Sytuacja w regionie Azji i Pacyfiku ulega komplikacji. Ryzyko wybuchu wojny jest coraz większe. Przerzucenie amerykańskich sił wojskowych na Morza Wschodniochińskie i Południowochińskie oraz rozmieszczenie systemu przeciwrakietowego THAAD w Korei Południowej tylko komplikuje sytuację.
Chińska prasa nie przestaje tymczasem publikować gniewnych replik pod adresem kandydata na urząd sekretarza stanu USA Rexa Tillersona i przedstawiciela Białego Domu Seana Spicera. Ten ostatni oświadczył w czasie konferencji prasowej, że USA nie dopuszczą Chin do zajęcia terytoriów na Morzu Południowochińskim. Rzecznik chińskiego MSZ poradził Waszyngtonowi „większą ostrożność w słowach i czynach. W przeciwnym razie ucierpi na tym pokój w regionie".W rozmowie z rosyjską gazetą, pracownik naukowy Instytutu Dalekiego Wschodu RAN Aleksander Łarin zauważył: „Trump prowadzi znacznie ostrzejszą politykę wobec Chin niż jego poprzednik Barack Obama. Dotyczy to także relacji gospodarczych i problemów natury wojskowo-politycznej. Konflikt wojskowy między Chinami i USA nie należy już do sfery fantastyki. Dotyczy to przede wszystkim problemów na Morzu Południowochińskim, gdzie Chiny zbudowały wyspy, tworząc na nich bazę wojskową".
O tym, czego możemy się spodziewać od polityki Trumpa pisze również w internetowym wydaniu gazety Asia Times analityk Pepe Escobar. Brazylijski publicysta twierdzi, że niezależnie od przewagi militarnej nad Chinami, nowa administracja w Waszyngtonie nie zdecyduje się na blokadę wysp, bo oznaczałoby to wypowiedzenie wojny. W rzeczywistości USA chcą wymóc na Pekinie ustępstwa w handlu.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)