O co więc chodzi Rosji? Bodaj od XVII wieku cierpi ona na straszną, nieuleczalną przypadłość. Chce być normalna. I tylko przejściowo kuracje Iwana Groźnego czy Stalina pozwalały jej uwolnić się od tej obsesji. Normalność. Partnerstwo. Te dwie choroby dręczą Rosję. Oczywiście przenikając się z autentyczną pokusą samowystarczalności i wyjątkowości, która jednak zawsze musiała ustąpić potwornej obawie, że coś się wydarzy w Europie i na świecie, a Rosja nie weźmie w tym udziału jako "normalny" uczestnik. Trochę to więc znowu podobnie, jak i u Polaków — tylko jednak skala każdorazowego zaangażowania zawsze robiła kolosalną różnicę.
— Teraz jest czas wzięcia się za gospodarkę, załatwienia zaległych spraw z nią związanych i wreszcie ukierunkowania na podniesienie warunków życia obywateli — tłumaczył prof. Fiodor Łukjanow, redaktor naczelny „Rosji w Polityce Globalnej", jeden z głównych animatorów Klubu Wałdajskiego, a więc gremium, którego nie sposób podejrzewać o niedoceniania problemów międzynarodowych Rosji.Zdaniem tego (zdecydowanie zbyt słabo w Polsce znanego!) analityka i komentatora — znajdujemy się dziś w punkcie nieoznaczoności, nie tylko wobec końca świata post-zimnowojennego, takiego jakim był od lat 90-tych, ale także nieuchronnej zmiany związanej ze zbliżającym się odejściem Władymira Putina. I na obu tych płaszczyznach — nie sposób nawet zarysować scenariusza zdarzeń, skoro dysponujemy jedynie dezaktualizującym się właśnie zasobem pojęć, danych, nazwisk itd. — a odgadnąć musimy zupełnie nowe, które może być tych pojęć zaprzeczeniem, choć może też stać ewolucją czy nawet kontynuacją. Nie wiemy. Jak rzadko analitycy używają tego zwrotu, a przecież często najlepiej oddaje on sytuację.
Odejście Putina w polityce wewnętrznej wymusza zrobienie tego, co zostało do zrobienia i musi zostać zrobione — jak nieszczęsna reforma emerytalna, o której nieuchronności wszyscy wiedzieli i której wdrożenia w iście słowiański sposób nie przygotowano, zadowalając się myślą, że Mundial wszystko przysłoni.
Umówmy się, z rosyjskiej, moskiewskiej perspektywy protesty przeciw podniesieniu wieku emerytalnego (z absurdalnych 55 do 60 lat dla kobiet i z 60 do 65 lat dla mężczyzn) nie odbiegają od średniej, to znaczy w istocie nie mają społecznego i politycznego znaczenia. Znowu jednak, nie wiemy — wraz z Putinem ku zejściu zmierzają bowiem kolejne pokolenia rosyjskich polityków-czynowników, a nowe czasy mogą wyciągnąć znikąd zupełnie nowe odpowiedzi na niepostawione jeszcze pytania. Nie w samych nazwiskach następców bowiem rzecz, ale w wymianie całego języka i haseł. Co dzieje się, jak to w Rosji powoli i promieniście od Moskwy i Pitra — ale się dzieje. Czy więc nowy Własow będzie socjalistą, czy raczej libertarianinem — nie zgadniemy. Ale jeśli sprawy społeczno-gospodarcze nie zostaną załatwione teraz — będzie mu o wiele łatwiej.
— Teraz jest czas na ekonomię, na umocnienie wewnętrzne — powtarza red. Łukjanow.
I to naprawdę tłumaczy wszystko.
Całą linię polityczną Putina, dla jednych będącą objawem geniuszu politycznego, a dla innych zgubnym kunktatorstwem. Ta wymuszona sankcjami autarkia rolno-spożywcza, to nachalne, ale faktycznie konieczne ukierunkowanie na politykę przemysłową — to wszystko wymaga czasu, by dać owoce. Są największym krajem na ziemi, przecież do cholery muszą też wreszcie jakość żyć!

Ale przecież „normalność" i „partnerstwo" to choroby lat 90-tych! Tych samych, w których w zachodnich filmach co i raz jakiś szalony generał zdobywał władzę na Kremlu i bawił się guzkiem jądrowym, a z kolei polski serial kryminalny bez rosyjskiego mafioza w ogóle nie miał racji bytu.
Dopiero teraz Rosja robi się normalna — gdy chcąc nie chcąc przestała czekać na certyfikat normalności wystawiony na Zachodzie.
Jednym z tego objawów jest zmiana nastawienia do relacji z innymi podmiotami międzynarodowymi. Upadek Bloku zapędził z powrotem Rosję na pozycję niewiary w układy wielostronne, a nawet w ogóle trwałe sojusze. Ale ta epoka już się skończyła, lata 90-te i tak trwały o prawie 20 lat za długo.
Nie, nie będzie żadnego nowego bloku, żadnej zmowy anty-amerykańskiej, jakiegoś globalnego rozdania „Wzrastający kontra Schyłkowi". Ale ostatnie 2-4 lata to jednak przebicie się do świadomości rosyjskich liderów choćby możliwości układów z kimś więcej, niż tylko z tym nieszczęsnym Zachodem, co to wystawi świadectwo partnerstwa.
No chyba, że… Nie, żadna wizyta, żadna podróż, żadne rozmowy ani spotkania, nic przecież nie może dać nam jednoznacznej odpowiedzi na najważniejsze pytanie: A co, jeśli Rosja nie ma czasu?
Jeśli Rosja nie ma już czasu — to my go nie mamy wraz z nią.
Konrad Rękas, polski publicysta
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Tekst jest publikowany za zgodą Autora. Oryginał pierwotnie ukazał się na stronie Neon24.pl.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)