Najpierw rozmawialiśmy w chińskim stylu, czyli musiałem im zreferować genezę, procedury obchodów i na koniec spór o uczestnictwo Donalda Tuska. Bo myślałem, że o tym chcieli pogadać.
Tym razem intuicja zawiodła mnie. Powodem ich zainteresowania były hasła prezentowane podczas Marszu. I dlatego po tradycyjnym, chińskim „owijaniu w bawełnę", pod koniec naszych rozmów pytali mnie: czy rząd polski zamierza zakazać Chińczykom wjazdu do Polski.Kiedy wyraziłem zdumienie, w odpowiedzi usłyszałem, że „podczas Marszu Niepodległości jego liderzy deklarowali, że w Polsce mogą mieszkać tylko przedstawiciele rasy białej".
CZYLI NIE AZJACI
Kiedy spontanicznie przyjąłem rolę rzecznika polskiego rządu i uspakajałem ich, że takie hasła prezentowali jedynie radykalni uczestnicy Marszu, że te hasła niezgodne są z obowiązującym w Polsce prawem, to zauważyłem nieskuteczność takich argumentów.
Skoro ten marsz był największym — usłyszałem w odpowiedzi — to znaczy, że prezentował poglądy większości Polaków. Dlaczego, kiedy podczas Marszu w czasie najważniejszego święta państwowego, niesiono hasła niezgodne z polityką rządu i łamiące polskie prawo, policja nie zakazała prezentowania ich?
W Chinach policja zareagowałaby na takie łamanie prawa od razu. A skoro policja nie chciała interweniować w czasie Marszu, to czemu nie aresztowano antyrządowych przestępców zaraz po demonstracji?Na dowód tych wątpliwości, jedna z chińskich dziennikarek wyświetliła na swoim smartfonie wypowiedź pana ministra Błaszczaka bagatelizującego radykalne hasła Marszu.
Warto wiedzieć, że chińscy dziennikarze — i ich czytelnicy też — niezwykle biegle korzystają z Internetu. Nie tylko z chińskich portali, także polskich, zachodnioeuropejskich i amerykańskich. I pewnie dlatego przekaz, że Polska nie chce u siebie Azjatów po ostatnim Marszu Niepodległości już powędrował w cały azjatycki świat.
CZY TAKĄ OPINIĘ UDA SIĘ NAM SZYBKO ZMIENIĆ?
Obawiam się, że nie. To prawda, że pan prezydent Andrzej Duda jednoznacznie potępił rasistowskie zachowania krajowych narodowców i wykluczył ich z polskiej wspólnoty narodowej. Podobnie uczynił odpowiedzialny za kulturę i dziedzictwo narodowe pan wicepremier Piotr Gliński, który odciął się w imieniu rządu od prezentowanego podczas Marszu Niepodległości rasizmu, ksenofobii i zwyczajnego chamstwa. Odciął się po kilku dniach nawet pan prezes Jarosław Kaczyński.
Ale już odpowiedzialny za gospodarkę pan wicepremier Mateusz Morawiecki przez pierwsze dni bagatelizował prezentowany przez narodowców rasizm, ksenofobię i zwyczajne chamstwo. I taki przekaz, niestety, dominował w zagranicznych mediach.
Teraz nie wystarczają tylko potępienia przywódców partyjno — rządowych IV RP. Nie wystarczą ich tłumaczenia, że były to hasła nic nie znaczącego marginesu. Moi chińscy przyjaciele po raz pierwszy poczuli się zagrożeni w naszym kraju. Oni i ich rodziny. I nie uwierzą w szczerość rządowych deklaracji, dopóki ów rasistowski margines nie będzie przykładnie ukarany. W ich krajach takiego, publicznie prezentowanego rasizmu nie toleruje się.Opinię chińskich dziennikarzy elity PiS mogą zlekceważyć. Podobnie jak i innych zagranicznych mediów.
Ale te same lekceważące krajowy faszyzm elity jednocześnie stale zabiegają o chińskie kredyty i inwestycje. Także o inwestycje koreańskie, japońskie. Zabiegają o studentów z państw azjatyckich. Polskie akademie medyczne walecznie konkurują o studentki z muzułmańskich Malezji i Indonezji.
I jednocześnie, podczas najważniejszego święta państwowego, owi pożądani inwestorzy i klienci dostają jednoznaczny sygnał: Won z Polski!
STRATY WIZERUNKOWE NIEBOTYCZNIE WYSOKIE
Straty wizerunkowe naszego kraju po tych faszystowskich ekscesach już są, i jeszcze będą, niebotycznie wysokie.
Stare polskie przysłowie mówi: „Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi". Ci faszystowscy demonstranci chcieli swymi wystrzałowymi hasłami ugodzić biednych muzułmańskich uchodźców. Trafili jednak w bogatych, zagranicznych cudzoziemców przebywających w naszym kraju. I rykoszetem ugodzili każdego polskiego patriotę.

A jeśli przyjadą, to koszty ich inwestycji znacznie wzrosną. Bo poczucie bezpieczeństwa kosztuje.
Za krajowy faszyzm zapłacą wszyscy polscy podatnicy. Faszystowski margines i demokratyczna większość.
Piotr Gadzinowski, polski publicysta, Warszawa
Tekst pierwotnie został opublikowany na łamach „Trybuny".
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)