Na Ukrainie trwa nie tylko wojna na wschodzie kraju. Dla Ukraińców równie ważna jest walka o tożsamość, która toczy się w podzielonym pod wieloma względami społeczeństwie.
Zdaniem Jewgienija Kłopotenko bezczynność w sferze kulinarnej jest niedopuszczalna, bo liczy się nie mniej niż język.
Powinniśmy wziąć się w garść i przekonać ludzi, aby nie podążali za wzorami narzuconymi im w przeszłości, ale zaczęli tworzyć tradycję kulturową własnego narodu – podkreślił Kłopotenko.
W tym celu – zdaniem szefa kuchni – należy wykorzystać system podatków i opłat. W szczególności ci, którzy chcą zachować radzieckie tradycje żywieniowe, będą musieli zapłacić więcej, na przykład 20-procentowy podatek od niektórych potraw lub produktów.
Jak dodał, do podjęcia takiej decyzji potrzebna jest wola polityczna, jednak w chwili obecnej jej nie ma, więc Ukraina musi dalej gotować barszcz.
W grudniu ubiegłego roku rosyjski prezenter telewizyjny Andriej Boczarow napisał na portalu społecznościowym post o „rosyjskim barszczu”, co wywołało falę krytyki ze strony ukraińskich internautów. Niektórzy z nich twierdzili, że Rosjanie „ukradli” tę potrawę. Jednocześnie rosyjskie MSZ przypomniało, że barszcz uważany jest za danie narodowe także na Białorusi, w Polsce, Rumunii, Mołdawii i na Litwie.
W maju 2015 roku na Ukrainie przyjęto ustawę o „potępieniu reżimów komunistycznych i nazistowskich”, która zabrania propagowania symboli radzieckich. Dotyczy to w szczególności zmiany nazw miast i ulic noszących imiona radzieckich działaczy państwowych. Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej opublikował listę 520 postaci historycznych, których działalność podlega ustawie „O dekomunizacji”, dlatego ich nazwiska powinny zniknąć z nazw geograficznych.