Rosja zdecydowała o przedłużeniu obowiązującego embarga na żywność z Zachodu do 31 grudnia 2020.
Czy da się stwierdzić, ile Polska straciła od momentu, kiedy Władimir Putin w sierpniu 2014 wprowadził zakaz importu żywności z Unii, USA oraz Albanii, Australii, Czarnogóry, Liechtensteinu, Islandii, Norwegii oraz Ukrainy? Jak najbardziej.
W okresie styczeń-październik 2014 import polskiego mięsa i produktów mięsnych zmniejszył się o 73,6 proc., a import owoców - o 34,5 proc., warzyw - o 31,3 proc., nabiału - o 16,5 proc. Redukcja rosyjskiego importu z Polski przez te feralne 10 miesięcy to koszta rzędu mniej więcej 335 mln dolarów (23 proc. wszystkich produktów spożywczych importowanych znad Wisły).
Zobacz też: Morawiecki o zerowym podatku dla młodych: To wielka inwestycja w przyszłość Polski
Mówi się, że Rosja ten czas wykorzystała na inwestycje we własne rolnictwo, aby uniezależnić się od żywności z importu. W tej chwili tamtejsze statystyki podają, że na sklepowych półkach znajduje się około 80 proc. rodzimej żywności (przed 2014 było to 60 procent). Według „Tygodnika Rolniczego” rosyjski rząd w 2018 r. przeznaczył na wsparcie rolnictwa 3,57 mld euro, czyli ponad 15 mld zł – nieco więcej, niż wynosi pula dopłat bezpośrednich w Polsce.
Zobacz też: Polskie owoce jednak trafiają do Rosji?
- Po pierwszych zawirowaniach związanych z wprowadzeniem embarga polscy producenci zaczęli szybko szukać nowych rynków zbytu lub wykorzystywać pośredników, np. w Kazachstanie, Białorusi, i w ten sposób sprzedawać swoje produkty dalej na wschód – powiedział Andrzej Łyko, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Importerów Eksporterów i Kooperacji, po pierwszym kwartale rosyjskiego embarga.
Nie krył, że pierwsze tygodnie były dotkliwe. Firmom nie było łatwo z dnia na dzień zmienić kraj eksportu. Prognozy po 3 miesiącach były iście zatrważające: „Według prognoz straty producentów owoców i warzyw wyniosą niemal 500 milionów euro, a na początku 2015 roku dynamika eksportu do Rosji spadnie z 15 procent do jedynie 2-3 procent”. I rzeczywiście konieczna okazała się pomoc zarówno polskiego rządu, jak i Komisji Europejskiej.
Straty odnotował też polski transport: problem utraconych zarobków objął około 30 tys. polskich przewoźników (700 mln euro).
Jeszcze przez rok Rosja pozostanie bez m.in. nabiału z Litwy, jabłek, gruszek i mrożonek z Polski, francuskich serów, owoców morza z Kanady, łososi z Norwegii i Islandii, pomidorów z Albanii i winogron z Czarnogóry, słodyczy z Ukrainy, drobiu z USA oraz UE, kiwi z Australii. Polska stara się nie tracić ducha – sadownicy chcą zainwestować w produkcję na miejscu Obwodzie Kaliningradzkim.„Im dłużej będzie obowiązywać embargo, tym gorzej dla nas” - dowodzi „Tygodnik Rolniczy”.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)