Wiodące wydania internetowe łotewskich mediów informują o podpisanym przez ministrów sprawiedliwości krajów nadbałtyckich memorandum o współpracy, który ma pomóc w koordynowaniu działań związanych z wysunięciem wobec Rosji żądań spłaty odszkodowań za „szkody poniesione w czasie okupacji radzieckiej".
W pierwszej kolejności ministrowie porozumieli się co do metody wyliczenia sumy odszkodowań. Kolejnym krokiem będzie zredagowanie pozwu o uiszczeniu odszkodowania we współpracy z międzynarodowymi instytucjami prawnymi oraz przygotowanie podstaw prawnych, które umożliwią wysunięcie takich żądań.
Kraje nadbałtyckie uważają, że w okresie od 1940 do 1991 roku były okupowane przez ZSRR. Według Michaiła Sałkina, obrońcy praw człowieka i adwokata, kierownika „Moskiewskiego Centrum Praw Człowieka", Rosja jako spadkobierczyni ZSRR kategorycznia odrzuca takie postawienie sprawy. Według niego dowody krajów nadbałtykich nie są prawnie umocowane.Nikt nigdy nie uznał faktu okupacji i ONZ nie uznawało, aby ze strony jednego państwa podejmowane były jakiekolwiek nieprzyjazne działania pod adresem drugiego państwa. Nie ma żadnych dowodów potwierdzających fakt takiej okupacji. Na tamten moment, zgodnie z prawem międzynarodowym, kraje nadbałtyckie z własnej woli weszły w skład Związku Radzieckiego. Równie dobrowolnie z tego związku wystąpiły. Żądania spłaty odszkodowania za „szkody poniesione w okresie okupacji radzieckiej" to nowa idea państw Europy Wschodniej, które pod względem dobrobytu plasują się na ostatnim miejscu na Starym Kontynencie, i którym trzeba jakoś wyjaśnić przyczynę takiego stanu rzeczy. Najłatwiej jest obarczyć kogoś odpowiedzialnością za wszystkie niepowodzenia, aniżeli zastanowić się nad własnymi błędami, które doprowadziły do takiego stanu rzeczy — powiedział Michaił Sałkin.
Zaznaczył też, że roszczenia wobec Federacji Rosyjskiej noszą wybitnie mglisty i nieskonkretyzowany charakter.
Wyliczenia wysokości kompensacji jest w ogóle dziwaczną procedurą. Żaden ekspert specjalizujący się w prawie międzynarodowym nie określi wysokości „szkód poniesionych w okresie okupacji". Mało tego, kraje nadbałtyckie uważają, że owa „okupacja" zaczęła się niemalże w latach czterdziestych, a wtedy obszar tych krajów znajdował się pod okupacją nazistów. W zasadzie, ich przekaz jest prosty i brzmi: Dajcie nam pieniędzy. — zauważył Sałkin.
Adwokat jest przekonany, że nawet jeśli uda się doprowadzić sprawę do sądu, to tam spełźnie ona na niczym.W danym przypadku nie ma znamion przestępstwa, żeby można się było procesować. Nawet jeśli przyjmiemy, że kraje nadbałtyckie wygrają proces w Międzynarodowym Trybunale Karnym, to decyzja nie będzie mogła wejść w życia dopóty dopóki nie przejdzie przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. A tam na decyzję nałożone zostanie weto. Innymi słowy, na finiszu kraje wnoszące sprawę do sądu dostaną „prztyczka" w nos. — zakończył swój wywód Michaił Sałkin.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)