Taka jest rzeczywistość na Ukrainie przed drugą turą wyborów prezydenta tego kraju. O komentarz Sputnik zwrócił się do niezależnego publicysty Adama Śmiecha.
„Jeśli chodzi o wątek, który wyłania się w związku z programem nadanym w telewizji ukraińskiej na temat Bandery, na temat Ukraińskiej Powstańczej Armii, a także o reakcję na to polskiego ambasadora, oczywiście, literalnie należy zgodzić się z treścią protestu pana Cichockiego. Wiemy, że Ukraińska Powstańcza Armia i Stepan Bandera od lat przedstawiani są w pozytywny, można powiedzieć, entuzjastyczny sposób. Natomiast rodzi się pytanie o cały program polskiej dyplomacji odnośnie Ukrainy, przedstawiany nie tylko przez aktualny rząd, ale przynajmniej od 2014 roku” – mówi dziennikarz.
Przypomina, że w 2015 i w 2016 roku zarówno rząd, jak też Sejm polski i prezydent Andrzej Duda w oficjalnych dokumentach używali sformułowania o „bezalternatywnym poparciu dla Ukrainy”. Dla Ukrainy pod przywództwem Petro Poroszenki, która, jak widać w tej chwili, opiera się na środowiskach neobanderowskich i popiera wizję historii tych środowisk.W tej sytuacji należy powiedzieć wyraźnie, że polska polityka okazała się błędem, okazała się pójściem ślepą uliczką. Ten list pana Cichockiego do władz kijowskich w sprawie wspomnianego programu TV jest dowodem na tę porażkę. Niestety, Polska trwa w tej postawie
– uważa Adam Śmiech.
Poruszając kwestię drugiej tury wyborów na Ukrainie, rozmówca Sputnika podkreśla, że w pierwszej turze część obywateli Ukrainy z Donbasu nie miała możliwości wzięcia udziału w wyborach. Jego zdaniem były to wybory z całą pewnością nie pełne, nie odpowiadały standardom, jakim powinny odpowiadać wybory prezydenckie. Pomimo tego część obywateli Ukrainy została pozbawiona możliwości oddania głosu. W charakterze przykładu wymienia wynik głosowania na Jurija Bojkę, nazywanego prorosyjskim kandydatem czy też człowiekiem, który jest najbliższy tej części ludności Ukrainy, która jest kulturowo związana z językiem rosyjskim i z kulturą rosyjską.
„Otrzymał ponad 10 procent głosów. Należy się spodziewać, że gdyby wszyscy obywatele Ukrainy mieli możliwość swobodnego głosowania, otrzymałby znacznie więcej” – uważa publicysta.
„To nie oznacza, że nie miał prawa zostać prezydentem. Każdy ma takie prawo, niezależne od tego, jaki zawód wykonuje. Niemniej jednak w powszechnym odczuciu może to być dla niego minus. Jednak na jego korzyść przemawia z kolei to, co robi Poroszenko, podsumowanie w świadomości obywateli Ukrainy jego pięcioletnich rządów, informacja o jego ciągle gwałtownie rosnącym majątku. Utrzymywanie nierozwiązanych sytuacji w stosunkach, przede wszystkim z Rosją, i cały czas gniewne wypowiedzi zapowiadające agresywne posunięcia. Jednocześnie ujawnił się teraz jako ten, który oczekuje poparcia środowisk neobanderowskich. To, oczywiście, może, z jednej strony, pomóc panu Poroszence, ale, z drugiej strony, wcale nie.
Dlatego, pomimo pochodzenia ze środowiska, nazwijmy to, artystyczno-kabaretowego, pan Zełenski ma pewne szanse, że obywatele Ukrainy po prostu będą chcieli odrzucić za wszelką cenę dotychczasową władzę, na której się zawiedli. Jednocześnie pan Zełenski zapowiada, że chce rozmawiać z Rosją, to może być pomocne w jednaniu sobie głosów tych ludzi, o których wcześniej wspominałem, na przykład elektoratu pana Bojki. Tym niemniej wydaje się, że w obecnej sytuacji każdy kandydat, w tym wypadku pan Zełenski, będzie lepszy od zwycięstwa po raz kolejny Petra Poroszenki, który okazał się ze wszech miar złym prezydentem
– stwierdził Adam Śmiech.
Spróbował sprognozować, jak zachowa się w tej sytuacji Polska?Czy w przypadku zwycięstwa Poroszenki pozostanie w ślepym zaułku, o czym mówiłem na początku? Dlatego, że on jawnie teraz opiera się o środowiska neobanderowskie. Z drugiej strony, jeżeli wygra pan Zełenski i spełni swoje obietnice odnośnie tego, że z Rosją należy rozmawiać, będzie to niezgodne ze stanowiskiem Polski, które jest jednoznaczne: żadnych rozmów z Rosją. Polskie stanowisko może być po prostu zarówno w przypadku zwycięstwa jednego i drugiego kandydata stanowiskiem, z którym nikt nie będzie się liczył. Będzie oznaczało kolejną ślepą uliczkę
– powiedział na zakończenie publicysta Adam Śmiech.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)