Zauważyłem, że coraz mniej rzeczy mnie bawi i coraz mniej mnie dziwi. Zacząłem nawet bać się o siebie. Odetchnąłem, kiedy zrozumiałem, że podobnie reagują na rzeczywistość inni.
Nie śmiałem się z mema przedstawiającego dwa sąsiadujące ze sobą pomniki — Piłsudskiego i Kaczyńskiego z „chmurką dialogową" wychodzącą z ust marszałka: spieprzaj dziadu! Zwrot ten wydał mi się tak akuratny, że kompletnie mnie nie bawił. Zamiast się śmiać myślałem, dlaczego autor mema nie wstawił „chmurki" w usta Lecha.
Nie śmiałem się gdy przeczytałem, że empik wycofał ze sprzedaży książkę ks. Jacka Międlara „Moja walka o prawdę". Nie śmiałem się gdy podali powód swojej decyzji — zarzuty „szerzenia mowy nienawiści". Przecież znali i te zarzuty i samą książkę, przyjmując ją do dystrybucji. Skąd więc ta obłuda? Nie śmiałem się, gdy „kibole" Międlara ogłosili bojkot Empiku, bo choć zarabiam nienajgorzej sam bojkotuję tę sieć uznając ich ceny za zdecydowanie zbyt wysokie.Nie śmiałem się, gdy premier Morawiecki mówiąc o pazerności kapitalistów zacytował Lenina: „Lenin powiedział kiedyś że kapitaliści są tak chciwi, że sprzedadzą nam sznur, przy pomocy którego ich powiesimy. My Europejczycy mamy teraz płacić Rosjanom za gaz, oni zarobią ogromne pieniądze, które zainwestują w swój system zbrojenia, a my poprosimy Amerykanów, by dali nam parasol bezpieczeństwa przeciwko Rosji. To jest logika, o której mówił Lenin". Nie śmieszy mnie to, bo pamiętam słowa M. Morawieckiego o „zapierdalaniu za miskę ryżu", jako zdrowym elemencie postępu.
Przytoczone słowa padły w wywiadzie jaki polski premier udzielił niemieckiemu dziennikowi „Die Welt". W znacznej części dotyczył on spraw bezpieczeństwa w tym bezpieczeństwa energetycznego. Był to wywiad prasowy, nie jest więc tak, że Morawiecki coś tam sobie chlapnął, nie wiedząc do końca czy jest już nagrywany, czy nie, itd. Zasadą takich wywiadów jest ich autoryzacja, czyli zaakceptowanie przez osobę udzielającą wywiadu każdego słowa, które będzie opublikowane. W takich sytuacjach nie ma mowy o błędach. Morawiecki powiedział więc dokładnie to, co chciał. Powiedział zaś: chciwość zaślepia partnerów projektu (rządy i koncerny z Rosji, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Austrii, Holandii; zgodę na przebieg rurociągu na obszarze swoich wód terytorialnych wydały też Finlandia i Szwecja — zapewne nie za darmo).

Zastanawia jednak cała konstrukcja myślowa: gospodarka — energetyka — bezpieczeństwo — wojna. Zastanawia, bo Mateusz Morawiecki to, było nie było, premier Polski. To co mówi jest oficjalnym stanowiskiem naszego rządu, słuchając więc tego co mówi, można przypuszczać, co myśli o nas świat. Spróbujmy zatem sami przeanalizować przytoczone powyżej słowa.
Biegnie sobie ruska rura przez Ukrainę. Rurą płynie gaz dla klientów w Europie środkowej i na Bałkanach. Ukraińcy pobierają sobie z tej rury gaz dla siebie (odpłatnie) i biorą pieniądze (znacznie mniejsze) za tranzyt gazu przez teren swojego państwa. Ukraińcy chętnie biorą pieniądze za ten tranzyt, ale niechętnie płacą za gaz kierowany na swój rynek wewnętrzny. Kiedy Rosjanie zmniejszają Ukraińcom dostawy gazu, ci i tak go sobie biorą z rury, ale mniej pompują do odbiorców docelowych. Czy zbudowanie dodatkowego rurociągu zwiększa czy zmniejsza bezpieczeństwo odbiorców finalnych? Zdaniem polskiego premiera — zmniejsza. Czy gdyby Rosjanie wstrzymali dostawy gazu transferowanego przez Ukrainę to zarobiliby na tym czy stracili? Zdaniem M. Morawieckiego — zarobiliby, bo mogliby podbić ten kraj. Dlaczego jeszcze do tej pory nie podbili Ukrainy? Bo płynie przez nią rosyjski gaz. A dlaczego go nie zakręcą?— bo pewnie jeszcze na to nie wpadli… Tu już nie ma żartów — to logiczne wnioski ze słów premiera Polski.
Podsumowując sens obu wypowiedzi M. Morawieckiego (o sznurze i zbrojeniach oraz o wizji rosyjskiej inwazji na Ukrainę) mamy obraz polskiej racji stanu: dajmy zarabiać sojusznikom, czyli Amerykanom (nawet kosztem znacznie droższych zakupów) i przygotujmy się w ten sposób do wojny z Rosją.Z przesłaniem takim zwraca się do przywódców państw zachodniej części Europy. W tym samym czasie zabiega o powstanie w Polsce kolejnych baz amerykańskich. O planach normalizacji stosunków z Rosją, o planach wzmocnienia gospodarki ukraińskiej nie był uprzejmy pomyśleć.
Finał naszej polskiej aktywności na arenie międzynarodowej jest stosunkowo łatwy do przewidzenia: świat przestanie się nam dziwić — świat zacznie się nas bać. Niestety, we wniosku tym odnajduję dowód swojej normalności, co absolutnie mnie nie cieszy.
Dariusz Cychol, polski publicysta, Warszawa
Autor jest zastępcą Redaktora Naczelnego polskiego tygodnika opinii „Fakty i Mity"
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)