Wcześniej Põlluaas w swoje wypowiedzi zaapelował, aby uwzględnić dokument przy rozwiązywaniu problemów terytorialnych. Wystąpił z takim apelem nie po raz pierwszy.
Szef Komitetu Dumy Państwowej ds. międzynarodowych Leonid Słucki zasugerował, że słowa estońskiego polityka są skierowane do „wewnętrznej publiczności”.
Podobne wypowiedzi coraz bardziej oddalają perspektywę ratyfikacji rosyjsko-estońskiego traktatu granicznego z 2014 roku i powodują dodatkowe napięcia we współpracy dwustronnej i międzyparlamentarnej
– podkreślił.
Deputowana Dumy Państwowej Elena Panina z kolei nazwała wypowiedź Põlluaasa niewłaściwą i ostrzegła przed ryzykiem pogorszenia sytuacji międzynarodowej.
Pierwszy Zastępca Przewodniczącego Komisji Spraw Międzynarodowych Rady Federacji Władimir Dżabarow podkreślił, że władze Estonii nie mogą zbudować z Rosją normalnych stosunków, dopóki politycy dopuszczają się podobnych wypowiedzi.
„Jeżeli oni chcą normalnych dobrosąsiedzkich stosunków, muszą odejść od tych „standardów”, całkowicie niepotrzebnych, bezsensownych, oprócz tego, że budują napięcie w relacjach, niczego nie dają”, powiedział stacji telewizyjnej RT, nazywając roszczenie terytorialne Estonii nieosiągalnym celem.
Z nią nawet omawiać tej kwestii nikt nie będzie
– zakończył Dżabarow.
„Zmiana granic między Rosja, a Estonią jest niemożliwa. Mówi o tym rosyjska Konstytucja, zgodnie z wniesionymi zmianami, zajęcie terytorium Rosji jest niedopuszczalne”, przypomniał Cekow.
W zeszłym roku identyczne wypowiedzi Põlluaasa skomentowała prezydent Estonii Kersti Kaljulaid. Podkreśliła, że kraj został członkiem NATO pod warunkiem rezygnacji z roszczeń terytorialnych i zachowaniu granic, wyznaczonych po II Wojnie Światowej. Obecnie Tallin nie ogłosił swojego stanowiska.