Kiedy widzę na portalach społecznościowych przejawy współczesnego symbolizmu, to ogarnia mnie przygnębiające wyobrażenie, że niedługo wielu z tych „empatycznych” nie zapali znicza na grobie ojca i matki, bo uznają za wystarczające „czarną kokardkę” czy „zapalony znicz” na którymś z portali społecznościowych.
Wiem, jak ciężko wyjść poza okowy zbiorowego myślenia. Uświęcona tradycja — bycie z większością — stała się wymówką dla popierania zbiorowej głupoty.
Aksjomat „przecież wszyscy tak mówili” zwalnia nas z odpowiedzialności, usprawiedliwia nasz brak aktywności i pozwala w chwilach próby mieć poczucie moralnej wyższości, że osobiście to My mieliśmy prawidłowy ogląd sytuacji, to przywódcy zawiedli. Choć rozum krzyczy, że byliśmy głupi, że nasza bierność stała się orężem w ręku głupich, którzy — jeśli wszystko się zawali — oznajmią nam, że oni stali tylko na czele oczekiwań większości, że realizowali tylko jej wolę.
Historia Polski pełna jest tragedii, u podstawy których stali ludzie, wykonując jakoby wolę większości. Ludzi bezrozumnych, ale pełnych niepohamowanych ambicji, którzy dla siebie zawsze znaleźli dogodne wyjście, a Naród zostawał z grobami, z żałobą, z poczuciem klęski i moralnego wstydu, że kolejny raz uwierzył „głosicielom politycznej prawdy”.Daliśmy się podzielić najtragiczniejszą linią, która zakłada, że śmierć można relatywizować. Okraszone to politycznymi podtekstami sprowadza się do paradygmatu: jesteś z nami, jesteś za zamachem, jesteś z drugiej strony, to znaczy nie jesteś zwolennikiem zamachu. Cała reszta to wymieszanie pojęć, definiowanych w zależności od politycznej koniunktury.
Możemy, oczywiście, przy tym trwać, możemy odpowiadać na pytania z góry ustalonymi szablonami albo możemy się mylić, ale świadomi, że jest to pomyłka naszego rozumowania, a nie efekt „kukułczego jaja”, podrzucanego nam w poczuciu, że nasz potencjał intelektualny jest w stanie udźwignąć tylko wagę słów: tak lub nie.
Rosjanie wiele mówią o chęci normalizacji stosunków z Polakami, często wspominają o naszych winach w kwestii pomników i cmentarzy. Prawdziwość tych zarzutów każdy z nas powinien rozstrzygnąć w swoim sumieniu. I choć w Polsce ciągle walczymy „z komuną”, to rozumni wiedzą, że „ostała się ona ino w naszej schorowanej wyobraźni”, którą co chwila ktoś infekuje kolejnym zarazkami, aby upiec kolejną pieczeń, z której my nawet dymu nie powąchamy. Chyba że będzie to dym wojenny.Kto relatywizuje tragedię sprzed 7 lat w Smoleńsku, jest łajdakiem, kto politycznie chce ją rozgrywać, jest równy pierwszemu. Kto chce zapomnieć tragedię sprzed 77 lat, jest godzien pogardy, ale wszyscy, którzy w obu nieszczęściach widzą tylko politykę, są godni historycznej niepamięci.
Spotkajmy się w Smoleńsku w dniach 8-9-10 kwietnia 2017 roku, nie jako zwolennicy tej czy innej partii, nie przeciwko komuś ani za kimś. Spotkajmy się na grobach, w miejscu tragedii.
Porozmawiajmy ze sobą nie jak na politycznym wiecu, ale jak ludzie, którzy stracili swoich, których łączy wspólnota języka, narodu, tradycji i historii. Bez akademii, bez patosu, ale z szacunkiem. Nie potrzeba nam głosicieli prawd, nie potrzeba nam prowodyrów wskazujących: kolejność i ważność miejsc.Kto chce: pomodli się, złoży kwiaty, zapali znicz czy odda hołd. Jeśli pojawią się chcący uprawiać politykę: „Poznamy ich po czynach".
Kto myśli podobnie, proszę o kontakt: Smoleńsk2017@interia.pl
Powyższa inicjatywa jest pomysłem autora. Sputnik Polska nie bierze na siebie odpowiedzialności za organizację i przebieg wydarzenia.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)