Zgodnie z decyzją o nowych obostrzeniach od 28 grudnia do 17 stycznia mają być zamknięte stoki narciarskie. Przedsiębiorcy zwracają uwagę na to, że wymagania wobec nich i tak były bardzo ostre.
Na naszym stoku na 12 hektarach mogło być 120 osób. A w galerii handlowej na 2 hektarach mogło być 5 tysięcy osób. Gdzie w tym sens i gdzie logika? — pyta w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Grzegorz Schabiński z Chyrowa-Ski, właściciel stoku i kilku hoteli.
Czwartkowym komunikatem o nowych obostrzeniach zostało zaskoczone Stowarzyszenie Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne (PSNiT) które podkreśla, że to niekonsekwentne działania rządu w stosunku do ustalonego przed trzema tygodniami planu. - To katastrofa dla branży - stwierdza PSNiT w swoim stanowisku. Zwraca też uwagę na fakt, że kwarantanna narodowa miała być związana z ewentualnym wzrostem zakażeń, którego teraz nie ma.
Przedsiębiorcy dodają, że z obecnej sytuacji skorzystają Czesi i Słowacy, którzy otwierają ośrodki narciarskie tuż przy granicy z Polską. „Zmęczone społeczeństwo polskie i tak wyjedzie na narty do naszych południowych sąsiadów” — narzekają przedsiębiorcy.
Dodają, że poważny kłopot dla branż skupionych wokół zimowej turystyki stwarzają wspólne ferie dla całej Polski, które odbędą się dla wszystkich województw od 4 do 17 stycznia. Pokrzyżowało to plany wielu osób żyjących z zimowej turystyki.