Czy chcą ginąć za Ukrainę?
© AP Photo / Ludovic MarinПремьер-министр Италии Марио Драги, президент Франции Эммануэль Макрон и канцлер Германии Олаф Шольц в поезде, который следует в Киев, Украина

© AP Photo / Ludovic Marin
Choć prostych paraleli w historii nie ma, to jednak zdarza się, że kolejne pokolenia „wchodzą w burty” swoich praprzodków. Stany Zjednoczone, pod swoim przywództwem, zgromadziły koalicję wsparcia i wystawiły do walki z Rosją zastępy ukraińskie, czyli wywołano kolejny konflikt zastępczy - w amerykańskim wykonaniu.
W zamyśle miała to być wojna banderowskiej Ukrainy i Ukrainy zbuntowanej, na którą to wojnę, Rosja nie mogła patrzeć obojętnie.
„Molon labe”
Król Persji Kserkses I, zgromadziwszy największą armię współczesnego mu świata, uderzył w 480 roku p.n.e - na Greków.
Na przesmyku termopilskim, drogę jego armii zagrodził - król Sparty - Leonidas.
Król Persji, będąc pewnym swojej przewagi, wysłał gońca z prostym przekazem, do Leonidasa: „ Złóż broń”.
„Molon labe” (przyjdź i weź), w równie krótkiej formie - odpowiedział Leonidas.
Tyle historii, która lubi się powtarzać.
Tak czy owak, prowokacja amerykańsko-brytyjska udała się i jej autorzy nie musieli się zbytnio wysilać, szczególnie, że w sukurs Ameryce i Wielkiej Brytanii przeszła „flanka wschodnia” gotowa wypełnić dowolne zadanie.
Rosja została skazana na udział w tym konflikcie i to mieściło się w amerykańskich rachubach, bo tylko w takim wymiarze operacja na Ukrainie - ciekawe jaki nadano jej kryptonim - miała dla Amerykanów sens.
Zachodnią opinię publiczną urabiano od 2014 roku
Gdyby Rosjanom przyszło do głowy ograniczyć swoje zaangażowanie tylko do wsparcia nowych republik w sprzęcie wojennym, skazaliby na śmierć nie tylko republiki, ale i większość żyjących w nich mieszkańców.
Nieuchronna porażka Donieckiej i Ługańskiej - Ludowych Republik, przeniosłaby konflikt na terytorium Federacji Rosyjskiej.
Rosja chcąc uniknąć wojny na własnym terytorium, zdecydowała się na uderzenie wyprzedzające, w postaci specjalnej operacji na Ukrainie. Wymuszenie takiej reakcji, przyniosło pierwsze - propagandowe - zwycięstwo Amerykanów i Brytyjczyków, w tym konflikcie czyli udało się zwizualizować odbiorcy zachodniemu, Rosję - jako agresora w tym konflikcie.
To także nie był zbyt trudne, bo zachodnią opinię publiczną urabiano do odpowiedniej konsystencji, bardzo intensywnie, od 2014 roku.
Środki masowego przekazu „wolnego świata”
Sukcesywne zamykanie rosyjskich kanałów mogących nadawać dla zachodniego odbiorcy spowodowało, że dziś przeciętny Niemiec, Francuz, Anglik, Włoch czy Hiszpan musi zadać sobie bardzo wiele trudu aby poznać alternatywny, od zachodniego, punkt widzenia.
Ten trud zadają sobie jedynie specjaliści w rodzaju politologów, socjologów , ekspertów wojennych i ekonomicznych - ogólnie rzecz ujmując, badacze problemów współczesnego świata.
Ich praca idzie jednak do szuflad, lub jest dostępna do bardzo ograniczonego kręgu odbiorców, ponieważ środki masowego przekazu „wolnego świata” nie są zainteresowane ich upublicznianiem.
Globalizm i w tym wymiarze pokazał swoje, kolejne, nowe oblicze. Globalnie można także założyć ludziom - kaganiec.
„Niech spróbują”
W takich okolicznościach wszelkie relacje z tego konfliktu nie mają sensu, bo będzie liczył się tylko efekt końcowy i tylko on będzie wiarygodnym, bo będzie równie lakoniczny jak „korespondencja” Kserksesa i Leonidasa pod Termopilami, z tą różnicą, że w tym wypadku jedynym nadawcą będzie Putin.
Już wcielił się w rolę Leonidasa, kiedy odpowiedział politykom zachodnim: „Dziś słyszymy, że chcą nas pokonać na polu walki. Cóż, co mogę powiedzieć? Niech spróbują” - powiedział Putin.
Na tym teatrze działań wojennych, kwestia Kserksesa czeka na swojego „aktora”, a spośród kandydatów do jej wypowiedzenia - Putin jest daleko przed peletonem.
Charakter obecnych walk na wyniszczenie doprowadzi do depopulacji Ukrainy i nie stanie się to tylko poprzez bezpośrednie straty na polu walki, ale także w wyniku emigracji, której rozmiary są zatrważające dla Ukrainy - już w obecnej chwili.
Rosjanie wiedzą, że przegrać nie mogą
Jeśli los Azowa, podzieli nacjonalistycznie nastawiona część społeczeństwa - wcielona do armii - na frontach wojennych, to reszta „złoży broń” nawet bez wezwania.
Rosjanie wiedzą, że tej wojny przegrać nie mogą, większość Ukraińców wie, że ich żołnierze giną nie za ukraińskie sprawy, ale dzisiaj trudno im „zmienić front”.
Zadra między narodami zostanie i to będzie jedyny efekt tej wojny w wymiarze lokalnym.
W wymiarze globalnym Ukraina zostanie porzucona przez obecnych sojuszników tak szybko, jak sponsorzy tej wojny osiągną swój globalny cel lub układ globalny zmieni się na tyle, że pozostawanie przy Ukrainie byłoby przejawem głupoty.
Czytelnik polski, który choć w minimalnym stopniu opanował ludyczne pojmowanie historii, powinien wspomnieć te jej epizody, kiedy mówi się o przypadkach „zdradzonej” Polski.
Ukraińcy nie są „solą ziemi”, choć niektórzy w to uwierzyli i przy okazji, nie omieszkali, dość dobrze urządzić swoją przyszłość, kosztem swoich „współbraci”, moszcząc sobie wygodne legowiska daleko poza granicami „samostijnej”.
Ograniczone zasoby
Walka Ukraińcami, wyposażonymi w zachodnią broń, nie może trwać wiecznie, bo i Ukraińców, chcących ginąc, są ograniczone zasoby.
Wielu analityków prognozuje przejście do wojny nuklearnej, ale nikt z nich nie zapytał mieszkańców Paryża, Londynu, Berlina i Nowego Yorku, czy chcą ginąć za Ukrainę.
Obecne koszty, tego konfliktu, są wystarczająco dotkliwe, aby jeszcze chcieć doświadczyć jego nuklearnego charakteru. Nuklearny czynnik w propagandzie zachodu to jeszcze jeden sposób, aby odczłowieczyć Rosjan, z Putinem na czele.
Kiedy na ukraińskich frontach giną ludzie, we Włoszech i Wielkiej Brytanii mamy niestabilność rządową.
We Francji Macron ma problem z utworzeniem koalicji rządzącej.
Aktywna część społeczeństw zachodnich domaga się na ulicach reakcji na postępujący kryzys gospodarczy i nie jest to problem mniejszy niż utrzymanie pozycji na froncie.
Tam gdzie rozpoczynają się ziemie Słowian...
Dziś, z punktu widzenia mieszkańca Unii Europejskiej, który pozbawiony jest alternatywnej informacji, walki na Ukrainie rozwijają się po myśli ukraińskiej, tj. wojska ukraińskie wycofują się na z góry upatrzone pozycje, a przewódca Zełenski wyznacza coraz to nowe cele ukraińskiemu dowództwu.
Brzmi to humorystycznie, choć, w tym co dzieje się na Ukrainie, nie ma nic zabawnego.
Dramatyczny scenariusz, którego autorzy mają za nic - Ukraińców i Rosjan, został napisany zgodnie z zasadą: tam gdzie rozpoczynają się ziemie Słowian, nie działają żadne normy, łącznie z normami prawa międzynarodowego.
Na tych ziemiach można przeprowadzić dowolny eksperyment, na dowolną skalę i nie ponieść za to odpowiedzialności, tu inżynieria społeczna święci największe triumfy.
Założenia, odbytej 80 lat temu konferencji w Wannsee, o mało nie skończyły się pełnym powodzeniem tj. unicestwieniem jednego narodu.
Za kilka lat dowiemy się na jakiej konferencji, gdzie i kto podjął decyzję o sprowokowaniu konfliktu z Rosją, aby ją unicestwić w obecnym kształcie.
Pytanie, dlaczego w roli głównej obsadzono Ukrainę, należy do tych z gatunku - retorycznych.
Opinia autora może być niezgodna ze stanowiskiem redakcji.
Po wprowadzeniu ograniczeń przez Unię Europejską strona pl.sputniknews.com, a także strony Sputnik Polska na Facebooku i YouTube nie są dostępne w UE. Blokadę można ominąć, korzystając z aplikacji VPN na urządzeniu mobilnym lub komputerze. Natomiast nasze materiały wideo można znaleźć w serwisie Odysee. Zostań z nami!