I będziemy kontynuować w ten sposób: można i trzeba razem tę prawdę ujawnić — na przykład o tym, czy atak chemiczny w Syrii miał miejsce, a jeśli tak, to kto za nim stał.
Nie denerwujcie ludzi tymi waszymi faktami
Co nie przeszkadza mu pracować i działać. Tak mówił w Hoover Institution na Uniwersytecie Stanford (Kalifornia) podczas seminarium: „Dyplomacja publiczna w społeczeństwie postprawdy”. O niej, postprawdzie, także mówił. Raport trafił do mnie w wersji papierowej, a szkoda, takie dokumenty chciałoby się przedstawić czytelnikowi w całości, w formie linka.
Ankieta
- Turcja5.8% (173)
- USA27.0% (804)
- Izrael21.2% (631)
- Asad6.6% (197)
- Syryjska opozycja24.6% (732)
- Terroryści14.8% (439)
W tłumaczeniu z oksfordzkiego na polski oznacza to sytuację, kiedy prawda nie jest konieczna, jeśli jest niewygodna. Jeśli jakaś część jakiejś populacji ma już ustalone przekonania, to nie wchodźcie do niej z prawdą (czyli z tymi waszymi faktami). Tylko na próżno zdenerwujecie ludzi.
Tutaj widzimy też coś podobnego ze strony nawet naszych „dyplomatycznych partnerów”, a raczej opinii publicznej ich krajów. Na przykład: Rosja ingeruje w wybory głów państwa na całym Zachodzie. Lub: Baszar al-Asad jest dyktatorem, który niszczy własny naród i truje go bronią chemiczną. My w odpowiedzi na to mówimy: pokażcie fakty. W zamian otrzymujemy: jakie inne fakty? Po co? No nasi ludzie nie chcą dobrowolnie przyjąć niczego, co mogłoby podważyć ich dotychczasowe przekonania. Przekonania, które my też im ukształtowaliśmy.
W pełni popieram jego impuls: dajcie Bruce’owi dużo pieniędzy. Chociażby tylko za to, że on w swoim raporcie mówi nam: prawda mimo wszystko istnieje, nawet w epoce postprawdy.
Bądźmy przyjaciółmi
Trzeba być wielkim optymistą, aby podobnie jak Bruce powiedzieć: „Fakty rzeczywiście istnieją, one są i nie możemy bez nich żyć… Po tej stronie Atlantyku sondaże pokazują, że Amerykanie chcą prawdy opartej na faktach”.
A kiedy Amerykanie chcą prawdy i istniejących „gdzieś obok” faktów, to w czym problem — dać im te fakty i tę prawdę.
Ponieważ mowa o resorcie polityki zagranicznej USA, czyli o sprawach międzynarodowych, istnieje oczywista okazja do ujawnienia prawdy — historii o broni chemicznej w Syrii.
Postprawda to (patrz wyżej) powstające osobiste przekonania, które spróbuj obalić faktami. A prawdę — cóż, najpierw trzeba ustalić, czy w ogóle użyto broni chemicznej w Chan Szajchun, na terytorium kontrolowanym przez opozycję zbrojną, 4 kwietnia.Jeśli nie było takich faktów, znaczy, że nie było ataku chemicznego. Ale jeśli miały one miejsce i jest to potwierdzone fizycznymi dowodami, to następnie trzeba ustalić, kto użył tej broni. To samo z dowodami rzeczowymi w rękach. Na przykład można pojechać na lotnisko syryjskich Sił Powietrznych w Esch-Shayrat (gdzie USA wystrzeliły już 59 „Tomahawków”) i znaleźć tam ślady broni chemicznej.
Udokumentować je. Porównać je z tymi, które zebrano (jeśli zebrano) na miejscu domniemanego ataku. I to wszystko.
A dalej powtórzmy wiadomości z ostatnich dni. Rosja (i Chiny, i inni) proponują OPCW — Organizacji do spraw Zakazu Broni Chemicznej — wysłać na miejsce ewentualnego przestępstwa komisję, która będzie się jednak składać z neutralnych ekspertów (których społeczeństw nie zaatakowała postprawda). Organizacja nie chce. W szczególności nie pozwalają na to Amerykanie.
Prezydent Syrii Baszar al-Aasad wysłał list do ONZ z prośbą o wysłanie delegacji ekspertów w celu zbadania tego, co się stało w Chan Szajchun. Na razie nikt nikogo nie wysyłał.
Rosyjski przedstawiciel w OPCW (oto pełny tekst jego wystąpienia) pokazuje te same zdjęcia, które zawodowi fałszerze pokazują jako dowody użycia sarinu. Na zdjęciach są dowody na to, że to żaden sarin (rozszerzone źrenice, zamiast zwężonych).Amerykański ekspert, profesor Massachusetts Institute of Technology Theodore Postol bada inne zdjęcia z tej samej serii niewiadomo skąd wziętych „dowodów” i widzi na nich kawałek metalu, który w żaden sposób nie mógł zostać zrzucony z powietrza (to jest przez syryjskie siły powietrzne), wyraźnie wysadzono go na ziemi.
Eksperci nie chcą nigdzie jechać. Najwyraźniej boją się niepokoić ofiary nadchodzącej ery postprawdy: fakty nie są im potrzebne, jeśli są one sprzeczne z już istniejącymi przekonaniami, że wszystkiemu winny jest prezydent Syrii, a także Rosja.
Drogi Bryce Whartonie, mówi Pan, że Amerykanie chcą prawdy opartej na faktach. Amerykanie nie są sami. Chcemy tego samego. A jeśli tak jest, to zaprzyjaźnijmy się i róbmy to wspólnie.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)