Pierwszy numer „Myśli Polskiej” ukazał się 20 marca 1941 w Londynie. Pismo powstało jako organ Stronnictwa Narodowego. Jego pomysłodawcą był prof. Władysław Folkierski, który to stanął na czele Komitetu Redakcyjnego.
Do 1956 roku „Myśl Polska” znajdowała się w Polsce w wykazie pism zakazanych przez cenzurę: za posiadanie i czytanie pisma groziły ostre represje. W późniejszym okresie, począwszy od lat 70. XX wieku, „Myśl Polska” była dostępna w czytelni bibliotek miejskich. Tygodnik w kraju był drukowany i kolportowany przez Stowarzyszenie „Pax”.
Od 1997 roku redaktorem naczelnym tygodnika „Myśl Polska” jest znany polski historyk, publicysta, pisarz i samorządowiec Jan Engelgard.

Na pytania komentatora agencji Sputnik Leonida Swiridowa odpowiada wydawca tygodnika „Myśl Polska” Przemysław Piasta.
— W Moskwie zwróciliśmy uwagę, że tygodnik „Myśl Polska” zmienił swoją stronę internetową. Zobaczyliśmy, jak to wszystko teraz wygląda. Jaki był główny cel, jaka była koncepcja tej zmiany?
— „Myśl Polska” jest najstarszym polskim tygodnikiem. Wkrótce będziemy obchodzili 80-te urodziny, ale to nie znaczy, że możemy pozostać w zeszłej epoce, nawet, można powiedzieć, że w epokach jeszcze wcześniejszych. Musimy iść z duchem czasu.
I dlatego mamy nowy adres internetowy, bardziej czytelny dla naszych czytelników, nowy wygląd tej strony. Staramy się być bardziej dostępni, żeby te treści, które przekazujemy, trafiały jak najszerzej. Bo, co tu dużo mówić, liczy się czytelność.
Natomiast, dodatkową wartością jest to, że nasi czytelnicy też oczekują wyższej estetyki. Więc, tutaj istotnym czynnikiem było to, żeby tę estetykę także poprawić.
— Kto to wszystko koordynuje, redaguje, jaki jest skład zespółu?
— Jeśli chodzi o redakcję, niewiele się zmieniło.
Zespół redakcyjny, to, oczywiście, Mateusz Piskorski, Maciej Ekkert, Adam Śmiech, także ja, Agnieszka Piwar, wiele osób angażuje się w ten projekt.
— Na waszej głównej stronie widzę zdjęcie redaktora naczelnego Jana Engelgarda, a z napisem Sekretarz redakcji – widzę portret kotka, nazywa się Filuś. Rozumiem, że to nie jest żart, że Filuś fizycznie istnieje, ten sympatyczny kotek?
— Tak, Filuś to jest kot Jana Engelgarda, który mu pomaga, a tak naprawdę przeszkadza w pracy przy piśmie (śmieje się). Postanowiliśmy w ten sposób go uczcić, nadać mu honorowy tytuł sekretarza redakcji i zamieścić jego podobiznę w Internecie, żeby inni także mogli się zapoznać z jego postacią. No, to oczywiście, z przymrużeniem oka.
Ale cieszę się, że dostrzegł Pan kota Filusia, bo to ważny członek naszego zespołu.
— Jak Pan ocenia pozycję tygodnika „Myśl Polska” na polskim rynku gazet, tygodników, w ogóle prasy?
— „Myśl Polska” nigdy nie była tygodnikiem popularnym, w tym sensie, że nigdy nie zwracała się do szerokich mas, zawsze byliśmy pismem bardziej elitarnym. To ma swoje wady i zalety.
Wada jest taka, że nie jesteśmy pod każdą strzechą dostępni, natomiast zaleta jest taka, że nasi czytelnicy - to grono osób bardzo poważnych i bardzo opiniotwórczych. W tej chwili „Myśl Polska” zyskuje większą czytelność. To mnie bardzo mocno cieszy.
Nie ukrywam, że wejście w sprzedaż tytułów on-line, szczególnie w czasie pandemii, bardzo nam w tym pomogło, prasa drukowana jest w tej chwili w defensywie. My, oczywiście, nie wycofujemy się z kiosków, natomiast internet to jest przyszłość prasy, dlatego coraz częściej jest stosowana formuła zakupów internetowych – umożliwia to nam dotarcie w miejscach, gdzie wcześniej nie docieraliśmy.

— Rozumiem, że odczuwacie skutki kryzysu pandemicznego, ale treść, sam kontekst i wszystko, co pojawia się na waszych stronach internetowych - to się nie zmienia?
— Ależ dokładnie tak. Nie zmienia się pogląd redakcyjny na otaczający nas świat, ani nie zmienia się sam skład redakcji. Przede wszystkim się zmienia forma – na bardziej przystępną, na bardziej widowiskową, na bardziej przyjazną dla czytelnika.
— U was już jest telewizja TV „Myśl Polska”. Czy macie studio, gdzie nagrywacie swoje rozmowy, wywiady? Czy jest jakaś ekipa telewizyjna?
— Ten projekt na razie jest w powijakach. Nie ukrywam, że to, co w tej chwili się pokazuje, to są tak naprawdę próbne materiały, jeszcze takie, można powiedzieć, amatorskie, w których komentujemy razem z kolegami bieżącą rzeczywistość. Natomiast, jeszcze przed pandemią nabyliśmy właściwe urządzenia i zdobyliśmy studio. W tej chwili korzystanie z niego jest utrudnione. Czekamy, aż w Polsce zostaną poluzowane obostrzenia pandemiczne.
Myślę, że wtedy to będzie ten dobry moment, abyśmy mogli uruchomić telewizję w bardziej profesjonalny sposób. Telewizja – to teraz medium współczesności. Niestety, ubolewam nad tym, że coraz mniej ludzi ceni sobie słowo pisane, a coraz więcej ceni sobie obraz. Musimy dostosować do tego nasz przekaz - do wymogów czasów współczesnych. Stąd właśnie projekt telewizji.
Koordynatorką tego projektu będzie doskonale Panu znana Agnieszka Piwar. I to jest gwarancją, że będzie to zrobione dobrze, na właściwym poziomie.
— Zrozumiałem też, że macie też na You Tube kanał telewizyjny?
— Tak, oczywiście, kanał na You Tube już jest. Natomiast, to nie jest jeszcze w pełni profesjonalna telewizja, taka, jaką chcieliśmy przedstawić naszym widzom i naszym czytelnikom.
— Jaki wpływ na nakład, na wersję drukowaną gazety, miały problemy, związane z pandemią koronawirusa? Co będzie dalej, jak to prognozujecie?
— Nakład jest stały. Wbrew pandemii duża część naszych czytelników zamawia prenumeraty. W związku z powyższym trudno mówić o spadku.
Muszę przyznać, że nie mam nowych danych, ale wzrasta to lawinowo, i liczę, że będziemy tutaj mówili za chwilę o tysiącach prenumerat cyfrowych. Zdecydowanie, jest to najkorzystniejszy kierunek. W tej chwili, jak słusznie Pan przekazał - w kontekście pandemii, jest to też kierunek niezbędny.
— A jak wygląda sytuacja z reklamą w waszym tygodniku?
— Na stronie internetowej pojawiły się już reklamy, na razie eksperymentalnie. Do tej pory nie mieliśmy do czynienia z tą formułą. Nasi czytelnicy otrzymywali jak by czystą informację, pozbawioną tych reklam, które utrudniają czytanie.
Niestety, musimy tutaj, jak wszystkie inne redakcje, dbać także o środki. Stąd też pojawiły się pierwsze reklamy. Ale staramy się, aby nasz serwis nie był nimi przeładowany, aby nie przeszkadzały one w czytaniu treści, które na serwisie się znajdują.
— Jaki Pan ma stosunek do koncepcji repolonizacji polskich mediów?
— W Polsce w latach 1990-tych doszło do bardzo złych rzeczy, a mianowicie, rządy w sposób bardzo bezmyślny oddały kontrolę nad mediami podmiotom zagranicznym.
Tak naprawdę, repolonizacja nastąpiła trochę za późno. Szczególnie, że prasa lokalna, prasa drukowana jest w defensywie, traci na znaczeniu. I repolonizacja nie będzie miała szczególnego znaczenia dla polskiego rynku prasy. Bardziej znaczący będzie tutaj rynek Internetu, który również jest przypisany poniekąd do tych mediów lokalnych, które podległy tzw. repolonizacji.
— Bardzo dziękuję Panu za rozmowę i za informację. Trzymamy kciuki i życzymy sukcesów „Myśli Polskiej” w nowym roku.