Mamy już, dla przypomnienia, Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych", Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką, Święto Narodowe Trzeciego Maja, Narodowy Dzień Zwycięstwa, Dzień Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej, Narodowy Dzień Pamięci Powstania Warszawskiego, Dzień Solidarności i Wolności oraz Narodowe Święto Niepodległości — żeby wymienić tylko te, którym ustawą nadano rangę świąt państwowych.
Teraz uchwalimy kolejne — „w hołdzie" tym przedstawicielom kleru, który w swojej działalności duszpasterskiej skupiali się na walce z władzą, a nie chędożeniu ministrantów. Co, zważywszy na skalę pedofilii w Kościele kat. i jej zawzięte ukrywanie przez hierarchię, być może rzeczywiście zasługuje na wyróżnienie — acz święto narodowe to może krok za daleko.Tym bardziej, że stwierdzenia zawarte w projekcie ustawy, delikatnie mówiąc, skłaniają do polemiki.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że polska prawica — szczególnie, acz niewyłącznie, PiS — bez najmniejszego skrępowania wprzęga państwo w promocję jednego z funkcjonujących w kraju wyznań. I niewątpliwie można sobie powiedzieć, że mamy dziś większe problemy, niż stricte symboliczna ustawa, niewprowadzająca nawet nowego dnia wolnego. Ale jednak zgłoszony przez posłów PiS pod przywództwem smoleńskiego rycerza Andrzeja Melaka powinien niepokoić.

Jednak nie ma wątpliwości, iż pierwszą i najważniejszą cechą, która funduje „kapłanom niezłomnym" ich własne święto narodowe — jest ich służba papizmowi.
Pomijając już fakt, iż w przypadku kleru katolickiego „wiara w Jezusa Chrystusa" zdaje się wpisana w zakres obowiązków służbowych — fakt, iż państwo polskie postanowiło uhonorować jakąś grupę funkcjonariuszy jednego z wyznań za ich oddanie temu wyznaniu, wprost łamie zapis art 25. Konstytucji, który mówi o równouprawnieniu Kościołów i innych związków wyznaniowych i o bezstronności władz publicznych w tej kwestii.
Oczywiście, łamanie konstytucji nie robi na obecnej partii rządzącej jakiegoś szczególnego wrażenia — ale uchwalenie święta narodowego, którym państwo nagradza księży katolickich za ich katolicyzm, jest jednak przekroczeniem kolejnego rubikonu.
Przy okazji, warto zwrócić uwagę na jeden z głównych mitów III RP, któremu projekt ustawy zwyczajowo oddaje pokłon: Kościół katolicki niezłomnie walczył z komuną. To, co zdaje się szczególnie zabawne — to fakt, iż sami autorzy projektu mają z tą koncepcją pewien problem.Na przykład o Prymasie Tysiąclecia i jego „niezłomnej obronie niepodległej Polski" piszą tak: „Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński po zwolnieniu w 1956 r. aktywnie dbał o rozwój Polskiego Kościoła, w latach 1957-1966 przeprowadził obchody Tysiąclecia Chrztu Polski, ale był też aktywny w sferze społecznej i politycznej". To raczej powściągliwy akt strzelisty. Korzystając z okazji, z radością przypominamy zatem garść faktów, które piewcy niezłomnego papizmu z zasady przemilczają.
W 1970 roku, na przykład, jeszcze za czasów Gomułki, Episkopat na życzenie władz zrezygnował z odczytania w kościołach listu z okazji 50 rocznicy wojno polsko-bolszewickiej. Po czym Wyszyński napisał do Gomułki „całkowicie prywatny" list, w którym zwracał uwagę, że oświadczenie biskupów było „w formie tak delikatnej, nie narażającej przecież w niczym ZSRR", a przy okazji przekonywał „Szanownego Pana Pierwszego Sekretarza PZPR" do wzięcia narodu na ryj w kwestii aborcji i antykoncepcji: „ Społeczeństwo oczekuje odważnego głosu: Pana jako kierownika polityki PZPR, całej Partii i Rządu. Społeczeństwu nie we wszystkim można dogadzać, bardzo często trzeba wymagać ofiar". W końcówce listu Wyszyński tłumaczył Gomułce, że Kościół nie walczy z ustrojem: „»Działalność polityczna« miałaby, w moim rozumieniu, miejsce wtedy, gdyby Episkopat dążył do zmiany ustroju i w tym celu organizował jakąś akcję. Episkopat takiej akcji nie prowadzi".
Za czasów Gierka takie zapewnienia nie były już potrzebne: między władzą i Kościołem zapanowała pełna harmonia.
W znakomitej „Polsce Ludowej" prof. Andrzej Werblan cytuje opowieść wybitnego peerelowskiego działacza katolickiego Andrzeja Micewskiego, któremu Wyszyński w 1975 r. wyznał, że „po raz pierwszy w życiu jest spokojny, jeśli idzie o stosunki państwa z Kościołem". Trzy lata później, w RFN, Prymas Tysiąclecia skarcił niemiecką Polonię za śpiewanie „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie" — mówiąc, że biskupi zalecają śpiewanie „pobłogosław Panie", albowiem „choć nie wszystko nam się w tej ojczyźnie podoba, ale jest to nasza ojczyzna".
Wyszyński także — pisze o tym w swoich wspomnieniach Ludwik Stomma — nie życzył sobie pryncypialnego protestu koła „Znak" przeciw wpisaniu do konstytucji sojuszu z ZSRR w 1976 r.; napisał nawet w tej sprawie list do komisji konstytucyjnej, sugerując nie rezygnację z poprawki, tylko zmianę redakcji. Dlatego sam Stomma, jako jedyny poseł „Znaku" (i całego Sejmu), wstrzymał się wówczas w głosowaniu.
W 1980 roku prymas Wyszyński, w słynnym wystąpieniu z 26 sierpnia, wezwał do przerwania strajków: „Praca, a nie bezczynność, jest sprzymierzeńcem człowieka w jego życiu osobistym, w dobrobycie rodzinnym i domowym oraz w dobrobycie narodowym; im sumienniej będziemy pracowali, tym mniej będziemy pożyczali; gdy nie ma pracy rzetelnej, to i najlepszy ustrój gospodarczy zawiedzie" — mówił „wielki książę Kościoła" do strajkujących robotników.
No i warto przypomnieć też zaangażowanie episkopatu — i Wyszyńskiego osobiście — w próbę przekonania 9 siedzących jeszcze w 1984 roku członków Komisji Krajowej „S" do podpisania lojalki, w zamian za którą mieliby zostać wypuszczeni na wolność. Propozycja była zredagowana pod auspicjami Kościoła, a lojalka — w której zobowiązywaliby się nie prowadzić działalności antypaństwowej przez 2,5 roku — była miała być adresowana do prymasa. Jak wspomina Karol Modzelewski, Jan Rulewski nazwał tę inicjatywę „sojuszem pałki z pastorałem".
Krótko mówiąc — koncept Kościoła niezłomnego w walce z komuną wydaje się nieco naciągany — i, co zabawniejsze, autorzy projektu uczczenia tej niezłomności zdają się o tym wiedzieć. Ale nie zaszkodzi im o tym przypomnieć.Przy okazji warto zwrócić uwagę na inny fragment uzasadnienia, który wymaga sprostowania.
Wśród męczenników walki o wiarę i wolność wymieniony jest ksiądz Sylwester Zych, który zginął w tajemniczych okolicznościach w lipcu 1989, czyli już po wyborach czerwcowych. Hagiografowie księdza twierdzą oczywiście, że został zamordowany przez bezpiekę, choć są tacy oszczercy, którzy uważają, ze zachlał się na śmierć w cieszącej się jak najgorszą sławą spelunce o nazwie „Riwiera" w Krynicy Morskiej. To nadal podlega dyskusjom. Bezdyskusyjny jest fakt, iż w 1982 roku Zych dostał 6 lat; jak piszą autorzy projektu „za rzekomą przynależność do organizacji zbrojnej i przechowywanie broni bez zezwolenia".
To, o czym nie wspominają — to fakt, iż była to broń służbowa sierżanta Zdzisława Karosa, milicjanta, którego zabili dwaj antykomunistyczni młodzieńcy z organizacji o nazwie „Siły Zbrojne Polski Podziemnej", zwącej się też ambitnie „Drugą Kadrową". Młodzieńcy — siedemnastoletni Robert Chechłacz i starszy od niego o rok Tomasz Łupanow — 13 grudnia 1981 postanowili walczyć zbrojnie z ustrojem i w tym celu zdobywać broń na milicjantach i żołnierzach. Dwa razy im się udało — jednego żołnierza ogłuszyli odważnikiem w skarpecie, drugi ponoć oddał broń dobrowolnie. Sierżant Karos oddać nie chciał i — najprawdopodobniej w czasie szarpaniny — został postrzelony przez szlachetnych obrońców wolnej Polski. Zmarł parę dni później, osierocił dwoje dzieci. Broń znaleziona u księdza Zycha pochodziła właśnie z napadów „Drugiej Kadrowej" — co sprawia, że wyrok 6 lat, z których odsiedział 4, w dzisiejszych realiach zdaje się wprost niewiarygodnie łagodny. Wystarczy przypomnieć Brunona Kwietnia, który dostał 9 lat za kompletnie amatorski i niedorzeczny spisek w celu wysadzenia Sejmu, podczas którego nikomu włos z głowy nie spadł. Współpracę z organizacją, która zabiła milicjanta w stanie wojennym, doprawdy trudno określić inaczej, niż wspomaganie działalności terrorystycznej.
Łagodne potraktowanie księdza Zycha przez sąd to kolejny dowód na łaskawość komuny wobec Kościoła.
No, ale to nie wyglądałoby dobrze w uzasadnieniu ustawy „o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Kapłanów Niezłomnych".
Agnieszka Wołk-Łaniewska, publicystka polska, Warszawa
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)