Według polskich władz zaś, „gloryfikującymi komunizm" są pomniki żołnierzy Armii Czerwonej, którzy oddali swe życie za wyzwolenie Polski i uratowanie nas przed fizyczną likwidacją, jaką szykował nam niemiecki okupant.

MIKOLIN — BRAMA DO ZIEM ODZYSKANYCH
Jednym z takich zagrożonych dewastacją pomników naszych Wyzwolicieli jest pomnik w Mikolinie. Mikolin to mała miejscowość nad Odrą na zachód od Opola. Na początku 1945 roku stała się miejscem zaciekłych walk z Niemcami. To tu Armia Czerwona podjęła pierwsze próby sforsowania Odry. Wraz z Armią Czerwoną na tym kierunku nacierała też 2 Armia Wojska Polskiego. Sformowana już na wyzwolonych wschodnich terenach Polski, składała się głównie z byłych żołnierzy Armii Krajowej, którzy po rozwiązaniu AK przez rząd londyński, na Lubelszczyźnie i Podlasiu, a także na Mazowszu jak również ocaleni w Powstaniu Warszawskim żołnierze masowo wstępowali w szeregi Wojska Polskiego, by dalej bić się z okupantem. Obecna władza udaje, że o tym nie wie i nie pamięta. My pamiętamy jak było. Celem natarcia było uchwycenie przyczółków na lewym brzegu Odry, a następnie rozwinięcie ataku w kierunku z południa na Berlin. Obronę stanowiły oddziały niemieckiej artylerii, Volkssturmu oraz oddziały estońskich ss-manów. W Mikolinie stał most, wysadzony przez niemiecką obronę tuż przed przybyciem Armii Czerwonej. Pierwsze oddziały Armii Czerwonej zdążyły jeszcze Odrę przekroczyć po lodzie. Wkrótce jednak ostrzał niemieckiej artylerii, krusząc pokrywę lodową, powstrzymał radzieckie natarcie. Dalsza część ataku miała już formę desantu łodziami na lewy brzeg Odry. Przeprawiano się na łodziach, silnie ostrzeliwanych przez niemiecką artylerię.Przyczółki uchwycono, ale podczas desantu życie straciło ok. 400 radzieckich żołnierzy. Pochowano ich na brzegach rzeki. Dziś tych grobów już tam nie ma. W latach 70-tych dokonywano ekshumacji i przenoszono takie mniejsze cmentarze do większych regionalnych ośrodków. Dziś ci żołnierze spoczywają w Opolu. Obok wojennego cmentarza, tuż obok mogił żołnierzy, jeszcze przed zakończeniem działań wojennych rozpoczęto budowę monumentu upamiętniającego ich poświęcenie i ofiarę w walce o pokonanie nazistowskiej bestii.
Jest to pomnik szczególny.
Ciekawy architektonicznie obelisk, z którego wystają sylwetki łodzi. To pierwszy, nie tylko na ziemiach polskich, ale pierwszy na terenach wyzwolonych przez Armię Czerwoną Europy pomnik, który upamiętnia radzieckich żołnierzy.
MIAŁ BYĆ ROZEBRANY. SOŁTYS NIE POZWOLIŁA
W czasach PRL, z udziałem miejscowych władz co roku pod pomnikiem odbywały się uroczystości upamiętniające forsowanie Odry przez I Front Ukraiński. Od lat nie remontowany pomnik stopniowo niszczał i podupadał. Wraz z coraz większa nagonką władz na radzieckie pomniki władze zaczęły naciskać na miejscowy samorząd, by ten pomnik zdemontował. Argumentowano, że niszczeje, grozi być może zawaleniem, a poza tym nikt się nim już nie interesuje. Miejscowa sołtys, odważna kobieta, Jolanta Zagłoba postawiła się władzom i powiedziała — nie! Mieszkańcy Mikolina, którzy są mieszkańcami tej miejscowości właśnie dlatego, że radzieccy żołnierze oddali za to życie, postanowili mimo zewnętrznych nacisków razem ze swoja sołtysową pomnika bronić.Napisali list do Jerzego Tyca, przewodniczącego Stowarzyszenia „Kurs" zajmującego się renowacją pomników i miejsc pamięci związanych z Armia Czerwoną o pomoc. Tyc podjął wyzwanie i rozpoczął remont. Remont trwał dwa lata. W renowacji pomnika wzięło udział wielu ludzi. Przyjeżdżali z różnych miejsc Polski. Na dzień, na dwa, a czasem tylko na kilka godzin brali udział w przywracaniu mu dawnej świetności. Pomagali też mieszkańcy Mikolina.
Po dwóch latach, wykonywanych z różną częstotliwością prac, remont się zakończył. Uroczyste odsłonięcie pomnika zaplanowano na 22 czerwca, czyli zupełnie przypadkowo w ten sam dzień, w którym polski Sejm, rekami proamerykańskiego PiS-u uchwalał zgodę na historyczny i polityczny wandalizm i niszczenie pomników naszych wyzwolicieli w Mikolinie zawracają kijem… Odrę. Uroczystości, czczące zwycięstwo nad niemieckim faszyzmem, zdarzają się w Polsce coraz rzadziej.W narracji historycznej tej władzy zwycięstwo to nie ma wielkiego znaczenia, a nawet za zwycięstwo nie jest już uznawane.

Władze miasta w obliczu wszechobecnej w polskich mediach nagonki na Rosję bały się zaprosić jej przedstawicieli. Bez Rosjan, którzy miasto wyzwalali, świętowanie wydaje się co najmniej dziwne. Zapewne zdając sobie sprawę z absurdalności tej sytuacji, włodarze Zgorzelca chcąc wyjść z tego jakoś z twarzą, zamiast Rosjan, zaprosili stacjonujących w pobliżu… amerykańskich żołnierzy. Pomyśleli chyba, że ktoś z Wielkiej Trójki wystarczy?
W MIKOLINIE — NADAL Z SZACUNKIEM I POWAGĄ
Tym bardziej cieszyć może wydarzenie w nadodrzańskim Mikolinie, w którym wzięły udział, tak jak należy, delegacje Rosji, w osobach konsula i atache wojskowego, oraz delegacja Białorusi.Przy dźwiękach radzieckich i polskich pieśni okresu wojny, złożono wieńce. Mówcy podkreślali znaczenie walk jakie stoczyli na tej ziemi radzieccy żołnierze i obowiązku wdzięczności i pamięci o ich bohaterstwie i ofierze. O ich znaczeniu dla powojennych polskich granic i polskości Ślaska Opolskiego.
Nawet przedstawicielka Mniejszości Niemieckiej mówiła o tym, że nie można niszczyć żadnych pomników, bo są one żywym świadectwem historii i mniejszość, którą ona reprezentuje, opowiada się za pozostawieniem pomnika na jego miejscu. Na przybywających na uroczystość gości czekał poczęstunek, który z własnych środków przygotowali i serwowali bardzo otwarci i goscinni mieszkańcy Mikolina. Była kawa, herbata, napoje i ciasta.
Po zmianie ustawy nie wiadomo jak długo uda się ten pomnik obronić. Nie tylko przed PiS-em, ale i „nieznanymi" sprawcami, którzy ewidentnie, za przyzwoleniem czy inspiracją władz, w sposób zorganizowany i planowy, jeżdżą w grupach, jakiś lotnych brygadach po całej Polsce dewastując radzieckie pomniki i cmentarze.
Na koniec uczestnicy uroczystości z goździkami w rękach, poszli na pobliski most. Wrzucili te kwiaty do Odry, rzeki która zabrała życie tym żołnierzom.
Sołtys i mieszkańcy Mikolina obiecali dalej bronic pomnika, ale w obliczu nowej fali polskiego makkartyzmu, gdy zdziczenie i kłamstwa idą z samej góry, nie wiadomo już jak można to robić skutecznie.
Bezpieczne są na razie jedynie pomniki na miejscach pochówku radzieckich żołnierzy. Poprawki do ustawy pozwalające na demolowanie naszych miejsc pamięci, wyłączają jeszcze cmentarze spod ich działania.
Do czasu zapewne.
Dziękujemy Stowarzyszeniu „Kursk", nieugiętym mieszkańcom Mikolina oraz darczyńcom, bez których pomocy pomnika nie udałoby się odrestaurować.
Jarosław Augustyniak, polski publicysta, Warszawa
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)