— Jako ekspert od geopolityki — co Pan o tym sądzi?
— Byłbym bardzo pozytywnie zaskoczony, jeśliby to rzeczywiście okazało się prawdą, a nie tylko polityczną grą, dlatego że cały problem polskiego przemysłu, nie tylko obronnego, polega właśnie na braku technologii.
Otóż od '89 roku skutecznie pozbywaliśmy się różnego rodzaju zasobów produkcyjnych, w tym również zakładów zajmujących się przemysłem obronnym. Ja sam pochodzę z Mielca, gdzie przecież istniała bardzo duża fabryka samolotów i gdyby faktycznie okazało się, że Polska już nie chce być wyłącznie nabywcą, rynkiem zbytu dla krajów bardziej zaawansowanych technologicznie, a po prostu krajem, który sam te technologie przejmuje, produkuje, to byłby bardzo duży krok do przodu. Natomiast ja się zastanawiam, czy w tym wypadku nie chodzi też o problem obsługi tych Patriotów.Z tego, co powszechnie wiadomo, Amerykanie, jeśli decydują się na obecność w jakimś kraju, czy też operacje wojskowe w którymś z nich, zazwyczaj rezerwują sobie prawo do jednostronnego zarządzania wszelkiego rodzaju systemami obronnymi i zazwyczaj to oni przejmują nad tym dowództwo, więc może też chodzić o to, że być może w tej ofercie, która została przedstawiona Polsce, w ogóle nie uwzględnia się zarządzania ze strony polskiej.
Nie byłoby to niczym nowym, bo na ten aspekt współpracy z USA narzekało wiele państw, które posiadają amerykańskie instalacje wojskowe bądź amerykańskie wojska na swoim terenie.
— Problem polega na tym, że cała ta sprawa wynikła praktycznie bezpośrednio po wizycie Trumpa w Polsce i podpisaniu wspólnego memorandum.— Być może dochodzi do jakiegoś rozdźwięku w stosunkach polskiego rządu z rządem amerykańskim. To byłoby jeszcze większym zaskoczeniem, dlatego że przecież większość elit partii obecnie rządzącej wywodzi się z różnego rodzaju szkoleń organizowanych przez Departament Stanu USA, różnego rodzaju instytutów, fundacji amerykańskich. Byłoby to pewnego rodzaju zaskoczeniem, ale może to również być aspekt pewnego rodzaju przemian geopolitycznych występujących na świecie, a których Polska jest tylko jakby elementem. Mam tu na myśli przede wszystkim zwrot w polityce amerykańskiej, który polega przede wszystkim na próbie blokowania rozwoju ChRL, co może skutkować chęcią odprężenia stosunków amerykańsko-rosyjskich — i to chęcią ze strony Ameryki.
Amerykanie dobrze wiedzą, że nie są w stanie sobie poradzić ze współpracującymi ze sobą Rosją i Chinami, więc mogą chcieć, brzydko mówiąc, odpuścić ten region Europy Środkowo-Wschodniej, a jednym z sygnałów takiego odpuszczenia może być także rozdźwięk w stosunkach polsko-amerykańskich. Będzie to zresztą potwierdzeniem tych tez, o których ja i moje środowisko mówimy już od lat, tzn. że Polska dla Stanów Zjednoczonych nie jest żadnym strategicznym partnerem, natomiast bardzo często Amerykanie, jak zresztą i inne kraje, lubią wykorzystywać do własnych gier państwa tego typu.No niestety w tym wypadku, niestety oczywiście dla rządu, bo dla samej Polski to być może jest dobry sygnał, teza zaczyna się sprawdzać.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)