maseczkach, potrójnych rękawiczkach - nie została ujęta w nowych przepisach i pieniędzy nie dostanie
– mówi w dzisiejszym wywiadzie dla Onetu oburzona przewodnicząca związku Krystyna Ptok o ostatnim „omyłkowym” głosowaniu dodatków dla medyków.
Dodatkowo do wejścia w spory zbiorowe tę grupę zawodową doprowadziły zmiany w strukturze Ministerstwa Zdrowia. W resorcie dokonano połączenia dwóch wydziałów w jeden. Bez konsultacji zlikwidowano Departament Pielęgniarek i Położnych (teraz funkcjonuje jeden Departament Rozwoju Kadr Medycznych).
Pielęgniarki są rozżalone, twierdzą, że było to miejsce, do którego mogły się zwracać bezpośrednio ze swoimi problemami. Przekształcenie struktur bez konsultacji (ministerstwo formalnie nie miało takiego obowiązku) odbierają jako lekceważenie.
– Obawiamy się, że przy Departamencie Kadr Medycznych będziemy stać w długiej kolejce do załatwienia spraw, które są bardzo pilne. A pielęgniarek jest 300 tys. – mówi o tej decyzji Krystyna Ptok.
Pielęgniarki poczuły się osobiście dotknięte, że tak się je traktuje. Taką decyzją daje się prztyczka komuś, kto na to nie zasłużył. Mam wrażenie, że rozgoryczenie w tej grupie narosło. Pielęgniarki zasłużyły sobie na szacunek. Wykonują kawał dobrej roboty, a ich rola społeczna jest nieoceniona. Są zawsze najbliżej pacjenta
– dodaje Urszula Nowogórska w rozmowie z Interią.
– Przyczyn jest kilka - zawieszono wprowadzenie norm zatrudnienia.
Dziś tam, gdzie przed pandemią pracowały cztery osoby, pracują dwie, a czasem jedna plus opiekun. Na zasadzie: kto jest, ten pracuje. Pielęgniarki fizycznie nie dają rady. Jednocześnie zapowiadanych dodatkowych pieniędzy w związku z pandemią koronawirusa wciąż nie ma i nikt nie wie, kiedy będą
– powiedziała przewodnicząca Izby.
Czy realny jest strajk generalny pielęgniarek?
– Coraz mniej osób, czemu się nie dziwię, chce pracować za takie stawki i w takich ciężkich warunkach – mówi Krystyna Ptok.
Pielęgniarki już odchodziły od łóżek. Przypomnę protest, który był w szpitalu klinicznym w Lublinie. Świadome jesteśmy, że tak drastyczne decyzje wiążą się jednak z brakiem pełnego dostępu pacjentów do szpitali.