Po raz pierwszy stało się to jeszcze w nocy z 8 na 9 stycznia, kiedy to nieznani sprawcy wysadzili go w powietrze. Jednak do końca lutego mieszkańcy okolicy z własnej nieprzymuszonej woli postanowili go odbudować w czynie społecznym, co polski ambasador nazwał „cudem".
W polskich mediach, zwłaszcza prawicowych, ten incydent odbił się szerokim echem — krzyczano o „rosyjskiej prowokacji". Ukraińcy długo nie przyznawali się do winy. Rzecznik Prawego Sektora zaprzeczył, jakoby członkowie organizacji mieli coś wspólnego z aktem wandalizmu, a portal „Gazety Polskiej" czyli niezależna.pl — cytował go na dowód tego, że sprawę musieli wywołać Rosjanie.
Co ciekawe, Adamiec, który poinformował o tym, co zastał w Hucie Pieniackiej, wracał właśnie z Podkamienia — innej miejscowości, gdzie pomnikiem uczczono polskie ofiary UPA (wspomniany wcześniej 4 Pułk SS, który w Hucie Pieniackiej był głównym sprawcą mordów, w Podkamieniu tylko „pomagał"). W Podkamieniu także ktoś wymalował na czerwono „Śmierć Lachom". W ostatni weekend podobne wezwanie zachęceni bezkarnością nacjonaliści umieścili też na pomniku profesorów Uniwersytetu Lwowskiego zamordowanych w 1941 r. Szkody w Hucie Pieniackiej zdążono już usunąć, jednak nie wiadomo, czy ukraińskie nacjonalistyczne bojówki nie zaatakują znowu ktoregoś „symbolu pojednania".
Już w 2009, kiedy w Hucie spotkali się Lech Kaczyński, Wiktor Juszczenko i rodziny pomordowanych, w obchodach przeszkadzała grupa działaczy Swobody.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)