„Zapłaci” – stwierdził głowa państwa w wywiadzie dla stacji telewizyjnej ABC, dodając, że w czasie rozmowy w styczniu ostrzegał rosyjskiego kolegę przed możliwymi konsekwencjami.
Jak zaznaczył, „zna” Putina, a Putin z kolei zna „jego”. Na prośbę dziennikarza o sprecyzowanie, czy uważa rosyjskiego lidera za zabójcę, odpowiedział: „Mmm...mmm... uważam”.
Po wypowiedzi amerykańskiego prezydenta kurs rubla jeszcze bardziej upadł. Jak wynika z danych giełdy, dolar podskoczył do 74 rubli, a euro ponad 88 rubli.
Wczoraj Biuro Dyrektora Wywiadu Narodowego ujawniło raport, w którym Moskwa oskarżana jest o próbę pomocy w reelekcji Donalda Trumpa, zdyskredytowania Bidena i „zasiania niezgody" w amerykańskim społeczeństwie. Jak stwierdzono w dokumencie, operację tę przeprowadziła rzekomo „grupa rosyjskich organizacji rządowych”. W raporcie mowa jest również o wprowadzeniu nowych sankcji przeciwko Rosji. Jako państwa i organizacje, które prawdopodobnie próbowały wpłynąć na wybory, wymieniono Iran, Hezbollah i Kubę, nie wspominając jednocześnie Chin.
Kreml nazwał raport „bezpodstawnym” i „niepopartym dowodami”. Jak podkreślił rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow, Rosja nie miała żadnego związku z jakimikolwiek kampaniami przeciwko kandydatom na wyborach. Według niego takie niekonstruktywne materiały są wykorzystywane jako pretekst do wprowadzania nowych sankcji.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbyły się 3 listopada. Zwyciężył w nich Demokrata Joe Biden, uzyskując 306 głosów elektorów przeciwko 232 głosom Republikanina Donalda Trumpa. Ostatni niejednokrotnie oskarżał przeciwników o próbę „ukradzenia wyborów”. Adwokat prezydenta Rudy Giuliani mówił, że naruszenia w czasie głosowania nosiły charakter systemowy.
W USA już nie pierwszy raz padają oskarżenia o „ingerencję” w amerykańskie wybory. Rosja w przeszłości niejednokrotnie dementowała te zarzuty pod swoim adresem.