Profesora Grzegorza Kołodko znam od lat.
Od czasu, gdy tego niekonwencjonalnego, błyskotliwego krytyka neoliberalizmu nadwiślańscy "Chłopcy z Chicago" atakowali niemiłosiernie i niegodnie. "Gazeta Wyborcza", która była nieformalnym organem "Chłopców" kładła wówczas fundamenty pod swoją anty-kołodkową hańbę.
Odwiedziłem go w Helsinkach, gdzie pracował w Światowym Instytucie Badań Rozwoju Gospodarczego ONZ (WIDER).
Pamiętam kilkunastogodzinny spacer po mieście, po którym ja byłem nie do życia, a on przeciwnie.
Broniłem go publicznie, jak wielu w swojej karierze dziennikarskiej.
Dopiero po latach, gdy zaczęliśmy się spotykać w miarę regularnie, choć od czasu do czasu, zdałem sobie sprawę, że los obdarzył mnie znajomością z kimś bardzo wybitnym.
Pojechałem do jego rodzinnego Tczewa, poznałem mamę, brata, najlepszego kumpla. Znajomość z kumplem skutecznie przerwał tata — inżynier drogownictwa, który zatrudnił syna jako robotnika niewykwalifikowanego przy budowie przejść podziemnych w Gdańsku. Po kilku miesiącach, poznawszy smak ciężkiej pracy fizycznej, tczewski maturzysta wylądował ostatecznie na SGPiS w Warszawie. To był początek jego wielkiej kariery naukowej. Mówić o nim "ekonomista", to powiedzieć zdecydowanie za mało.
Profesor Kołodko jest pełnowymiarowym, pełnokrwistym humanistą — ekonomistą, ale także miłośnikiem i znawcą muzyki klasycznej, zdolnym fotografikiem, sportowcem-maratończykiem. Ściana w jego gabinecie obwieszona jest medalami i pamiątkowymi plakietami za udział w najsłynniejszych maratonach.
Jest podróżnikiem — znacznie łatwiej jest wymienić kraje, w których nie był niż te, w których był.Jest autorem kilkudziesięciu książek, kilkuset artykułów, jego prace tłumaczone są na kilkadziesiąt języków świata. Wykładał na wszystkich liczących się uniwersytetach amerykańskich, jest cenionym gościem w Moskwie, a w Chinach mówi się, że premier może nie wiedzieć, jak nazywa się ambasador Polski w Pekinie, ale, gdy przyjeżdża profesor Kołodko, to zawsze znajduje czas na spotkanie z nim.
W jego podwarszawskim domu gościli wybitni laureaci Nagrody Nobla z ekonomii. Jest ojcem "Nowego pragmatyzmu" — koncepcji, wedle której klasyczna ekonomia jest dalece niewystarczająca, żeby trafnie opisać i zdiagnozować procesy zachodzące w świecie globalnej gospodarki.
Niezbędne jest po temu spojrzenie na świat i zachodzące w nim procesy w całej złożoności ekonomicznej, społecznej, ekologicznej i kulturowej, gdyż „rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele dzieje się naraz".
Panie profesorze — 70-tka? Co to dla pana?!
Zdrowia życzę, dłoń ściskam… I liczę na kolejną "herbatkę".
Marek Barański, polski publicysta, Warszawa
Tekst jest publikowany za zgodą Autora. Oryginał pierwotnie ukazał się na FB.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)