Donald Trump w 2017 roku, niemal tuż po dojściu do władzy, nakazał wycofanie USA z negocjacji w sprawie światowego paktu ws. migracji. Za ich przykładem poszło wiele krajów Europy Środkowej i Wschodniej, które przez ostatnie półtora czy dwa lata całkowicie zmieniły swoje podejście do „polityki otwartych drzwi": Austria, Węgry, Polska, Bułgaria, Czechy i tak dalej. Podpisania dokumentu odmówiła Australia borykająca się z coraz większym napływem migrantów, Izrael (ze względów bezpieczeństwa) oraz Chile. Brazylia dołączyła do paktu, ale wygląda na to, że nie na długo — Jair Bolsonaro obejmie urząd prezydenta 1 stycznia. Z góry obiecał wystąpienie z paktu, nalegając na konieczność rozwiązywania kryzysu migracyjnego w zależności od realiów każdego poszczególnego kraju.
Najbardziej zdumiewające, jak zwykle, było stanowisko Ukrainy. Mogłoby się wydawać, że jej jako krajowi masowej emigracji ta deklaracja musi być na rękę. Ale Kijów już od dawna zrezygnował ze swojej podmiotowości i w ostatnich latach głosuje, kierując się wyłącznie przykładem Stanów Zjednoczonych. Jeśli Trump ma argumenty przeciwko Marakeszowi, to Ukraina musi wymyślić własne. I wymyśliła: mają ponoć wielu przesiedleńców wewnętrznych ze strefy konfliktu, więc na razie nie ma „odpowiednich warunków" do podpisania dokumentu.Wygląda na to, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy tak mocno zaangażowało się w wyczerpującą „wojnę z Rosją" i generowanie prowokacji na Morzu Azowskim, że nawet nie zwróciło uwagi na sens dokumentu podpisanego w Maroku. Jeśli rezolucja Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w 2016 roku zawierała przynajmniej wzmiankę o przesiedleńcach wewnętrznych, obecna umowa dotyczy wyłącznie migracji międzynarodowej, a zatem nie ma nic wspólnego z problemami wskazanymi przez Kijów. Ale przecież trzeba było wyjaśnić, dlaczego oficjalna Ukraina nie podpisuje dokumentu w ślad za USA.
Jednak pomimo bezkształtności dokument wywołał burzliwe emocje. Dlatego właśnie, że praca nad paktem przebiegała jednocześnie z pogłębieniem wewnętrznych kryzysów politycznych i namiętności wokół kwestii niekontrolowanej migracji w różnych krajach. Biorąc za podstawę tezy „jednomyślnej" deklaracji Zgromadzenia Ogólnego, urzędnicy ONZ nawet nie zauważyli, jak na oczach traciła aktualność. Dlatego planowana powszechna jedność przerodziła się w kolejny akt konfrontacji i rozłamu.
Nawiasem mówiąc, Rosja poparła ten dokument. Co nie przeszkodziło rosyjskiemu przedstawicielowi opowiedzieć się przeciwko obarczaniu odpowiedzialnością za los uchodźców krajów, które w żaden sposób nie przyczyniły się do katastrof humanitarnych i fal migracji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)