„Gdy wszyscy wiedzą, że coś jest niemożliwe, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie, i on to robi" — mówił Albert Einstein.
Kto po dwóch wojnach czeczeńskich, mógł przypuszczać, że Czeczenia w 15 lat zostanie odbudowana, a stosunki z Moskwą znormalizują się.
Wszyscy wiedzieli, że jest to niemożliwe.

Syn Ramzan Kadyrow wydaje się też nie wiedzieć co jest niemożliwe i kontynuuje drogę ojca.
Młody Czeczeniec na tapecie swojego telefonu ma Fidela Castro. Dlaczego? Mówi, że to jego idol. Szybko dodaje: „Zorganizowano na jego życie około 400 zamachów". Cokolwiek chce przez to powiedzieć, robi wrażenie ilość prób zabójstwa przywódcy kubańskiej rewolucji, szczególnie, że za większością z nich stały służby „przewodniej demokracji świata".

Co dodać? Może to, że nie wszędzie umarł świat idei i nie wszystko jeszcze stracone.
Są młodzi, ale na tyle dorośli, że pamiętają dwie ostatnie wojny. Dla wielu młodych ludzi na zachodzie, ostatnia wojna, to II wojna światowa. Ona także jest żywa w pamięci młodych Czeczeńców, ale dwie wojny w latach 1994-1996 i 1999-2002 pozostawiły rany, które noszą do dzisiaj.
„Wielu, może zbyt wielu, polityków zachodnich, zwłaszcza amerykańskich, chciałoby prowadzić wojnę z Rosją, naszymi rękami i za cenę naszego życia. Nasi ojcowie, kuzyni, nasi bracia pamiętają „dobre rady" instruktorów na amerykańskim żołdzie, podczas obu wojen. Oni mieli swoje interesy, a nasze były tylko ofiary. My też mamy prawo: żyć, rozwijać się, uczyć się, wychowywać dzieci i cieszyć się życiem" — dodaje Abdulla.
Minister do spraw młodzieży Czeczenii, Isa Ibragimow ma lat 25, na spotkaniu wydaje się trochę stremowany, ale po rozpoczęciu rozmowy, wszystko mija.

Diagnozował problemy niczym stary wyjadacz polityczny, a o sposobach ich rozwiązywania mówił ze stanowczością i przekonaniem doświadczonego człowiek.
„Bywają takie sytuacje w życiu, że człowiek zmuszony jest dojrzewać o wiele wcześniej niż rówieśnicy" — dodaje jakby na usprawiedliwienie, choć niepotrzebnie, bo przedstawiona diagnoza problemów czeczeńskiej młodzieży i sposoby ich rozwiązywania, zaświadczają, że znalazł się na właściwym miejscu.
Nie inaczej, po względem moich odczuć, przebiegało spotkanie z kierownictwem czeczeńskiej telewizji. Problemy u nich takie jak wszędzie, możliwości ich rozwiązywania różne.
Wicedyrektor Czeczeńskiej Telewizji i Radia „Groznyj" Ilham Wachidow przy okazji wycieczki po budynku TV GROZNYJ, podzielił się i prywatną historią.

Straciwszy poczucie czasu, osłabiony bezczynnością i beznadzieją położenia, szukając w piwnicy innego, bardziej przyjaznego świata zaczął czytać. Przeczytał — przy świeczce wszystko co było do przeczytania, a kiedy pozostał mu tylko słownik rosyjsko-arabski, postanowił uczyć się języka arabskiego. Należy dodać, że mimo traumy izolacji, uczynił to skutecznie.
Mówi, czyta i pisze po arabsku.
Przyznaje, że nie pamięta jak to się stało, ale wie, że stało się to przy świeczce w piwnicy. Kiedy wchodził do piwnicy mówił tylko po czeczeńsku i rosyjsku, kiedy wyszedł mówił także po arabsku.
Nikt nie odważył się zapytać, jak długi czas spędził w piwnicy, gdzie za słońce służył mu płomień świecy.
Wojna nie uczyniła go zgorzkniałym, mającym do całego świata pretensje o wszystkie nieszczęścia, jakie spotkały Czeczeńców, ale ukształtowała go w poczuciu przynależności do narodu, odpowiedzialności za przyszłość i w przekonaniu, że każdy naród powinien troszczyć się o własną kulturę i tradycję.
Podczas spotkania z Przewodniczącym Izby Społecznej Czeczenii Gairsołtem Batajewem, spotkała nas kolejna niespodzianka. (Większość z nas pamięta wizyty państwowe kobiet-polityków w Arabii Saudyjskiej i problemy z nakryciem głowy). Kiedy koleżanka z grupy, zaczęła zakładać chustę na głowę, usłyszała z ust przewodniczącego: „Proszę tego nie czynić, to nie jest obowiązkowe, dotyczy to tylko naszych kobiet, i to tylko tych, które są muzułmankami". Co dodać, co ująć?
Najlepiej przyjechać do Czeczenii, pójść na targowisko, popatrzeć na młode kobiety i zobaczyć, że obok ubranych w strój tradycyjny idzie dziewczyna ubrana, nazwijmy to po europejsku. Nikt nie rzuca w nią kamieniami, nikt nie pokazuje jej palcami, ponieważ i jedna, i druga stanowią współczesny obraz Czeczenii.
Nie lepszy i nie gorszy, taki jaki jest.
Beslan Terekbaev to kolejny „starzec", wśród elity czeczeńskiej władzy. Lat 37, z wykształcenia lekarz-pediatra, z zamiłowania reżyser, aktor, scenarzysta i producent filmowy. Od 2014 roku dyrektor generalny Czeczenfilm. W tym roku rozpoczął zdjęcia do filmu w koprodukcji z Indiami pt. „Najlepsi przyjaciele". Marzenia miał prozaiczne, po wojnie chciał zostać milicjantem. Matka miała inne plany, przede wszystkim chciała, aby jej syn pozostał wśród żywych, dlatego klękając prosiła, aby porzucił chęć bycia stróżem prawa. Posłuszny syn, wybrał medycynę, spełnił życzenie matki i zaczął kręcić filmy.
Taka jest współczesna Czeczenia.
Grozny to nie Las Vegas, ale kto powiedział, że wszystko ma być ma „modłę amerykańską".
Młodzi Czeczeńcy chcą integracji z zachodem, ale na zasadach równości i z poszanowaniem tradycji. Nie są im obce stolice państw europejskich i obowiązujący tam styl życia, twierdzą jednak, że w ich tradycyjnym, czeczeńskim stylu, są elementy, które powinny być kultywowane.
W Czeczenii nie ma domów dziecka i domów dla osób starych. Brak tego typu miejsc to nie przejaw oszczędności w budżecie republiki, ani też brak zainteresowania tymi problemami.
Owe „braki", to przejaw tradycji i kultury.
Hasło „wszystkie dzieci są nasze" tu realizuje się w praktyce, nie tylko w przestrzeni medialnej. Dziećmi-sierotami zajmuje się, przyjmuje jak swoje, dalsza rodzina i nie jest to obowiązek narzucony, ale uświęcona latami tradycja.

Kiedy spotykasz takich ludzi i wiesz, że historia ich życia, to nie durnowaty serial czy imaginacje będące efektem bezideowości i relatywizacji, to nabierasz respektu.
Wychowani bezstresowo ich rówieśnicy na zachodzie, oceniając na forach internetowych ich kraj, ich rację i im podobnych, nie mają pojęcia o niczym, ale za to pewność siebie i poczucie uczestnictwa w „lepszej" kulturze. Zapomnieli, a może nikt im nie powiedział, że kultur się nie wartościuje.
Aleksander Kwaśniewski, polski publicysta, Czeczenia — Warszawa
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)