Ocet został w III Rzeczpospolitej synonimem Polski Ludowej. A ściślej PRL-u, bo propaganda III RP zredukowała Polskę Ludową do pustych półek sklepowych, do jedynie dostępnego w ciągłej sprzedaży octu. I do trzy literowego skrótu, do „PeeReLu", jak tamten ocet kwaśno wymawianego.
Takie zabiegi to nic nowego w naszym kraju. Pamiętam, jak w Polsce Ludowej prymitywna propaganda redukowała II Rzeczpospolitą do „zapałki dzielonej na czworo". I dzieci oświecała, że za sanacji bieda w kraju tak piszczała, że chłopi z Galicji musieli dzielić zapałki na czworo. Bo na całą im nie starczało.A wszystko było po to, mówiąc językiem współczesnej propagandy, pijarem zwanej, aby przedwojenną biedą przykryć biedę powojenną.
Niestety, przedwojenna zapałka krótką przykrywką była. Starsi ludzie, żyjący wtedy w Polsce Ludowej, często wspominali swą przedwojenną Rzeczpospolitą. Zwykle dobrze, bo czas goi rany.
Wspominali równie dobrze, jak dzisiaj starsi ludzie wspominają Polskę Ludową. Czas swej młodości, czasy aktywności, sukcesów zawodowych. Pewnie dlatego, im więcej było dzielonych zapałek w tamtym pijarze, tym więcej obywatele Polski Ludowej interesowali się II Rzeczpospolitą. I często przekornie sławili ją.
Czasem tylko prababcia rozstrzygała spór, która Polska była i jest lepsza. Kategorycznie twierdząc, że najlepiej to było za cara.
Jednak propagandziści III Rzeczpospolitej mieli większy problem z Polską Ludową, niż ich poprzednicy z II Rzeczpospolitą. Bo II RP najpierw rozbili najeźdźcy, a potem o jej ustroju i granicach zdecydowali zwycięscy sojusznicy. Łatwiej było się Polsce Ludowej od przegranej „sanacji" odcinać. Choć, już po 1956 roku, odcinanie zastąpiono stopniowym przyszywaniem do państwowej wizji dziejów kolejnych przedwojennych tradycji.
III Rzeczpospolita nie powstała w efekcie wojny, rewolucji, restauracji nawet. Zrodziła się z politycznego spółkowania demokratycznej wtedy, solidarnościowej opozycji ze zdolną jeszcze do prokreacji, reformatorską grupą w umierającej już PZPR. Zrodziła się przy Okrągłym Stole.
Była bytem nowym, oryginalnym, ale ewolucyjnie wyklutym z Polski Ludowej. I chociaż potem jej rządzące prawicowe elity i zjednoczony front medialny kreowali Polskę Ludową jako pokonanego PRL-owskiego smoka, to prawda była inna.
Za co pobrał sowitą „ofiarę". Przede wszystkim ustawę z dnia 17 maja 1989 roku o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Gwarantujące temu kościołowi olbrzymie przywileje. Zauważcie, tyle było od tamtego czasu „dekomunizacji" w naszym kraju, zwłaszcza „dekomunizacji prawa", a tej ustawy nikt nie chciał i nawet teraz, nie chce „zdekomunizować".
Elity polityczne państw z dojrzałym, zwłaszcza tych z imperialnym sznytem, potrafią w swej polityce historycznej zszywać ponure epizody z chwilami chwały. Ich wielkość tkwi w tym, że nie boją się swych czasów słabości.
Słabość intelektualna polskich prawicowych elit III RP polegała na tym, że wielkość swą chcieli budować przede wszystkim na negacji swych niedawnych partnerów z Polski Ludowej. Świecić swą wspaniałością wygaszając ich dorobek.
W wydanym w 1997 roku eseju Jacka Kuronia i Jacka Żakowskiego „Siedmiolatka czyli kto ukradł Polskę", Kuroń wspomina swoje rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim. Z roku 1993.
Kaczyński już wtedy uważał, że wywołaną „szokową terapią Balcerowicza" biedę należy propagandowo przykryć masową „dekomunizacją". Skoro „nie ma chleba, niech lud dostanie igrzyska".
Wtedy tak masowa dekomunizacja nie udała się, bo „postkomuchy" zjednoczyły się w SLD i dwukrotnie wygrały wybory. Bo ich wyborcy byli aktywnie zawodowi, stanowili zwartą, społeczną siłę.
Jest mu teraz łatwiej niż w 1993 roku. Bo prawica związana z PO i PSL skutecznie osłabiła lewą stronę sceny politycznej. Przez lata odbierała zasługi wielu ludziom tylko dlatego, że zasłużyli się w czasach Polski Ludowej. Uczyniła z tych zasług powód do wstydu, do ich anatemy.
I dlatego Jarosław Kaczyński postawił na ludzi, których największą zasługą jest brak zasług.
Ten brak zasług i PESEL „zaczynający się minimum od ósemki" są dzisiaj przepustką do karier w kontrrewolucji „Dobrej Zmiany". Do usuwania ze stanowisk związanych z Platformą Obywatelską elit III RP.
Ludzie lewicy nie są teraz z stanowisk usuwani, bo ich odsunięto już za rządów PO-PSL. Ale nie zwalnia nas to ze stałego obowiązku obrony naszych zasług, dorobku Polski Ludowej.
Przecież nikt inny za nas tego nie zrobi.
Piotr Gadzinowski, polski publicysta, Warszawa
Tekst pierwotnie został opublikowany na łamach „Trybuny".
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)