Dla kogoś wojna sankcyjna, a dla kogoś matka ojczyzna
Kompetentne organy dwóch państw śledzą sytuację i robią wszystko, żeby zapobiec możliwym przypadkom reeksportu. Władze Belgradu podkreślają, że inspektorzy Rossielchoznadzoru mogą w każdym momencie udać się do Serbii i razem z serbską inspekcją zorientować się w każdej spornej sytuacji. A w piątek minister resortu rolnego wziął udział w pracach międzynarodowej komisji prawnej w Moskwie i spotkał się z rosyjskim ministrem rolnictwa Aleksandrem Tkaczowem w celu omówienia wszystkich spornych kwestii.
W sierpniu tego roku z 1200 partii serbskich owoców wątpliwości Rosji wzbudziło 12. Ministerstwo rolnictwa Serbii potwierdziło doniesienia mediów o tym, że strona rosyjska zażądała do 2 października przekazanie danych o tym, jakie obszary zasadzone są uprawami, z których największa część eksportowana jest do Rosji, żeby wiedzieć, jakich wielkości dostaw może się w przyszłości spodziewać.Zresztą jak powiedział prezes Izby Handlowo-Przemysłowej Serbii w Rosji Dejan Delic przypadki „reeksportu", jeśli nawet miały miejsce, w żaden sposób nie wpłyną na rozwój stosunków handlowych Rosji i Serbii.
W okresie od stycznia do sierpnia tego roku eksport serbskich warzyw do Rosji wzrósł o 22% w porównaniu z analogicznym okresem 2016 roku. Eksport owoców też wzrósł o 10%.
W rozmowie ze Sputnikiem Dejan Delic zauważył, że w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy eksport do Rosji wzrósł o 25,7%. Na dany moment Serbia zarobiła na dostawach do Rosji 567,8 mln dolarów, i sądząc po tendencji wzrostowej, do końca roku ta liczba może przybliżyć się do miliarda dolarów.
„Myślę, że powinniśmy zwiększać tempo dostaw, kierując się wskaźnikami, które mówią o tym, że nasze towary mają swojego nabywcę, cieszą się popytem i wyróżniają się wysoką jakością" — powiedział w rozmowie ze Sputnikiem Dejan Delic.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)