USA bombarduje Syryjczyków, Irańczyków i Rosjan. Lotnictwo amerykańskie nocą 7 lutego zbombardowało pozycje zajmowane przez armię syryjską, sojusznicze milicje szyickie i rosyjskich kontraktatorów z CZWK (cziestnaja wajennaja kampania) „Wagner".
Co się tam wydarzyło? Czy to był przypadek? Nie sądzę.
Dziwnym zrządzeniem losu, w pierwszych dniach lutego, Kurdowie mający w swych rękach wielką zaporę na rzece Eufrat, opodal miasta Tabka, opuścili zasuwy i zrzucili do rzeki ogromną masę wody. Fala powodziowa dotarła pod Deir ez-Zor i zniosła most niskowodny, wybudowany tam przez rosyjskich saperów w listopadzie 2017 roku podczas operacji odblokowania miasta.
Zaskakującym manewrem, przewożąc z Rosji most drogą lotnicza, następnie setki kilometrów przez pustynię pod Deir ez-Zor, rosyjscy saperzy zbudowali jedyną przeprawę przez rzekę. Wojska syryjskie i sojuszników przekroczyły Eufrat, utworzyły przyczółek i okrążyły miasto z drugiego brzegu. Armia rządowa rozpoczęła też manewr mający na celu wyzwolenie z rąk ISIS tamtejszych wielkich pól naftowych i gazowych, stanowiących 40% potencjału węglowodorów Syrii.Niestety, nagłą zaskakującą ofensywą, przy potężnym wsparciu lotniczym, pola te przejęli atakujący z północy Kurdowie i wojska USA. Mocarstwa, Rosja i USA, w drodze dwustronnego porozumienia między prezydentami, sankcjonowały swoje „strefy wpływów". Na wieżach wydobywczych pól Omar zawisły amerykańskie flagi. Na przyczółku na lewym brzegu Eufratu usadowiły się siły prezydenta Asada i sojuszników.
Tymczasem kilka tygodni temu Turcja zaatakowała Kurdów w północnej Syrii i wielu bojowników YPG przegrupowało się na swoje rodzime obszary w celu obrony przed agresją turecką. Lokalne syryjskie dowództwo przeciągnęło na swoją stronę lokalne plemiona obiecując przywrócić im dochody z zajętych przez Kurdów i Amerykanów pól gazowych oraz roponośnych. Kluczem operacji miało być odbicie dużej rafinerii wybudowanej kiedyś przez koncern amerykański „CONCO". W latach 60-tych zakład został znacjonalizowany nazywał się „El Isba". Zadanie odbicia Kurdom rafinerii wykonać miały lokalne milicje, oddział armii syryjskiej i elitarny oddział najemników syryjskich (w większości syryjskich chrześcijan) „Myśliwi na ISIS". Pośród atakujących była też jednostka szyickiej milicji „Liwa Fantimjun". W szpicy natarcia mieli jednak iść najemnicy z CZWK „Wagner": 5 oddział szturmowy w sile wzmocnionej kompanii (ok. 150 ludzi), mieszana grupa pancerna ok. 20 pojazdów (pluton czołgów T-72, BWP, zmodyfikowane BRDM-y i transportery opancerzone), wsparcie zapewniała bateria haubic 122 mm M-30 i trzy baterie moździerzy 120 mm. Łącznie nacierało ok. 550 żołnierzy. „Wagnerowcy" generała Utkina to w większości obywatele dawnego ZSRR, dominują tam Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy. Liczni są mieszkańcy Donbasu, przerzuceni tu z Doniecka i Ługańska w związku z realizacją tzw. „Porozumień Mińskich". Chodziło o opuszczenie Donbasu przez rosyjskojęzyczne jednostki najemników.
Pierwsza linia obrony, tzw. pozycja przesłaniania Kurdów pękła szybko i pozbawieni wsparcia lokalnej ludności pierzchli oni do tyłu. Zakład „CONCO" widać było na przedpolu. Jednak wewnątrz byli amerykańscy żołnierze sił specjalnych, od dawna polujący na rosyjskich najemników. Błyskawicznie skontaktowano się z rosyjskim centrum dowodzenia w Syrii „gorącą linią", a tam uzyskano, skondinąd prawdziwą informację, że armii rosyjskiej tam nie ma. Na nadciągającą kolumnę atakujących, spadły uderzeniowe samoloty F-15E i drony MQ-9 „Raper", z miejsca niszcząc punkt kierowania ogniem, baterie artylerii i moździerzy. Kolumnę pancerną zniszczył specjalistyczny AC-130 Spectre. „Gunship" wyposażony w działa — „latająca kanonierka" na bazie czterosilnikowego AC-130 „Hercules". Na samolocie zainstalowane są dwa wielolufowe działka M61 Vulcan 20 mm z 3500 pociskami, armata Bofors 40 mm i haubica M102, kalibru 105 mm. Morderczy ogień z powietrza, spotęgował nalot dwóch strategicznych bombowców B-52H, każdy zrzucił po 51 bomb o masie 241 kg każda. Czterogodzinne naloty USAF doprowadziły do odwrotu i ciężkich strat sił syryjskich i CZWK „Wagner". Amerykanie zniszczyli gros pojazdów, cofające się w nieładzie wojska wręcz „wybijały", ścigające ich szturmowe śmigłowce AH-64 „Apache".
Operacja na wschód od Deir ez-Zor nie była uzgodniona z rosyjskim dowództwem, stąd nie miała też osłony lotniczej. Nie uczestniczyły w niej siły rosyjskiej armii. Opierała się o błędne założenia.
Zakładano, że przewaga w ludziach, sprzęcie i zaskoczenie, spowodują słaby opór ze strony Kurdów. Tymczasem atakujący trafili w pułapkę amerykańskich sił specjalnych, które pokierowały, jak się wydaje dawno zaplanowaną operacją lotniczą. Wojska USA drogą wywiadowczą musiały poznać cel operacji, stąd odcięły atakujących od rzeki niszcząc sztuczną powodzią jedyny most. W krótkim czasie nad polem bitwy pojawiły się uderzeniowe F-15E, w osłonie najnowszych trudno wykrywalnych myśliwców USAF F-22 Raptor". Operowała „latająca kanonierka" AC-130, śmigłowce AH-64 „Apache" i strategiczne bombowce B-52. Nigdy takie siły nie działały przeciwko armii bojowników Państwa Islamskiego, a „przypadkiem" i to błyskawicznie znalazły się w miejscu ataku wojsk syryjskich i sojuszniczych na amerykańskich sojuszników — YPG czyli Kurdów.
Waszyngton zamanifestował ewidentnie Damaszkowi, Teheranowi i Moskwie, że z zajętych obszarów Syrii się nie wycofa, a na wszelkie próby wypychania Kurdów z zajętych terytoriów odpowie siłą.
Tym bardziej, że chodzi o ogromne pola naftowe i gazowe wraz infrastrukturą jej przetwarzania.
Machina propagandowa jaką Amerykanie uruchomili aby nagłośnić swój sukces oraz kłamliwe mnożenie strat po stronie rosyjskiej, świadczą o tym, że rywalizacja między mocarstwami w Syrii wchodzi na nowy, bardziej niebezpieczny poziom.Waszyngton chce Moskwę ewidentnie zastraszyć, bo wręcz „wymordował" w niehonorowej, nierównej walce „Wagnerowców". Zachowanie Rosjan tak w obszarze oficjalnym jak i w przestrzeni propagandowej, jest jednak bardzo spokojne, wstrzemięźliwe, wręcz tak jakby się nic nie stało. Jednak strata wielu doświadczonych oficerów i podoficerów rezerwy, w tym uczestników operacji na Krymie i walczących na Donbasie nie może być dla rosyjskiego kierownictwa rzeczą obojętną.
Pod Deir ez-Zor zginęło wielu weteranów walki o „russkij mir", w tym bohater obrony Słowiańska na Donbasie, szef rozpoznania w sztabie płk. Igora Striełkowa, pułkownik armii DNR — Pietrowski, pseudonim „Chmuryj".
Krzysztof Podgórski, polski publicysta
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)