Rząd zdecydował w tym tygodniu o przedłużeniu obowiązujących w gospodarce restrykcji co najmniej do 31 stycznia 2021 roku. Oznacza to, że do końca miesiąca zamknięte mają pozostać restauracje, bary i kawiarnie (mogą wydawać jedynie posiłki na wynos), stoki narciarskie, siłownie, hotele i pensjonaty.
Mam świadomość, że to dramatyczne położenie wielu przedsiębiorców, nie tylko z branży hotelowej, skłania ich do podjęcia tak trudnej decyzji o ponownym otwieraniu biznesów, mimo zakazów i możliwych konsekwencji finansowych – powiedział w rozmowie z PAP Marcin Mączyński z IGHP.
„Z jednej strony mogą to być kary od GIS-u, z drugiej pozbawienie się szansy na wsparcie z tarcz pomocowych, o ile oczywiście takie obejmują tych przedsiębiorców” – wyjaśnił.
„Wprawdzie zgodnie z zapowiedzią wicepremiera Jarosława Gowina, w przyszłym tygodniu lista branż uprawnionych do pomocy ma być rozszerzona, w tym m.in. o hotele i kwatery prywatne, ale póki to nie nastąpi, wciąż pozostajemy w sferze zapowiedzi” – stwierdził.
Dodał też, że hotele mogą się ubiegać o pomoc z szóstej tarczy branżowej, ale pod warunkiem, że „w okresie trzech miesięcy przed październikowym zamknięciem straciły co najmniej 75 proc. przychodów, porównując te same miesiące roku ubiegłego”.
W ostatnich tygodniach wiele firm w całej Polsce sygnalizowało, że nie może już dłużej czekać i zamierza otworzyć działalność po 17 stycznia, mimo obowiązujących restrykcji. Informowaliśmy w ostatnich dniach m.in. o zorganizowanej na Podhalu akcji „Góralskie Veto” i usługodawcach z branży gastronomicznej czy hotelarskiej z różnych części kraju.