— Jestem zaskoczony tym, co Pan mi powiedział. Nie śledzę wszystkiego. Nie mam pojęcia o tym, że instytucja mojego państwa mogłaby ułożyć i ogłosić takie oświadczenie, czy dokument. To jest przecież ważna instytucja.
— To jest doktryna.— A doktryna, to w ogóle jest jak racja stanu. No wie Pan, może Pan trochę przesadza?
— Nie, ja cytuję ze strony internetowej Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
— Szanowny Panie Leonidzie. Znamy się od roku i zawsze Pana opinia była rzeczowa. Mam, więc, wrażenie, że to jest dokładnie tak, jak Pan mówi. Tym bardziej przykra to jest wiadomość. Z dziennikarskiego punktu widzenia byłby to jakiś skandal, bo jakże można ograniczać wolność słowa? Wolność słowa nie jest wprawdzie wartością najwyższą, ponieważ są inne wyższe wartości, na przykład życie lub zdrowie ludzkie.
— Przeczytałem niedawno Pański felieton „Oaza wolności słowa" i pozwolę sobie zacytować: „ W najgorszych komuszych czasach PRL nie było w mediach takiej totalnej propagandy kłamstw, półprawd i ćwierćprawd, jaką od dłuższego czasu uprawia „Gazeta Wyborcza" w sprawie ukraińskiego konfliktu. Czołowi tutejsi podżegacze wojenni, to Mirosław Czech i Wacław Radziwinowicz. To są źli ludzie. Mogę o tym osobiście zaświadczyć przed każdym sądem, ludzkim czy boskim." Chciałbym zauważyć, że redaktor Wacław Radziwinowicz nadal działa w Moskwie i nikt mu nie przeszkadza w jego szkalowaniu Rosji.— To jest właśnie dowód na tę fałszywą opinię, że jakoby w Moskwie i w ogóle Rosji panował wyłącznie „zamordyzm". Bo jeśli jest „zamordyzm", to ludzie są zamykani do więzień, pisma tracą możliwość publikacji i tak dalej. Wiadomo, co to znaczy „zamordyzm". Tymczasem ja mam wrażenie, że w Rosji jest wolne słowo, i działają tam organizacje pozarządowe, jakie chcą, istnieje opozycja. Panowie Czech i Radziwinowicz, jak napisałem w felietonie, głoszą nieprawdę. To jest taka goebelsowska propaganda. Powtórzę się jeszcze raz, że wolność słowa nie jest najważniejszą wartością, ale jest najważniejszym gwarantem wszystkich naszych ludzkich, obywatelskich wartości. — Pan przypomniał swoim czytelnikom trzy „przykazania" dziennikarzy: informować o wszystkim, oddzielać informację od komentarza i udzielać głosu drugiej stronie.
— Panie redaktorze, ja Ameryki nie odkryłem. To jest istotnie taki wzorcowy model, tak powinno być. Nie zawsze się to nam, dziennikarzom, udaje. Są pewne odchylenia. Ale jeśli w ogóle nie udziela się głosu drugiej stronie, to jest to zaprzeczenie wolności słowa.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)