Owidiusz Gorczakow otrzymał najwyższe odznaczenie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, order Virtuti Militari, ponieważ uczestniczył w operacji wywiezienia z niemieckich tyłów do Moskwy delegacji Krajowej Rady Narodowej, która w maju 1944 roku została przyjęta przez Józefa Stalina.
Co ciekawe, to właśnie wywiadowca Owidiusz Gorczakow stał się dla pisarza Juliana Siemionowa prototypem bohatera filmowego majora Wichra, radzieckiego oficera, który uratował Kraków przed zniszczeniem przez nazistów, gdy podczas wycofywania zaminowali zabytkowe polskie miasto.
Opowiada Natalia Gorczakowa:
— Bezpośrednio mój ojciec nie brał udziału w wyzwoleniu Krakowa. Pisarz Julian Siemionow (autor słynnej powieści o Stirlitzu - red.) wziął jego wizerunek: wygląd, sposób mówienia i myślenia. Ale tata miał inne zadanie w Polsce. Uzyskiwał informacje o systemie fortyfikacji w północno-wschodnim rejonie Poznania. Właśnie obelisk, który został zniszczony w Polsce, świadczył o działalności grupy wywiadowczej.
Dwa nazwiska na pomniku są mi nieznane, ale znam trzecie, Konstantina Molodcowa. Był z ojcem w 1944 roku. I wysadził się w powietrze granatem, żeby faszyści go nie pojmali.

— Pani Natalio, czy po wojnie ojciec często odwiedzał Polskę?
— Tata kilkakrotnie podróżował do Polski. Z Polakami w tamtych czasach była wielka przyjaźń. To teraz, niestety, świadomość naszych byłych towarzyszy przeszła na wartości zachodnie. Pamięć okazała się krótka.
Przede mną leży duży artykuł o ojcu z polskiego czasopisma z 1984 roku pod tytułem „Virtuti Militari dla Spartakusa”. Miał taki pseudonim. Mój ojciec otrzymał najwyższe odznaczenie PRL „Virtuti Militari”, ponieważ brał udział w operacji wywiezienia z niemieckich tyłów do Moskwy delegacji Krajowej Rady Narodowej, którą w maju 1944 roku przyjął Józef Stalin.
A oto przede mną fotografia, na której odwrocie napisano: „W słynnej krypcie nieznanego polskiego żołnierza pochowanego na centralnym placu Warszawy. Owidiusz Gorczakow, obok niego Aleś Adamowicz, były partyzant Białorusi”.
— Skromnie napisano o Alesiu Adamowiczu, sławnym pisarzu, który pierwszy opowiedział światu o Chatynie, białoruskiej wiosce spalonej przez faszystów wraz z jej mieszkańcami.
— Mój ojciec był przyjacielem partyzantów. Często przychodzili do nas, zatrzymywali się w mieszkaniu, byłam wtedy jeszcze mała, ale pamiętam.
W tamtych latach większość jego życia zajmowała książka „Przejmujemy ogień na siebie” o podziemiu seszczeńskim, którym kierowała Ania Morozowa. Bohaterska dziewczyna, zmarła w wieku 23 lat w Prusach Wschodnich (obecnie to terytorium Polski - red.), w składzie grupy rozpoznawczej „Jack”. Mamy fotografię, na której mój ojciec, otoczony polskimi dziećmi, idzie na grób Ani.A oto zdjęcie, na którego odwrocie można przeczytać: „Autor opowiadania „Przejmujemy ogień na siebie” Owidiusz Gorczakow i byli podziemni bojownicy seszczeńscy Jan Tyma i Wacław Mesjasz w polskiej telewizji”.

Oczywiście dzisiaj bardzo martwię się o grób Ani Morozowej. Obawiam się, że spotka go ten sam los - zostanie zniszczony (grób zwiadowcy Anny Morozowej znajduje się na cmentarzu w polskiej wsi Gradzanowo Kościelne w województwie mazowieckim - red.).
— O działaniach wywiadowczych Owidiusza Gorczakowa w Polsce naprawdę niewiele napisano...
— Tak jest. On sam zawsze pisał o innych ludziach, o innych grupach wywiadowczych, ale nie pisał o swojej historii. Prawdopodobnie nie do końca mógł.
Chodzi o to, że służył w jednostce wojskowej nr 9903, która faktycznie była szkołą zwiadowczą, w której studiowali tacy bohaterowie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej jak Zoja Kosmodemiańska czy Wiera Wołoszyna. I tylko dosłownie kilka lat temu pozwolono nazwać ten oddział wywiadowczym.
Często spotykam się z krewnymi weteranów z jednostki 9903. To była prawdziwa kuźnia wywiadu. Tata wszedł do niej, gdy miał zaledwie 17 lat - jesienią 1942 roku. Łącznie szkoła wywiadowcza wypuściła około 2 tysięcy osób, z których niemal co druga zginęła. Tacie udało się pozostać przy życiu, pomimo ran i kontuzji.
— Czy dziś w Polsce pamięta się o Owidiuszu Gorczakowie?
— Tak, nie ma wielu takich ludzi, ale oni są. W 2013 roku briański dziennikarz Jewgienij Potupow, który kończy książkę o moim ojcu, odwiedził Gdańsk na spotkaniu pisarzy rosyjskich i polskich. Tam dowiedział się, że na przykład profesor Joanna Minowska nie zapomniała imienia Gorczakowa w swoich pracach.
Teraz jest zupełnie inny czas. Mamy teraz kapitalizm, jest popyt na inne wartości, literatura rosyjska stała się niepotrzebna, a Polska zmierza do świata anglojęzycznego
— podsumowała z żalem profesor Minowska.
9 maja, w Dzień Zwycięstwa, Natalia Gorczakowa, podobnie jak miliony Rosjan, wyjdzie w Moskwie na akcję Nieśmiertelny Pułk, niosąc fotografię swojego ojca, legendarnego oficera wywiadu radzieckiego, Owidiusza Gorczakowa.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)