„Kreml obawia się, że na Ukrainie dojdzie do wznowienia wojny domowej. A jeśli u naszych granic dojdzie do wznowienia wojny domowej, działań wojennych w pełnym wymiarze, to będzie to stanowiło zagrożenie dla bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej” – powiedział Pieskow.
Zaznaczył, że „na razie mówimy o prowokacjach na linii demarkacyjnej” w Donbasie.
Ścieżkę eskalacji działań prowokacyjnych obrały ukraińskie siły zbrojne i tę ścieżkę kontynuują. Mamy tendencję do nasilania się tych prowokacji. A to wszystko stwarza potencjalne zagrożenie wznowienia wojny domowej na Ukrainie” - dodał przedstawiciel Kremla.
Pieskow odniósł się również do oświadczeń USA o zwiększeniu kontyngentu wojskowego na południu Rosji, zaznaczając, że raczej nie ma potrzeby podawać dokładnych parametrów zgrupowań na terytorium Rosji.
- Rosnące napięcie, eskalacja napięć na południowym wschodzie Ukrainy, warunkuje działania, które Rosja podejmuje w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa - powiedział Pieskow.
W podobnym tonie wypowiedziała się rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa, która skomentowała „obawy” Paryża i Berlina, dotyczące przemieszczania się rosyjskich wojsk w pobliżu granicy z Ukrainą. Dyplomatka podkreśliła, że śledzenie ruchu rosyjskich wojsk po terytorium Rosji jest bezcelowe.
- Śledzenie ruchu wojsk rosyjskich na terytorium Rosji jest sprawą absolutnie bezsensowną - oceniła Zacharowa podczas briefingu.
Każde państwo ma na swoim terytorium własne siły wojskowe, poruszają się one w oparciu o plany i strategię, jaką ma dane państwo. Dlatego Paryż i Berlin nie powinny koncentrować się na śledzeniu przemieszczania się wojsk rosyjskich po terytorium Rosji, ale na śledzeniu niewywiązywania się Kijowa ze swoich zobowiązań. Można było uniknąć wielu problemów - powiedziała rzeczniczka MSZ Rosji.
Kreml: Rosja nie zagrażała i nie zagraża żadnemu państwu
- Ogólnie rzecz biorąc, nie trzeba chyba nikomu podawać, jakie są dokładne parametry naszych grup, które znajdują się na naszym terytorium. Powtarzam: Rosja nie zagrażała i nie zagraża żadnemu państwu na świecie, ale ma swobodę w podejmowaniu wszelkich środków dla zapewnienia swoich uzasadnionych interesów i swojego bezpieczeństwa – podkreślił rzecznik Kremla.
- Odnotowujemy w Donbasie bezprecedensową eskalację napięcia. To jest powód do niepokoju - stwierdził Pieskow.
Według niego Ukraina staje się potencjalnie niestabilnym i wybuchowym regionem, a każdy sąsiadujący z nią kraj podejmuje działania w celu ochrony swojego bezpieczeństwa.
Niestety Ukraina znów zmienia się w potencjalnie bardzo niestabilny region. I oczywiście każdy kraj, który posiada niestabilny, niebezpieczny, wybuchowy region w pobliżu swoich granic, oczywiście podejmuje niezbędne środki, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo - odpowiedział Pieskow dziennikarzom na pytanie, jak Putin zareagował na wezwanie Merkel do rezygnacji z obecności wojskowej w pobliżu granic z Ukrainą.
Już wcześniej, komentując doniesienia nt. przemieszczania się wojsk w obwodzie rostowskim mówił, że „rosyjska armia przemieszcza się po rosyjskim terytorium w tych kierunkach, jakie uważa za właściwe”.
Podkreślił ponadto, że Rosja nie stanowi zagrożenia dla żadnego państwa świata, w tym dla Ukrainy, jednak „zawsze z wielką uwagą podchodzi do kwestii własnego bezpieczeństwa”.
Powtarzam to, co mówiłem już niejednokrotnie: Rosja nikomu nie zagrażała i nie zagraża. Rosyjskie Siły Zbrojne znajdują się tam, na terytorium Federacji Rosyjskiej, gdzie zostało to uznane za konieczne i wskazane. I będą rozmieszczone tam tak długo, na ile uznają to za konieczne nasi dowódcy wojskowi i naczelny głównodowodzący – powiedział Pieskow, odpowiadając na pytanie, czy aktualne są jego słowa, że obecność rosyjskich żołnierzy na tym terytorium nie zagraża Ukrainie oraz jak długo tam zostaną.
Sytuacja w Donbasie coraz bardziej napięta
Pod koniec marca ukraińskie siły zbrojne ogłosiły, że czterech żołnierzy zginęło, a dwóch zostało rannych w wyniku ostrzału w pobliżu wsi Szumy w obwodzie donieckim. Kijów zaczął mówić o eskalacji sytuacji w Donbasie. Z kolei proklamowane w trybie jednostronnym republiki w Doniecku i Ługańsku oskarżyły Kijów o zaostrzenie sytuacji. Jak podkreślono, dochodzi do prowokacji ze strony ukraińskiej armii, a milicje ludowe odpowiadają ogniem. Ponadto zarówno DRL, jak i ŁRL poinformowały o odkryciu w kilku miejscowościach kilkudziesięciu sztuk ukraińskiego sprzętu wojskowego. Ługańsk oskarżył też Kijów o chaotyczne zaminowywanie obszarów.
Od 2014 roku Kijów wielokrotnie wypowiadał się na temat działań rosyjskich sił zbrojnych, donosił m.in. o rzekomej planowanej interwencji. Prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył wcześniej, że Federacja Rosyjska nie zamierza nikogo atakować. Moskwa wielokrotnie powtarzała, że nie jest stroną konfliktu wewnętrznego na Ukrainie i jest zainteresowana przezwyciężeniem przez Kijów kryzysu polityczno-gospodarczego.