W idiotycznej zadymie z obecnością paru nierozgarniętych policjantów na konferencji naukowej o Karolu Marksie w 200 rocznicę jego urodzin, naprawdę przeraża mnie fakt, iż argumentem przeciw ten obecności jest brak zgody rektora na wejście na teren uczelni. Ewentualnie zarzut, iż analizowanie treści konferencji naukowej przez policję na zlecenie prokuratury zaprzecza konstytucyjnej wolności badań naukowych. W co światlejszych komentarzach pojawia się jeszcze wezwanie do odróżniania filozofii Marksa od realiów ustroju „marksistowskiego". To wszystko są niewątpliwie argumenty słuszne, ale prawdziwe nieszczęście tkwi gdzie indziej.
Otóż pozwoliliśmy sobie wmówić, że musimy mieć prawne alibi do tego, żeby dobrze mówić o tym, o czym władza każe nam źle myśleć. Tłumaczymy się, że mówimy na uczelni, albo w debacie naukowej, albo że „to nie to co myślicie", bo Marks i marksizm to przecież nie to samo…Ulegliśmy panice, wzmacnianej kłamliwymi interpretacjami obowiązującego prawa, które naprawdę nie każe za posiadanie pozytywnej opinii na temat komunizmu — ani za jej głoszenie.
Zapisy konstytucji i kodeksu karnego, którego prawicową nowelizację z 2009 roku częściowo zakwestionował Trybunał Konstytucyjny — są znacznie węższe, niż sądzi współczesny III Departament MSW.
Konstytucja zakazuje istnienia organizacji — w tym partii — „odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu". Nic nie mówi o poglądach jednostek.
Kodeks karny, w art. 256, zakazuje „publicznego propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa", a także „posiadania w celu rozpowszechniania" materiałów, które poświęcone byłyby takiemu propagowaniu. TK wykreślił z tego paragrafu zapis karzący za „nośniki symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej", tłumacząc, że tak szerokie ujęcie zagraża wolności słowa.
W sumie sens obowiązującego prawa jest całkowicie jasny. Demokratyczne państwo chce bronić się przed działaniami zmierzającymi do obalenia demokracji: organizacjami, które chcą wprowadzać rozwiązania totalitarne i promującą takie rozwiązania propagandą.
Przepisy nic nie mówią o głoszeniu komunistycznych poglądów czy sentymentów. Tatuaż z Che Guevarą, koszulka z Aurorą, flaga z sierpem i młotem — są wyrazami osobistych postaw, do których mamy prawo. Nawet w państwie PiSu.
Od narodzin tzw. wolnej Polski wiadomo było, że radykalnie lewicowe poglądy nie są przepustką do kariery. Nie były przez 8 lat rządów postkomunistycznej lewicy, stającej na głowie, żeby uchodzić z „socjaldemokratów w stylu zachodnioeuropejskim"; nie były za czasów konserwatywnych liberałów, czy to spod znaku Krzaklewskiego czy Tuska.Nikt nie spodziewał się, że pod rządami katonacjonalistów z PiS coś się zmieni na lepsze. Dotychczas wszakże lewactwo groziło, w najgorszym razie, zawodowym i towarzyskim ostracyzmem. Dziennikarzowi ograniczało liczbę tytułów, w których mógł szukać pracy i zaproszeń w charakterze komentatora do radia i TV; podejrzewam, że podobny problem mógł dotyczyć pracowników nauki.
Po raz pierwszy w życiu zastanawia się, czy mogą mnie zamknąć za to co mówię, lub piszę. Nie mam przekonania, że ta zmiana jest szczególnie dobra dla demokracji — ale to zapewne wysoce subiektywny punkt widzenia.
Choć wyznam szczerze, że mam także poważne wątpliwości co do słuszności ścigania idiotów, którzy kryją się w głębokim lesie, żeby zagryzając tortem ze swastyką dyskutować o tym, jak wielkim gentlemanem był Adolf Hitler.
Tajne obchody 128 urodzin Adolfa nie wypełniają znamion publicznego propagowania totalitaryzmu ani odrobinę bardziej, niż jawna naukowa konferencja z okazji 200 rocznicy urodzin Marksa.
Zamykanie ludzi za bzdury, które do siebie wygadują na konspiracyjnych spotkaniach komicznych stowarzyszeń, grozi demokracji znacznie bardziej, niż cała ich konspiracja.Nie mam natomiast wątpliwości co do słuszności ścigania publicznego nawoływania do popełnienia zbrodni (art 255 § 2 KK, do lat 3). Z tego powodu sądzę, że prokuratura ministra Ziobry winna zwrócić się do wydawcy tygodnika „Do Rzeczy" redaktora Lisickiego, o ujawnienie danych osobowych osoby ukrywającej się pod pseudonimem „--www", będącej autorem jednego z komentarzy do informacji o wysłaniu policji na konferencję „Karol Marks: 2018".
Komentarz brzmiał — pisownia oryginalna: „Wszystkich propagatorow i entuzjastow komunizmu powinno sie aresztowac, zadrutowac rece, odczytac wyrok i strzalem w potylice zakonczyc ich zasrany zywot".
Agnieszka Wołk-Łaniewska, publicystka polska, Warszawa
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)