Stałam na placu przed Pałacem Zimowym mając za plecami gmach Sztabu Generalnego. Z kociokwikiem w mózgu. Wszystko przez proporcje. Inne w pamięci, inne przed oczami. Inaczej wygląda Petersburg na mapie, inaczej na zdjęciach i starych rycinach, a jeszcze inaczej na filmach.
Imperatorska wielkość jednak nie przytłaczała, ale była odczuwalna, przede wszystkim z powodu wysokości kolumny Aleksandra I stojącej po środku placu.Czułam się przy niej mrówką.
Jeszcze nie przeczuwałam, co mnie czeka, gdy o 11.07, zgodnie z adnotacją na bilecie, przekroczę progi pałacu i najsłynniejszego na świecie muzeum — Ermitażu.
Na razie, kątem oka podziwiałam kwadrygę nad bramą Sztabu na przemian z parą w historycznych strojach, która plątała się po placu szukając chętnych na wspólne zdjęcie.
ERMITAŻ
Jadąc do Petersburga nie przytłaczałam pamięci informacjami o jego cudownościach, chciałam mieć świeże doznania, niedeterminowane cudzymi opiniami. Wiedziałam czyje i jakie dzieła sztuki będę mogła zobaczyć w Ermitażu, jak prezentuje się rosyjski barok. Wchodząc do Ermitażu nie do końca wiedziałam natomiast, na czym się skupię, czy na bajecznej architekturze i wystroju wnętrz, czy na kolekcjach dzieł sztuki.
Dla mnie zwiedzanie z przewodnikiem i to w tłumie, jest mordęgą nie do wytrzymania. Szybko zgubiłam przewodnika i grupę polskich dziennikarzy. Po nieudanych próbach ich odszukania, zeszłam na parter w rejon sklepów muzealnych i zaopatrzyłam się w poręczny przewodnik po muzeum.
Tak wyposażona, odetchnęłam z ulgą i zaczęłam zwiedzanie po swojemu, w swoim rytmie i wg własnych zainteresowań.
OBRAZ
Przede wszystkim wróciłam do pewnego obrazu, który zwrócił wcześniej moją uwagę. Nie było to żadne arcydzieło o światowej renomie, ale jednak obraz niezwykły.
Dziwnym trafem łączył pewne klimaty malarstwa gotyckiego, za którym przepadam, z fotograficzną wręcz precyzją prezentowania twarzy, strojów, wnętrz. Przedstawiał koronację imperatora Rosji Aleksandra III i jego małżonki, cesarzowej Marii Fiodorowny, uroczystość, która miała miejsce 25 maja 1883r. w Moskwie. Namalował tę scenę francuski malarz Georges Becker (1845-1909).
Obraz niezbyt wielki, oceniając wg wielkości dzieł sztuki prezentowanych w pałacu, zachwyca w detalach. Delektowałam wiernie oddane stroje dam dworu, mundury wojskowych, prawosławnego duchowieństwa. Usiłowałam z pamięci wygrzebać czasy Aleksandra III, ale szło mi to nadzwyczaj marnie.

DWIE MARIE FIODOROWNY i CAROBÓJSTWO
Moje przeczucia były słuszne. „Szczecińska" Maria Fiodorowna, to żona Pawła, syna Katarzyny II Wielkiej, pierwszej rezydentki Pałacu Zimowego. I chociaż Maria Fiodorowna z obrazu Beckera nie była szczecinianką, to historia Aleksandra III miała polski epizod.
Jego ojciec, Aleksander II, zginął 1(13) marca 1881 r. z rąk Polaka, 25-letniego studenta Ignacego Joachima Hryniewickiego, syna herbowego szlachcica ze wsi Kalinówka, leżącej niedaleko Bobrujska. Media rządowe wskazywały na Polaków i Żydów winnych carobójstwa i wszelkich nieszczęść, jakie spadły wtedy na Rosję. Jak, podaje prof. Aleksander Andrusiewicz w książce: „Romanowie. Imperium i familia", zabójstwo cara „było dziełem grupki fanatyków, szkodliwych marzycieli niemających szerszego poparcia społecznego".
Po raz pierwszy zabójcą cara był cudzoziemiec, spoza wewnętrznych, carskich układów i kierował się innymi celami niż walka o tron. Hryniewiecki idąc świadomie zabić cara uważał, że „wspaniałe drzewo wolności domaga się ofiar".
Opozycja rosyjska z narodowowolskiej grupy zamachowców, uznała go za bohatera, a jego czynowi przypisała znaczenie dziejowe, jako sprawiedliwy wyrok dla całej Rosji. Niemniej jednak znakomita większość rosyjskiego społeczeństwa, jak zaznacza prof. Andrusiewicz, potępiła zamachowców, za porwanie się na to, co dla Rosji najświętsze. Zamach na cara „ujawnił skutki politycznego zaślepienia, nienawiści, zemsty i głupoty, połączonej z niesłychaną brawurą". Na żadnego z rosyjskich carów nie polowano tak brutalnie i z taką zawziętością.
Podczas autokarowej wycieczki po starym Petersburgu, zorganizowanej dla polskich dziennikarzy, oprowadzający nas przewodnik, wspominał o zamachach na cara, pokazał miejsce ostatniego, śmiertelnego zamachu, ale nie wspominał, że carobójcą był Polak.
Car zmarł z wykrwawienia po zamachu bombowym. Konał świadomie, w Pałacu Zimowym, gdzie go przeniesiono. Śmierć dziadka widział 12- letni Mikołaj, późniejszy car Rosji, syn następcy tronu — Aleksandra (III). Dwa lata później odbyła się ceremonia koronowania Aleksandra na cesarza Imperium Rosyjskiego, którą zobrazował Georges Becker.
ALEKSANDER III
Rosja po marcowym zamachu była już inna. Zmieniła się sytuacja polityczna, zmieniły nastroje. Nawet elity, dążące do reform, opowiadały się za silną władzą. Wieś opłakiwała cara-wyzwoliciela, a reakcja społeczna obróciła się nie tyle przeciwko Polakom, co przeciwko Żydom. Pogromy żydowskie trwały trzy lata, ale generalnie koncentrowały się na pobiciach, niszczeniu mienia, na napadach na sklepy, warsztaty rzemieślnicze i synagogi, do politycznych i społecznych represji. Śmierć poniosło dwóch Żydów.
Kwestie żydowskie, to nie jedyne problemy, jakie spadły na głowę Aleksandra III. Miał do czynienia z Rosją podziemną i jej radykalnym odłamem — „narodnikami".
Rozpoczęły się procesy zamachowców, Lew Tołstoj prosił cara o łaskę dla zamachowców, bo nie byli, wg Tołstoja, wrogami jego ojca, ale zabili go „dla dobra ludzkości". Car prośbę pisarza odrzucił.
Sześcioro zamachowców, w tym dwie kobiety, skazano na śmierć. Piątka z nich została powieszona, żydowskiej terrorystce Hesii Helfman darowano życie, bo była w ciąży, zmarła jednak w więzieniu na zakażenie krwi w 1882r. Urodzony w więzieniu syn, został oddany na wychowanie żydowskiej rodzinie.
Od chlebodawców otrzymał imię Aleksander Fiorodowicz i nazwisko Kierenski (Kiereński).
CARSKA MIŁOŚĆ
Aleksander III był skromnym człowiekiem, nie lubił się wywyższać, używał prostego języka, gardził bogactwem, co konstatowało z chciwym bogactwa dworem, w przyjaźniach był nadzwyczaj lojalny. Był też przykładnym mężem i ojcem.
Swoją żonę poznał w niecodziennych okolicznościach. Jego ojciec, car Aleksander II pragnął dynastycznego małżeństwa z duńską rodziną panującą dla swojego starszego syna Mikołaja Aleksandrowicza. Książę Niki (tak był nazywany w domu) w 1864r. pojechał do Kopenhagi, by poznać córkę króla Danii — 16-letnią księżniczkę Zofię Fryderykę Dagmar. Jak to się mówi, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Niestety, następnego roku, podczas pobytu na Lazurowym Wybrzeżu, książę Niki zachorował śmiertelnie na tyfus. U łoża umierającego czuwali księżniczka Dagmar i młodszy brat Aleksander. Konając książę Mikołaj poprosił brata, by się o Dagmar dobrze zatroszczył, a Aleksander przyrzekł, że spełni jego wolę.

28 października (10 listopada) 1866 roku 18-letnia Dagmar została żoną 21-letniego Aleksandra, wielkiego, mającego ponad 2 m wzrostu i 120 kg wagi „rosyjskiego niedźwiedzia".
„Często myślę, jak to się wszystko stało?! Jak ja otrzymałem od mojego ukochanego brata tron i taką żonę, jak Minni (Marię).Ot, co znaczy Wola Boża!", zanotował w prywatnym dzienniku car Aleksander III. Ukochana żona w 1881r. została imperatorową Rosji, a w 1883 —koronowana.
KORONACJA
Przedstawiona na obrazie Beckera koronacja Aleksandra III i Marii Fiodorowny odbywa się w soborze Uspiańskim. Ustawiono tam dwa trony z baldachimem w stylu staro-moskiewskiej budowli.
Ceremonii przewodniczyło trzech metropolitów: moskiewski, kijowski i nowogrodzki, co miało podkreślić jedność ziem ruskich i znaczenie najstarszych metropolii.
Po uroczystości car z małożnką wyszli na Krasnoje krylco (ganek) i pokłonili się ludowi. Podczas uroczystego obiadu w Granowitoj palatie wykonano kantatę Piotra Czajkowskiego: „Sławny rok 1812", skomponowaną specjalnie z okazji koronacji.

Ze swej natury i z przekonań politycznych był konserwatystą, broniącym interesów Rosji w imię patriotyzmu, tak jak on to rozumiał.
EPILOG
Niewielki obraz z kolekcji Ermitażu, pokazał kolejny fragment rosyjskiej historii sprzężonej z polską historią.
W wędrówkach po Petersburgu i Moskwie chodziłam śladami carów, nie do końca sobie to uświadamiając.
Zwiedzałam Sobór Uspieński, w domu mam na płytach kantatę Czajkowskiego, książki prof. Andrzeja Andrusiewicza o dynastii Romanowych.
I to jest fascynujące dla mnie w Rosji.
Ta wielowątkowość, to przenikanie historii i doczesności, które mnie dotykają na każdym kroku i w różnych miejscach.
Zofia Bąbczyńska-Jelonek, publicystka polska
Sankt Petersburg — Szczecin
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)