Salman bardzo szybko oświadczył, że w żadnym wypadku nie można dopuścić do dominacji Iranu w regionie. Młody władca zdaje sobie sprawę z faktu, że wojenka z Jemenem to raczej zabawa w strzelanego aniżeli prawdziwa wojna, a taką z pewnością byłaby wojna z Iranem. Nie chcę określać zdolności militarnych obu państw, ale pewne, zdawać się może — irracjonalne — posunięcia księcia sugerują, że Iran pozostaje niekwestionowaną potęgą w regionie i niech świadczy o tym fakt, że książę Salman zwrócił się o pomoc w kwestii irańskiej do… Izraela, który — przypomnę — jest zaciekłym wrogiem zarówno szyitów, jak i sunnitów.
Tak to wygląda powierzchownie i tak to przedstawiają media.Pamiętać należy jednak, że to Izrael jest zwolennikiem wojny z Iranem, do której bezskutecznie namawia USA, które jednak nie kwapią się do konfliktu z tak silnym państwem jak Iran. Jeżeli więc Stany Zjednoczone nie uległy póki co namowom Żydów, to jestem skłonny przypuszczać, że mniejszym rozsądkiem wykazał się książę Muhammad. Ewentualny sojusz arabsko-żydowski nie miałby precedensu i byłby zjawiskiem co najmniej dziwnym w geopolitycznym teatrze. Jeżeli się jeszcze ktoś nie zorientował, to powiem, że mamy do czynienia z kolejną próbą wszczęcia wojny z Iranem. Z tej sytuacji wynika, że szyici, którymi są Persowie, pozostają wierni Allachowi, a sunnici z Arabii Saudyjskiej chyba już od dawna czczą wspólnego dla triumwiratu śmierci — USA, Izrael, Arabia Saudujska — boga. Tu już nikt nawet się nie kryje z tym, że chodzi jedynie o supremację dolara, owego wspólnego boga. Nikt nie próbuje nawet zasłonić się woalem "demokracji".
Wygląda to wszystko tak, jakby Trump wystąpił do Kima z propozycją sojuszu militarnego. Taka sytuacja nie jest tylko abstrakcją, bowiem jeżeli istniałby cień szansy pozyskania Kima przeciwko Rosji, to Amerykanie taki sojusz by stworzyli. W jaki sposób będzie się rozwijać sytuacja, to pokaże nam najbliższy okres, jednak chciałbym wskazać przy tej okazji na pewien dziwny zbieg okoliczności.Otóż kiedy Saudowie szukają militarnego sojuszu z Izraelem, w Izraelu właśnie odbywają się manewry lotnicze z udziałem polskich samolotów bojowych, o których możemy się dowiedzieć, iż są "bezcennym sprawdzianem w warunkach pustynnych" dla polskich pilotów. Polska armia powinna być wykorzystywana li tylko do obrony granic Polski.
Nie powinniśmy uczestniczyć w żadnych "pustynnych burzach", bo Polska to nie Sahara przecież. Koszty takich eskapad wychodzą poza możliwości polskiego podatnika, bo wszak to nie Izrael finansuje te manewry. Poza tym Polska może sobie nabić solidnego guza, mieszając się w bliskowschodnie waśnie.Poglądy autora mogą byc niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)