Uczestnicy demonstracji pojawili się m.in. na Żoliborzu, dzielnicy, w której mieszka prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jednak okolicę zabezpieczał szczelny kordon policji i radiowozów. Funkcjonariusze byli wyposażeni w kaski i tarcze ochronne. Protestujący wykrzykiwali w ich stronę antypolicyjne hasła, odpalono także świece dymne i race, a kilka z nich poleciało w stronę policjantów. Demonstrację zakończyło wspólne odtańczenie poloneza. Warszawski protest zakończył się po północy.
Policja zwróciła uwagę, że na Żoliborzu doszło do rzucania w policjantów kamieniami i racami, co zdaniem funkcjonariuszy nie ma nic wspólnego z głoszonymi przez uczestników hasłami o tolerancji i wolności.
To jest bardzo ładne podsumowanie klimatu tych demonstracji. To nie oznacza braku #wypierdalać, ale fundamenty frekwencji i dużej liczby młodzieży budowane są na poczuciu i potrzebie wspólnoty, by "nie iść samej/samemu" we wrogim świecie, a przede wszystkim wrogim państwie. https://t.co/ehvryjWYa8
— Paweł Kubicki 🇵🇱🏳️🌈 (@KubickiPawel) January 30, 2021
Największe napięcie było jednak w centrum stolicy, początkowo w miarę spokojny marsz przekształcił się w przepychanki z policją. W ruch poszły petardy i gaz. Jedną z osób, które ucierpiały w rezultacie użycia przez policję miotaczy pieprzowych była liderka Strajku Kobiet Marta Lempart.
Kolejny sukces @PolskaPolicja. #ACAB pic.twitter.com/kuJRZQNfsN
— Bożena Przyłuska (@BozenaPrzyluska) January 29, 2021
Jak tłumaczy Komendy Stołeczna Policji w serii wpisów na Twitterze, jedna z uczestniczek potraktowała policjantów gazem, był też przypadek uderzenia - dwóch funkcjonariuszy wymagało udzielenia im pomocy medycznej. Dodano, że w odpowiedzi na agresję, policjanci byli zmuszeni do użycia miotacza pieprzu w celu zapewnienia bezpieczeństwa funkcjonariuszom. Gaz miał za zadanie nie dopuścić do kolejnego ataku i agresji wobec policjantów.
Gaz pieprzowy został użyty wobec osób, które zagroziły bezpieczeństwu policjantów. Będziemy zdecydowanie reagować na akty agresji wobec funkcjonariuszy. Ich bezpieczeństwo także jest ważne. Podobnie jak bezpieczeństwo innych osób.
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) January 29, 2021
Na policyjnym profilu pojawiło się także nagranie z interwencji przy samochodzie ze sprzętem nagłośnieniowym. Obok samochodu maszeruje Marta Lempart. Na wideo widać, jak auto zjeżdża na chodnik, a na jego drodze stają policjanci. Pod ich adresem padają wulgarne słowa i obraźliwe hasła: - Do budy kundlu! Policja podkreśliła, że musiała zareagował na skrajnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne zachowanie uczestniczącego w proteście Strajku Kobiet kierowcy samochodu.
Wobec skrajnie nieodpowiedzialnego i niebezpiecznego zachowania uczestniczącego w proteście Strajku Kobiet kierowcy samochodu z nagłośnieniem konieczna była szybka reakcja policjantów. pic.twitter.com/bR1k5Ep974
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) January 29, 2021
Incydent skomentował Strajk Kobiet: Grubo wokół samochodu z nagłośnieniem. Marta, kierowca i prawdopodobnie jeszcze jedna osoba dostali gazem. Tylko tyle potraficie, sługusy w niebieskich mundurkach? - czytamy na profilu ruchu na Twitterze.
Strajk już tradycyjnie wspierała warszawska administracja. Na demonstracji pojawił się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, a na fasadzie Pałacu Kultury i Nauki wyświetlono symbol Strajku - czerwoną błyskawicę.
„Jesteśmy z Wami” - napisano na profilu urzędu miasta. Trzaskowski dodał: „Warszawa jest kobietą”. Podczas lice na Facebooku wyjaśnił, że solidaryzuje się ze Strajkiem Kobiet i pojawił się na demonstracji, ponieważ chce obserwować na własne oczy to, co się dzieje i mieć na to własny pogląd.
Na miejscu był obecny korespondent Sputnika, który na bieżąco relacjonował wydarzenia w Warszawie:
Protesty odpowiedzią na opublikowanie wyroku TK ws. aborcji
27 stycznia Trybunał Konstytucyjny opublikował uzasadnienie wyroku ws. aborcji z dnia 22 października 2020 roku. Późnym wieczorem tego samego dnia wyrok pojawił się w Dzienniku Ustaw. Od tego dnia w Polsce ponownie rozpoczęły się protesty przeciwko orzeczeniu TK.
Chodzi o orzeczenie TK o niekonstytucyjności przepisu dopuszczającego aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
W wyroku stwierdzono, że przepisy ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku, które umożliwiały aborcję z powodu stwierdzonego ciężkiego uszkodzenia płodu lub nieuleczalnej choroby są niezgodne z Konstytucją.