Chodzi naprawdę o pieniądze — potrzebne premierowi Mateuszowi Morawieckiemu do zaspokajania rozbudzonych potrzeb elektoratu i dokupowanie nowych wyborców, niezbędnych w rozpoczynającym się właśnie maratonie wyborczym.
A teraz zastanówmy się na spokojnie. Jakie są szanse, że Polacy dostaną coś od potężnych Niemiec czy wielkiej Rosji? A jakie, że polskie zobowiązania mogłaby spłacić coraz słabsza, pogrążona w kryzysie Ukraina?
POLSKI SZLACHCIC ROZRABIA W KARCZMIE
Władza w Polsce bardzo teraz potrzebuje sukcesów — zwłaszcza międzynarodowych. Bo dziś w III RP polityka zagraniczna — jest tylko funkcją polityki wewnętrznej.
To znaczy Prawo i Sprawiedliwość rozpętało wprawdzie kampanię werbalnie „anty-niemiecką" — ale tylko po to, aby z niemieckimi (czyli OBCYMI) interesami skojarzyć główną siłę opozycji, Platformę Obywatelską.
PiS było też dotąd twardo anty-rosyjskie — bo dzięki temu mobilizowało wyborców przekonanych, że katastrofa polskiego samolotu rządowego w 2010r., w której zginął prezydent Lech Kaczyński — była rosyjskim zamachem.
Ale PiS ma też ambicję jak najlepiej reprezentować nie tylko w Polsce, ale w całej Europie Środkowej interesy Stanów Zjednoczonych. A ich prezydent, Donald Trump — właśnie dogadał się z Rosją, zaś albo co pan każe — sługa musi… Albo sługi zawsze można wymienić.
Zwróćmy też uwagę, że PiS bez wahania wycofało się z zapisów głośnego prawa o Instytucie Pamięci Narodowej (przewidujących kary za nieprawdziwe oskarżanie Polaków za udział w holocauście), kiedy tylko zostało ono skrytykowane zgodnie przez Tel Awiw i Waszyngton, i to pomimo tego, że nie zostało to dobrze przyjęte przez patriotyczny elektorat.Zadecydowały uwarunkowania międzynarodowe — którym lider PiS, Jarosław Kaczyński czuje się bezwolnie posłuszny.
Co więcej, niemal natychmiast, żeby zatrzeć uzasadnione wrażenie porażki międzynarodowej — politycy PiS weszli na kurs nie tylko konfrontacyjny, ale wręcz kolizyjny z jedynym sąsiadem, nad którym można by odnieść łatwe zwycięstwo, dozwolone z zagranicy i cieszące polskich wyborców. Chodzi oczywiście o Ukrainę.
ANTY-UKRAIŃSKI KURS WARSZAWY
Nagle PiS przypomniało sobie o Rzezi Wołyńskiej.
Prezydent Andrzej Duda uklęknął w zbożu pokazując tym samym jak zniszczone zostało dziedzictwo polskie, pozostało po pomordowanych przez banderowców — ale jednocześnie dając wyraźny sygnał: „może i próbowaliście ukryć ślady polskości — ale Polska pamięta".
Gdzie były polskie wsie — tam nie tylko staną polskie krzyże i pomniki. To jest POLSKA WŁASNOŚĆ, która będzie odzyskana. I władza w Polsce po prostu nie ma innego wyjścia niż w tym pomóc. Albo zostanie wymieniona na władzę prawdziwie polską.Przyszłość Polski związana jest z odzyskaniem Kresów — na razie przynajmniej jako własności obywateli RP.
Oczywiście, że Prawo i Sprawiedliwość znowu kłamie i znowu próbuje oszukać wyborców. Ale partia ta ma tyle samo mobilności i rozumu, co kawałek drewna rzucony na fale.
Oni robią tylko to, co muszą zrobić, dając się biernie nieść wypadkom. A fale niosą nas w stronę polskich Kresów.
Żaden przedstawiciel polskich władz nie witał tym razem Poroszenki, ani nikt nie uczestniczył w próbie organizacji prowokacyjnych, konkurencyjnych lipcowych obchodów w Sahryniu. Przeciwnie.
Gospodarz tego regionu, reprezentujący rząd RP wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, prominentny polityk PiS — złożył w prokuraturze zawiadomienie, oskarżając jednego z liderów mniejszości ukraińskiej w Polsce, dra Grzegorza Kuprianowicza, prezesa Towarzystwa Ukraińców w Lublinie o „znieważenie narodu polskiego", czyli złamanie tej samej ustawy o IPN, którą w części „żydowskiej" zmieniono, ale która pozostała bronią do użycia przeciw ukraińskiemu nacjonalizmowi.
A związane z PiS media nie tylko nie odcięły się od „anty-ukraińskiego wojewody" — ale bardzo mocno go w jego działaniu poparły, co spotkało się z aplauzem polskich Kresowian, przede wszystkim jednak dowiodło, że akcja Czarnka przeciw Kuprianowiczowi (a faktycznie — przeciw Poroszence, bowiem Kuprianowicz oskarżony został o wystąpienie wygłoszone w obecności prezydenta Ukrainy) została uzgodniona na najwyższym szczeblu partyjno-rządowym Polski.

I wreszcie jeszcze jeden element.
Szerokim echem w Polsce, a z życzliwym przyjęciem w Rosji spotkał się wywiad Kornela Morawieckiego, marszałka-seniora polskiego Sejmu, legendy opozycji anty-komunistycznej i… ojca polskiego premiera, który jednoznacznie opowiedział się za normalizacją stosunków z Rosją.
Można więc mówić w ten sposób będąc przynajmniej na skraju głównego nurtu politycznego — i jednak nie jest się ogłoszonym zdrajcą, ani nie idzie się towarzyszyć Mateuszowi Piskorskiemu w celi.Pamiętajmy, Morawiecki senior to nie człowiek PiS. To człowiek honoru, rzadki przypadek pozytywnej ewolucji ideowej w polskiej polityce.
Nawet, jeśli uznajemy, że układ rządzący wypuszcza go niekiedy, by mówił rzeczy, których sami PiS-owcy wypowiedzieć nie mogą — tym bardziej należy tendencje te wzmacniać.
Racja stanu wymusza na Polsce zwrot na Wschód. Jeśli nawet nie od razu w poszukiwaniu sojuszników — to na pewno by odnaleźć i pokonać starych wrogów.
SZLAKIEM KSIĘCIA JAREMY
Polski rząd potrzebuje pieniędzy.
Polski rząd nie krępuje się skłócać z sąsiadami, ale i godzić z tymi, z którymi mu na rękę.
Polski rząd poniósł dotkliwą porażkę w stosunkach z „Izraelem" (i być może będzie musiał międzynarodowym środowiskom żydowskim jeszcze wypłacić za nią żywą gotówkę).
Polski rząd potrzebuje więc sukcesu w polityce zagranicznej.
Szef zespołu do spraw roszczeń zagranicznych, poseł Arkadiusz Mularczyk opowiada, że polskie żądania wobec sąsiadów nie są zakończone, i poza Niemcami — wskazuję jako potencjalny obiekt roszczeń Rosję, co jest przecież niemożliwe, a ponadto polski rząd słucha przecież ślepo Amerykanów, a Donalda Trumpa w szczególności.Ojciec polskiego premiera mówi, że czas dogadać się z Rosją, a zatem nie jest to już temat tabu.
Reprezentujący polski rząd wysoki urzędnik, wojewoda lubelski oskarża czołowego działacza ukraińskiego w Polsce o działania antypolskie.
Zbierzmy to teraz wszystko do kupy:
Nad jakim krajem Polska może odnieść łatwe zwycięstwo? Wobec jakiego kraju polscy obywatele mają słuszne i uzasadnione roszczenia sięgające miliardów dolarów? A gdyby doszły do tego roszczenia państwowe — mówilibyśmy już o dziesiątkach i setkach miliardów, za zabraną ziemię, przemysł, zniszczenie naszych dóbr kultury. I za kim nikt się nie ujmie, bo wszyscy już mają bałaganu, złodziejstwa na zawstydzającą cały świat skalę, dość nazizmu, który wstyd komuś w Europie i na świecie pokazać?
Tak, zgadliście.
Reparacje Polsce powinna zapłacić Ukraina. Polskie zasiłki, polskie emerytury i polskie pensje — powinna sfinansować Ukraina.
Majątki, ziemie, fabryki, miasta — musi oddać Polsce Ukraina. Polskie zobowiązania wobec organizacji żydowskich — da się zaspokoić odbierając Ukrainie co nasze. Za polskie kontrakty na amerykański gaz łupkowy i broń (choć lepiej byłoby je wypowiedzieć) — niech płaci Ukraina. Sukces dyplomatyczny polskiemu rządowi — zapewnić może tylko polityczne zwycięstwo nad Ukrainą.

Prywatnie mogą kochać Poroszenkę i innych. Ale po prostu MUSZĄ urządzić im drugie Beresteczko. I powolutku ponawlekać na pale…
Musi o nas być głośno na Ukrainie.
Konrad Rękas, polski publicysta
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Tekst jest publikowany za zgodą Autora. Oryginał pierwotnie ukazał się na stronie Myśl Konserwatywna.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)