SIGAN: Od szczytu w Wilnie, który (jeśli pamięć mnie nie zawiodła) odbył się w listopadzie 2013 roku upłynęło dużo wody. Więc w stolicy Łotwy należałoby podsumować to, co udało się osiągnąć. Co według Pana jest in plus (jeśli jest) i co in minus?
POTOCKI: Przede wszystkim, proszę zwrócić uwagę na ten fakt, że zjazd wileński zapoczątkował swego rodzaju kryzys w stosunkach europejsko-rosyjskich w kontekście ukraińskim. I do dnia dzisiejszego nie widać jakiegoś pozytywnego rozwikłania tego kryzysu.
Druga rzecz, w stosunku do tego, co było w Wilnie, nastąpiła pewnego rodzaju stagnacja we wzajemnych stosunkach. Dlaczego? Unia Europejska nie za bardzo wie, jak poradzić z narastającym kryzysem na Wschodzie. I już same zapowiedzi szczytu, w zasadzie, nie napawają optymizmem dlatego, że główne oczekiwania krajów „Partnerstwa Wschodniego", czyli otwarcie na akcesję europejską plus ewentualnie ruch bezwizowy, z góry zarzucono. Stąd też taki wniosek, że odbywa się w tej chwili kolejny dwudniowy szczyt „Partnerstwa Wschodniego". Ale jakiegoś przełomu, czy sukcesu spodziewać się nie trzeba. Raczej bym sprowadził to do wymiaru spotkania czysto technicznego i medialnego, gdzie wiele rzeczy zostało już ustalono zanim ten szczyt się odbył.S: Ukraina i „Partnerstwo Wschodnie". Czy jej zaloty mogą wpłynąć na oczekiwania? A są przecież nie małe. Na co Poroszenko może liczyć?
P: Jak już mówiłem, Poroszenko zakładał ruch bezwizowy i perspektywę integracji europejskiej. Obydwie rzeczy tak naprawdę zarzucono, bo w jednym i drugim przypadku uznano je za przedwczesne. To też jest konsekwencją swego rodzaju kryzysu w stosunkach między Brukselą a Kijowem. Z jednej strony EU udziela pomocy niewystarczającej dla Ukrainy, a z drugiej strony okazuje się, że prognozy gospodarcze i społeczne dla Ukrainy są gorsze, niż spodziewali się eksperci europejscy. Po pierwsze, mamy kryzys, jeżeli chodzi o realizację formuły Mińsk-2. A po drugie nie za bardzo też wiadomo jak Ukrainie pomóc skoro ona nie ma programu konsekwentnych reform. To, co się robi, ma charakter ściśle doraźny i uwarunkowany żądaniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Dzisiaj sytuacja Ukrainy jest gorsza niż przewidywano.
S: Przecieki o projekcie deklaracji są raczej niepocieszające dla organizatorów Ryskiej imprezy i w swoim europejskim gronie Ukraina, Gruzja i Mołdowa są bodaj niemile widziane. Więc, na co mogłyby liczyć?P: Na dzień dzisiejszy jedynie, na co można liczyć — to potwierdzenie i ratyfikacja umów stowarzyszeniowych. Natomiast w którą stronę pójdzie następny krok, to jedna wielka niewiadoma. W sytuacji z Ukrainą i Gruzją jest problem z samą ratyfikacją układu stowarzyszeniowego. Poroszenko, jako minimum, zakładał, że przynajmniej układ stowarzyszeniowy zostanie ratyfikowany przez poszczególne kraje. A sytuacja wygląda na to, że jest cała grupa krajów, gdzie problem ratyfikacji w ogóle nie został poruszony. To też dowodzi, że między Brukselą a krajami „Partnerstwa" pojawił się kryzys braku zaufania, który wynika, po pierwsze, bardzo często z nieudolności poszczególnych rządów. A po drugie z tego, że i kraje EU i kraje „Partnerstwa Wschodniego" powinny jakoś odnieść się do stosunków z Rosją.
S: No i właśnie ten problem utkwił w martwym punkcie…
P: Dokładnie. Problem rozszerzenia Unii Europejskiej i integracji tych krajów utkwił w martwym punkcie i nie wiadomo, w którą stronie pójdzie.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)