Natomiast drugi… dotyczy karmienia piersią. I sztucznego karmienia. Ta zabawna historia ujawnia mnóstwo widocznych i ukrytych nurtów w polityce światowej.
W rzeczywistości są tu dwa wątki. Pierwszy to propagandowy, nudny i przewidywalny: Trump jest wrogiem niemowląt (wzruszające zdjęcia dzieciątek — typowa ilustracja do takich materiałów). Drugi wątek dotyczy tego, co się działo w rzeczywistości.
Zapoczątkowała to długa publikacja w gazecie New York Times, walczącej z Trumpem. Tekst (znów typowy) opiera się na zeznaniach reprezentantów kilku państw, którzy zastrzegli sobie anonimowość. Reprezentowali swoje państwa na wiosennym posiedzeniu Światowej Organizacji Zdrowia w Genewie, gdzie była omawiana długa rezolucja na temat jedzenia dla niemowląt.Według słów „reprezentantów" amerykańska delegacja postarała się wnieść poprawki lub wyrzucić z rezolucji dwa punkty. Pierwszy dotyczył rzekomo „wspierania, promowania i ochrony" karmienia piersią. Drugi odnosił się do konieczności objęcia firm sprzedających sztuczne mleko dodatkowymi restrykcjami.
Natomiast wszyscy wiedzą, jak pracuje amerykańska dyplomacja w ONZ. Autorem rezolucji jest Ekwador, któremu (według anonimowych przedstawicieli) amerykański ambasador groził pozbawieniem pomocy wojskowej. To samo stało się z kilkoma afrykańskimi państwami: zastraszyli i przycisnęli. Tutaj do roboty wzięła się rosyjska delegacja, która zamiast Ekwadoru stała się autorem rezolucji i jej USA nie groziły.
Nie mam pewności, czy docenili Państwo delikatność sugestii: chodzi nie o to, że Rosja własną piersią broni karmienia piersią. Rzecz w tym, że „ludzie Trumpa" nie kłócą się z Rosją, która, jak wiadomo, ingerowała w wybory po stronie Trumpa.
Secret to producing more Donald Trumps, feed your babies Whitehouse Carnation milk instead of breastfeeding. pic.twitter.com/F4jh15I0D6
— paul hester (@Hester216P) 9 lipca 2018
Wyrok mediów jest następujący: mamy do czynienia z „zastraszaniem, antynauką, promowaniem interesów przemysłu, godzeniem w zdrowie społeczne oraz krótkowzrocznością, i to nie wszystko". (Cytat z innej publikacji tejże gazety — artykułu redakcyjnego obfitującego w sądy o moralności w tej kampanii).
Nicest thing we can say about that #Trump #Breastfeeding uproar: "it's an opportunity to recap half a century of research showing why mother’s milk is superior to formula, both for baby and mom.
— Charlotte Sutton (@C_A_Sutton) 9 lipca 2018
https://t.co/M0msVMpSLS @phillydotcom pic.twitter.com/BU9OBvz4a3
Przyjrzymy się dalej poszczególnym sytuacjom, zwłaszcza dotyczącym „interesom przemysłu". Istnieje globalny przemysł sztucznego mleka, którego sprzedaż wynosi 70 mld dolarów rocznie, są to przeważnie amerykańskie firmy. A więc Trump jest oskarżany o lobbowanie tej branży i dodajmy po raz kolejny — o szkodzenie niewiniątkom. Propagandyści kreślą krzywe ich sprzedaży i wytykają: patrzcie, spadają, oto dlaczego Trump się stara. Prymitywnie, lecz przekonująco.
Tym bardziej że promowanie produktów przez producentów sztucznego pokarmu w różnych niezbyt znających się na rzeczy państwach pod pretekstem, że ten pokarm jest analogiczny do naturalnego, to historia, która ciągnie się od dawna. Wiadomo, że mimo wszystko jest gorszy.
Są także inne szczegóły. Na przykład historia wcale nie anonimowych reprezentantów — w tym przypadku amerykańskiego Ministerstwa Zdrowia — o tym, czego w rzeczywistości broniły USA w tej rezolucji. Walczyły z ulubioną grą lobbystów i fanatyków gromadzących się w środku i dookoła WHO, polegającą na zakazach i masowej moralnej presji na tych, którzy nie mieszczą się w definiowanych przez nich ramach „zdrowego trybu życia".Mianowicie przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia mówi, że są kobiety, które nie mają mleka. Muszą mieć możliwość kupowania sztucznego pokarmu bez obelg pod ich adresem i robienia z nich celu kampanii przeciwko „amoralnym trucicielom zabierającym niemowlętom matczyne mleko".
Kto znieważa takie kobiety: oczywiście aktywiści. Na polach walki o pierś zauważono ludzi z Baby Milk Action (Wielka Brytania) i innych. Poza tym są to lobbyści innej kampanii przeciwko otyłości, którzy walczą z napojami zawierającymi cukier (i o napoje zawierające syrop kukurydziany) z zaciekłością wegana widzącego ladę z mięsem.
Dodajmy, że na tym samym posiedzeniu WHO Amerykanie skutecznie wyrzucili z innej rezolucji wezwania do globalnego opodatkowania wszystkich napojów orzeźwiających.
Można w to uwierzyć. Nie do końca wiarygodne, że ekipa Trumpa walczy z całym światem o interesy jednej z mnóstwa branży żywnościowych (aczkolwiek na najniższym poziomie administracji możliwe jest wszystko). Natomiast da się zauważyć, że filozofia jego ekipy niespecjalnie akceptuje permanentnie napiętą atmosferę w WHO, gdzie różni lobbyści i kontrlobbyści żądają zakazu wszystkiego, co się da. Co się tyczy „nienawiści" trumpystów do nauki, to tutaj wiadomo, o co chodzi. Wśród Republikanów wielu wie, jak całe branże „nauki" powstają na grantach odpowiednich osób w celu promowania jakiegoś produktu i zakazu innego, i ta „nauka" zasługuje na poważne śledztwo.Wiele bitew w WHO prowadzi ogromna i bardzo aktywna branża medyczna USA, w tym bitwę przeciwko całemu światu. Jednak lobby medyczne nigdy nie wyróżniało się sympatią do republikanów. Są to znani przyjaciele Demokratów, ostatni wielokrotnie promowali dowolne inicjatywy biznesu medycznego. A więc WHO z wrzącymi tam sporami to nie Trumpowe terytorium. To właśnie widzimy.
W charakterze posłowia: przy powierzchownym spojrzeniu może wydawać się, że polityka międzynarodowa tworzy się jedynie na wydarzeniach typu obecnego posiedzenia NATO, a także na innych szczytach i w innych miejscach, gdzie chodzi o równowagę strategiczną lub w ostatecznym przypadku o cenę ropy naftowej. Poza tym na tych spotkaniach nigdy nie obchodzi się bez kolejnych wyborów w tym czy innym kraju oraz wielu innych rzeczy — wojskowych i politycznych.
W rzeczywistości tak jest na powierzchni. Jednak trumpistyczny zamach i podobne wydarzenia poza Ameryką również tworzą podwodne nurty. Zaciekła walka może się toczyć nawet w organizacjach międzynarodowych, w tym w WHO — walka o sprzedaż i zakaz różnych produktów, o ideologię i metody pracy towarzyszące takim zakazom lub sprzedaży. W innych organizacjach sprawa wygląda podobnie.Jedne branże mogą być „za Trumpem", inne przeciwko, trzecie są przyzwyczajone do lobby Białego Domu, czwarte są niezadowolone z jego braku i mszczą się.
Ich walkom koniecznie będzie towarzyszyć odwoływanie się do wysokich materii. Z nieodzownymi zdjęciami niewiniątek, którym grożą amoralne bestie nienawidzące nauki i zdrowia.
In Opinion,
— The New York Times (@nytimes) 10 lipca 2018
“President Trump’s contention, that women need access to formula because of malnutrition, defies both science and common sense: the overwhelming balance of evidence tells us that breast milk is the most nutritious option for infants, by far.” https://t.co/8IjnbAI7YA
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)