Rosjanie z okazji Dnia Zwycięstwa przebierają dzieci za komunistów. Małe dziewczynki z wielkimi kokardami na warkoczach noszą mundury krasnoarmiejców i furażerki ozdobione czerwoną gwiazdą z sierpem i młotem. Bardzo im ładnie.
Jako znana agentka Kremla, zazdroszczę Rosjanom wielu rzeczy. Patriotyzmu wolnego od naziolstwa (faszyzm jest w Rosji zdecydowanie źle widziany), cichego heroizmu bohaterów, który żywili się kapustą i spali w marszu w miejsce kultu „łopotu husarskich skrzydeł", lirycznego piękna wojennych pieśni, gdzie nikomu nie przychodzi do głowy, iż „na wojence tak to ładnie" — ale przede wszystkim pogodzenia z trudną i skomplikowaną historią XX wieku.

Zgoła inaczej, niż nasze Święto Niepodległości.
W wielkiej defiladzie wiodącej Twerską od Dworca Białoruskiego do Placu Czerwonego najważniejszym rekwizytem są portrety przodków, którzy walczyli i ginęli na wszystkich frontach tej wojny. Młode twarze rekrutów i stare zmęczone oblicza radzieckich weteranów z piersiami pełnymi orderów pozwalają odróżnić tych, których przodkowie polegli od tych, którzy wrócili do domu, żeby dożyć swoich nielekkich zapewne lat w Związku Radzieckim.
Niektórzy przyklejają zdjęcia na gotowych szablonach, inni sklecają je w domu z czego się da, jeszcze inni zamawiają je w profesjonalnych agencjach reklamowych. „Bezsmiertnyi Połk" to event o wysokim stopniu egalitaryzmu.

Jednak prawdziwymi gwiazdami Nieśmiertelnego Pułku nie są politycy — których większość demonstrantów nawet nie widzi, bo tylko ułamek tłumu dociera na Plac Czerwony — ale lud świętujący na ulicach.
Marsz tonie w kakofonii dźwięków: nadawana przez głośniki na latarniach i z wielkich telebimów oficjalna ścieżka dźwiękowa, głównie Chór Aleksandrowa i Mark Bernes, walczy z amatorskimi „ansamblami" z dominującym składem harmonia plus vocal.
„Katiusza" i „Mołdawianka" to najwyraźniej pierwsze utwory, których uczą się początkujący akordeoniści, albowiem te dwa kawałki dominują spontaniczne występy.Od czasu do czasu przez tłum, niczym fala, przebiega okrzyk bojowy — ktoś zaczyna, towarzystwo wokół podchwytuje i wrzask „Urrra!" przelatuje z jednej strony pochodu na drugą, po czym gaśnie, żeby parę minut zerwać się w innym miejscu. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Rosjanie, upamiętniając swoich bohaterów bawią się świetnie i nie do końca poważnie.
No i jakże im tego nie zazdrościć?
Agnieszka Wołk-Łaniewska, publicystka polska, Moskwa — Warszawa
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)