Jak się dowiadujemy, „pod koniec roku 2019 r. najwięcej studentów pochodziło z Ukrainy (38,5 tys. osób), Białorusi (8,2 tys. osób), Indii (3,3 tys. osób), Norwegii, Chin, Niemiec (po 1,4 tys. osób)”.
Miliony na indeksy Ukrainców
Ale i to jednak nie wszystko, bo przecież stosowne (?) wydatki ponoszą też same uczelnie, realizując projekty związane z kształceniem cudzoziemców.
Najwięcej realizowała ich Politechnika Warszawska, tj. 106 (w tym projekty/przedsięwzięcia cykliczne), Uniwersytet Warszawski – 85, Uniwersytet Jagielloński – 62 projekty oraz Uniwersytet Rzeszowski (29 projektów). Największe wydatki na projekty związane z kształceniem cudzoziemców poniósł w kontrolowanym okresie Uniwersytet Jagielloński (łącznie 74.501.300 zł) oraz Uniwersytet Warszawski (19.726.100 zł).
I co na takie obciążanie polskich podatników szacowny organ kontroli, mający strzec między innymi zgodności z prawem wydatkowania tak ogromnych środków publicznych? Ubolewa, że nie da się póki co wydać jeszcze więcej! Oto bowiem w „Wieloletnim planie współpracy z zagranicą Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego” przewidziano osiągnięcie w 2021 r. liczby 100. tys. zagranicznych studentów na polskich uczelniach, obecnie zaś NIK uważa, ten wynik za mało realny.
Zmusili uniwersytety do kombinatorstwa i żebractwa
Przecież to jest perpetuum mobile nowego kolonializmu! Zachód za pieniądze swej podrzędnej polskiej kolonii za jednym zamachem kształci sobie kolejnych tanich pracowników, lekarzy, pielęgniarki do opieki nad własnymi starzejącymi się społeczeństwami, a równocześnie zapewnia sobie dopływ niższej i średniej kadry dla łupionej właśnie Ukrainy.