Andrzej Duda – który jest wszak tak odległy od koncepcji „prezydenta wszystkich Polaków” jak to tylko możliwe – opowiadał pod Wawelem o „wielkiej, wielkiej wspólnocie Rzeczypospolitej, wielkiej, wielkiej wspólnocie Polaków” i wzywał lirycznie:
Niech to poczucie wspólnoty będzie takie – tak jak wtedy. Dzisiaj bardzo, jestem przekonany, nam tego potrzeba i jestem przekonany, że oni, kiedy gdzieś patrzą dzisiaj na nas z niebios, wszyscy też by tego chcieli...
Jeśli prezydent Rzeczpospolitej jest przekonany o potrzebie odbudowy wspólnoty – to może powinien przekonać swój obóz polityczny, żeby przestał oskarżać byłego premiera Rzeczpospolitej i jego obóz polityczny o zamordowanie, ręka w rękę z Władimirem Putinem, głowy państwa i 95 innych osób? Może byłby to dobry początek do tego, żeby „była wspólnota, był wzajemny szacunek i było rzeczywiście cały czas pamiętane o tym, co ważne, niezależnie od naszych przekonań” – jak rzewnie wywodził dziś Andrzej Duda.
Tuska wina i nie-wina
Wspólnota niewspólna
W sobotni poranek Barbara Nowacka i Andrzej Duda przemówili jednym głosem: oboje opowiadali o wspólnocie katyńskiej pamięci. „Oni tam lecieli wspólnotowo, pokazując, że ponad podziałami są rzeczy ważniejsze, i że pamięć i prawda historyczna są ważne; wybrali się celowo w tę delegację absolutnie szeroko i wspólnotowo” – mówiła posłanka Koalicji Obywatelskiej i córka posłanki lewicy, która w katastrofie zginęła.
Lecieli tam prowadzeni poczuciem wspólnoty w tej wielkiej sprawie, jaką jest pamięć historyczna i jaką jest oddanie hołdu i czci bohaterom. W tej sprawie byli jednym, w tej sprawie byli razem, w tej sprawie udali się razem do Katynia przez Smoleńsk po to właśnie, żeby pokazać także jedność nas – jako społeczeństwa, jako narodu, jedność naszej pamięci, jedność rzeczy ważnych
– przemawiał prezydent.
Mało tego: ma ją każdy, kto ośmiela się kwestionować jednoznacznie czarną legendę Polski Ludowej. Każdy, kto ma odwagę dostrzegać jasne strony PRL i patriotyzm ludzi którzy – w niesprzyjających warunkach geopolitycznych – budowali taką Polskę, jaka była możliwa. Dziś każdy, kto broni ich dorobku, staje się automatycznie współodpowiedzialny za Katyń; podobnie jak każdy, kto wspomina o zbrodniach żołnierzy wyklętych zaliczany jest do grona ich stalinowskich oprawców.
Etos nie nasz
Katyń został zawłaszczony przez antypeerelowska prawicę w tym samym w stopniu, w którym PiS zawłaszczył Smoleńsk. W żaden sposób nie umniejszając wagi Katynia – II wojna światowa przyniosła wiele potwornych zbrodni; wiele tragedii, w których zginęły tysiące niewinnych ludzi. Żadna z nich nie została tak upolityczniona i zinstrumentalizowana na potrzeby bieżącej polityki – nazywanej eufemistycznie „polityką historyczną” – jak zbrodnia katyńska.
Opowiadanie o wspólnocie pamięci w tej sprawie obraża naszą inteligencję.