Gdyby zrobił to na chwilę przed wyborami — jasne, to sposób postawienie (przepraszam za niezamierzoną ironię) „partnera" pod ścianą, zmuszenia go do przyjęcia ochłapów na listach. Po roku funkcjonowania w ramach Koalicji Obywatelskiej, Nowoczesna — już bez własnych notowań czy osobnych działań kampanijnych — musiałaby bez gadania przyjąć to, co daje jej Schetyna. Mało tego: u schyłku kadencji, decyzja o połączeniu klubów — czyli rezygnacji z jednego wicemarszałka, kilkunastu miejsc w prezydiach komisji, dodatkowego czasu klubowego w debatach — nie kojarzyłaby się ze stratą, bo już nikogo nie obchodziłoby to, co dzieje się w Sejmie, który za chwilę przestanie istnieć. Dziś — na rok przed wyborami — takie decyzje zdają się marnotrawstwem, a wyborcy marnotrawstwa nie lubią.
Tym bardziej, że — tak na zdrowy chłopski rozum — rację mają ci posłowie N., którzy, jak Lubnauer, Szłapka czy Meysztowicz, mówili, że rezygnując z części swoich sejmowych możliwości, opozycja nie dostaje nic w zamian; że powołanie wspólnego klubu nie przynosi żadnej wartości dodanej. Za to zwerbowanie 6 posłów „partnera", wbrew woli jego klubu wyrażonej w głosowaniu, to woda na młyn tych wszystkich, którzy przestrzegali, że Schetyna nie ma uczciwych zamiarów i o żadnym partnerstwie nie może być mowy. Jedyne, co może tłumaczyć wrogie przejęcie kasty Gasiuk-Pihowicz przez Schetynę — to jego chęć pokazania, że ma większe jaja niż Lubnauer. Co, w kontekście istniejącej między nimi sporej różnicy płci, wydaje się raczej małostkowe.
To oczywiście nie oznacza, że szczęśliwą alternatywą jest koncepcja rozdrobnionej opozycji, która rusza do wyborów w czterech czy sześciu komitetach, a system d'Hondta i próg wyborczy gwarantują pisistom totalne zwycięstwo. Rozwiązanie optymalne zdaje się leżeć pośrodku: w dwóch blokach opozycyjnych, wyraźnie rozróżnionych na lewicowy i prawicowy; ale też — co po ostatnim wybryku Schetyny staje się szczególnie ważne — dyktatorski i partnerski. Taki, w którym hegemon bierze co chce, przystawki karmiąc odpadkami — i taki, w którym, żeby użyć wyrażenia Czarzastego, „struktury o podobnych potencjałach" w porozumieniu wypracowują tyleż kształt list, co minimum programowe i żaden z partnerów nie dowiaduje się o tym z telewizji.
Wraz z ostatnim występem Schetyny szansa stworzenia takiego bloku wyraźnie wzrosła.
To bardzo ładnie z jego strony.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)