Na Ukrainie rozpoczęły się ćwiczenia „Czyste Niebo 2018" (Clear Sky 2018). Polskie Siły Powietrzne wysłały na te manewry cztery "Jastrzębie", czyli F-16C Fighting Falcon z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach."
Ćwiczenia odbywają się na lotniskach w Starokonstantynowie w obwodzie chmielnickim i Hawrysziwce w obwodzie winnickim. Co ciekawe, zostały zorganizowane przez Siły Powietrzne Ukrainy oraz Siły Powietrzne USA.
Biorą w nich udział oddział wojskowi z Belgii, Wielkiej Brytanii, Estonii, Danii, Holandii i Rumunii.
Oprócz samolotów z Polski, główne siły przysłało USA.Na Ukrainę trafiły myśliwce bombardujące z Florydy typu F-15C „Eagle", transportowy C-130J „Super Hercules" i bezzałogowe drony MQ-9 Predator B. Latające cysterny Boeing KC-135 Stratotanker, należące do 126 Skrzydła Tankowców z Illinoi, operowały z Polski, a konkretnie z 33 Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu. Ukraińcy wystawili swoje myśliwce Su-27, bombowce Su-24 i szturmowce Su-25 oraz przeciwlotników uzbrojonych między innymi w systemy S-300.
ĆWICZENIA ELEMENTEM WAŁKI O POKÓJ?
Ambasada USA na Ukrainie oświadczyła, że „Ćwiczenia mają podwyższyć regionalne możliwości obrony suwerenności przestrzeni powietrznej oraz wzmocnić pokój i bezpieczeństwo poprzez doskonalenie współpracy między partnerami w Sojuszu Północnoatlantyckim i innymi sojusznikami w regionie".
Zaś Maksym Khyłko z Uniwersytetu imienia Tarasa Szewczenki dodał: „To kolejny znak, że USA i inne kraje NATO silnie wspierają Ukrainę w obliczu rosyjskiej agresji. Jest to również kolejny sygnał, że postępuje proces zbliżania się Ukrainy do NATO. Ważny jest nie tylko praktyczny, ale i psychologiczny aspekt tego przedsięwzięcia".
No to tak psychologicznie wyobraźmy sobie reakcję Waszyngtonu, gdyby rosyjskie myśliwce Su-30 czy MiG-31 latały z kubańskimi myśliwcami opodal Florydy.
Starszym ku przypomnieniu, a młodzieży edukacyjnie, gdy w 1962 roku ZSRR zaczął rozmieszczać rakiety na Kubie to świat stanął na krawędzi wojny globalnej, gdyż USA uznały ten krok za niedopuszczalny dla swego bezpieczeństwa.

No, ale najciekawszy to jest wątek polski. Bo co robią polskie samoloty w obszarze dotkniętym wojną, o czym wielokrotnie uświadamiali polscy politycy opinię publiczną?
„Obecnie na Ukrainie obserwujemy otwartą wojnę. Jest to agresja, która łamie wszystkie zasady świata cywilizowanego, łamie porządek międzynarodowy w Europie" — Antoni Macierewicz jako szef MON na międzynarodowej konferencji na temat bezpieczeństwa — Halifax Security Forum, która odbyła się w Kanadzie.
„Agresja Rosji na Ukrainę zachwiała architekturą bezpieczeństwa Europy środkowo Wschodniej" — premier Mateusz Morawiecki.
W 2014 roku, polityk PO ówczesny szef MSZ Radosław Sikorski mówił w Sejmie: „ Ukraina padła ofiarą rosyjskiej agresji. Wokół polskich granic prowadzone są działania wojenne".
„Mówić dzisiaj, że Rosja nie jest agresorem, jest zupełnie niepoważne" — powiedział 14 sierpnia 2018 roku w Polskim Radiu polski prezydent RP Andrzej Duda.
No to skoro na Ukrainie jest wojna, a nie ma podstaw nie wierzyć prezydentowi, premierowi, ministrom i politykom rządzącym oraz opozycyjnym, to co w takim razie, w obszarze wojną objętym robią polskie F-16 z amerykańskimi F-15?
„Skojarzenia to przekleństwo", śpiewano w kabarecie „Polskie z.o.o.", jednak przypomina mi to sojusznicze zachodnie „niezwyciężone" armie, niegdyś wyruszające na podbój Rosji. Niosły one jak zawsze „cywilizację, wolność i oświecenie", walczyły z „rosyjską despotią" lub „sowiecką zarazą".
Pierwszy raz na Rosję ruszyła „Wielka Armia" pod dowództwem cesarza Francuzów Napoleona Buonaparte w 1812 roku. Skończyło się to dla atakujących, w tym i Nas Polaków sojuszników Napoleona, dość marnie. Feldmarszałek Michał Kutuzow, wojska agresorów rozbił i z Rosji wyparł, a marszałek Michaił Barclay de Tolly rozbił napoleońskie armie na terenie Niemiec, po czym zdobył Paryż i wojnę skończył.Drugi raz 22 czerwca 1941 riku „niezwyciężony Wehrmacht" i sojusznicy wyruszyli z „krucjatą na czerwoną Rosję". Skończyło się dla agresorów podobnie. Marszałek Rokossowski zniszczył hitlerowskie armie na Białorusi i wyzwolił pół Polski oraz wypalił teutońską zarazę w Prusach zdobywając Koenigsberg. Marszałkowie Koniew i Tołbuchin rozbili wojska hitlerowskie na Ukrainie, w Jugosławii i południowej Polsce, zniszczyli armie Węgier, Włoch i Rumunii, wyzwolili Czechosłowację i Austrię. Na koniec marszałek Giorgij Żukow zdobył Berlin i „100 letnia III Rzesza" podzieliła los Cesarstwa Francuskiego.
Czy zatem szykuje się nowa krucjata na Rosję z bazą wypadową na Ukrainie?
Jeśli tak, to biorąc pod uwagę „sukcesy" dwóch poprzednich czy roztropnym jest brać w niej udział?
Tym bardziej, że w rozgromieniu tej drugiej połączeni braterstwem broni z armią radziecką mieliśmy swój niemały udział i było to rozwiązanie zgoła korzystniejsze niż kolaboracja z Hitlerem Węgier czy Rumunii.
Co zatem robi nasza armia na Ukrainie?
Krzysztof Podgórski, niezależny polski publicysta
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)