Trzeci Szczyt Inicjatywy Trójmorza, nieformalnej platformy współpracy 12 państw Europy Środkowowschodniej ma ogromne znaczenie dla Warszawy.
Na portalu polityka.pl czytamy:
„Podczas szczytu krajów Trójmorza instytucje bankowe 12 państw członkowskich planują podpisanie listu intencyjnego w sprawie powołania funduszu inwestycyjnego, który będzie finansował strategiczne inwestycje infrastrukturalne i energetyczne w tym regionie. (…) Fundusz Trójmorza, będzie dysponował budżetem w wysokości 5 mld euro i będzie swoistym wehikułem inwestycyjnymi, który może wygenerować inwestycje o wartości przynajmniej 100 mld euro.(…) Stworzenie wehikułu inwestycyjnego o tak ogromnych możliwościach finansowania projektów infrastrukturalnych, stworzy wreszcie realne warunki to realizacji wielu przedsięwzięć na terenie krajów Trójmorza…".
Politolog i niezależny publicysta Konrad Rękas w rozmowie z korespondentką radia Sputnik Iriną Czajko zupełnie inaczej widzi rzeczywiste cele Trójmorza.
— Jak Pan ocenia samą koncepcję Międzymorza Giedroycia i czego można oczekiwać od 3. Szczytu Inicjatywy Trójmorza w Bukareszcie?— Umówmy się, obecna inicjatywa nie jest niczym ani nowym, ani przełomowym w jakości geopolitycznej Europy, bo przecież nawiązuje nawet nazwą do starej koncepcji nie tyle Giedroycia, lecz jeszcze starszych. Mówimy o kontynuacji tych samych ciągle pomysłów prezydenta Donalda Trumpa, który po prostu szuka naiwnych, czy raczej zdradzieckich przywódców środkowoeuropejskich gotowych kupować od niego drogi amerykański gaz, drogi sprzęt wojskowy, którzy będą utrzymywać amerykańskie siły zbrojne. Proszę zwrócić uwagę, że nie jest przypadkiem, że prezydent Andrzej Duda z tego szczytu leci prosto do Waszyngtonu, żeby, jak ma nadzieję, odebrać wreszcie pogłaskanie po główce od Trumpa za swoją niezłomnie proamerykańską postawę, której poświęcił już dawno wszystkie interesy polskie. Trójmorze to po prostu zlot naiwnych, którzy będą wydawać miliardy dolarów na to, co Amerykanie będą próbowali im wcisnąć.
— Co łączy i co dzieli, według Pana, kraje Trójmorza?— Kraje Trójmorza dzieli niemal wszystko — położenie, historia, stosunek do integracji europejskiej, stosunek do Rosji, stosunek wreszcie do przyszłości Unii Europejskiej. Łączy kreska namalowana na mapie rzeczywiście między trzema morzami, taka miła dla oka piramidka. W istocie najważniejsze są tu dwa oceany, te, pomiędzy którymi leżą Stany Zjednoczone, i to im całe to Trójmorze ma bezwzględnie podlegać. Jest to głównie narzędzie polityki amerykańskiej przeciwko Europie, przeciwko UE w obecnym kształcie. To jeszcze można by uznać za interesujące, gdyby alternatywą miała być jakaś reorganizacja Unii Europejskiej, miało być przeformowanie jej w takim kształcie, że przywraca się suwerenność państw, przywraca się Unii charakter wspólnoty gospodarczej, wspólnoty pracy i interesów narodowych.
— Pochwała wygłoszona dziś przez prezydenta Trumpa o głowach państw, biorących udział w szczycie Trójmorza, jest jednoznaczna — bądźcie posłuszni, kupujcie nasz gaz, będziemy mówić o was miłe rzeczy. Oczywiście tylko mówić, bo nic dla was nie zrobimy. Trójmorze, jak widzi się Warszawie, miałoby być instrumentem zablokowania Nord Stream2, co jest działaniem wymierzonym przeciwko interesom gospodarczym Europy. Oprócz tego to w ogóle nie interesuje pozostałych państw, nazwijmy to szumnie, tego bloku. Z drugiej strony Amerykanie chętnie użyliby państw Trójmorza do zablokowania również Południowego Potoku, czyli nitki gazowej, która miałaby łączyć przez Turcję, Macedonię południowe kraje europejskie ze źródłami gazu rosyjskiego.
— Polska jest chyba najbardziej rusofobicznym krajem w UE. Co ta linia polityczna dała obywatelom Polski?
— Dała zamknięcie bardzo rozwojowych przedsiębiorstw joint ventures realizowanych przez polskich i rosyjskich przedsiębiorców na całym obszarze euroazjatyckim, zamknęła przed nami w rynki, zamknęła możliwości rozwojowe. A co dała w zamian? W zamian otworzyła Polskę na konkurencyjną i fatalną jakościowo produkcję zbożowo-spożywczą z Ukrainy. W zamian dała zalanie Polski tanią siłą roboczą, która psuje polski rynek pracy. Przyniosła osamotnienie Polski na scenie międzynarodowej i szereg kompromitacji dyplomatycznych. Taki jest bilans rusofobicznej polityki Warszawy. Taki jest bilans relacji polsko-rosyjskich ostatnich kilku lat zarówno w końcówce rządów Platformy jak i przez okres rządów PiS-u. To my jesteśmy ofiarami wojny handlowej Zachodu z Rosją. To my ponieśliśmy koszty usankcjonowanej politycznie rusofobii Zachodu. To my ponosimy koszty zwiększającej się obecności amerykańskiej w Europie tak gospodarczej i militarnej. Bilans rusofobii jest skrajnie niekorzystny dla Polski. Najwyższy czas taki rachunek podliczyć, odkreślić, zakończyć i rozpocząć nowe rozdanie w interesie polskiej gospodarki, polskiego bezpieczeństwa międzynarodowego i polskich szans rozwojowych.Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)