Z Iraku do Polski
Jako system zbrojeniowy MQ-9 wykorzystywany jest przez amerykańskie siły powietrzne od ponad dziesięciu lat. To zdalnie sterowany aparat bezzałogowy, który może realizować zarówno misje wywiadowcze, jak i uderzeniowe w zasięgu prawie 3000 km. Aparaty tego typu zostawiły bardzo wyraźny ślad w Afganistanie i na Bliskim Wschodzie – już 1 maja 2007 roku siły powietrzne USA miały w swoim składzie pododdział stosujący w walkach aparaty MQ-1 Predator i MG-9 Reaper, a latem 2007 roku rozpoczęły loty w Iraku i Afganistanie, gdzie miała miejsce prawdziwa obława na kierownictwo Al-Kaidy z wykorzystaniem bomb i rakiet „Hellfire”. I oto teraz te bezzałogowce zostaną rozmieszczone w Europie Wschodniej.
Rosja uważa rozmieszczanie przez Amerykanów aparatów takiego typu za naruszenie Układu o likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu. Można się z tym spierać z tego prostego względu, że dane aparaty nie są pociskami ani balistycznymi, ani manewrującymi, a rozmieszczenie u rosyjskich granic takiego typu aparatów planowane jest po raz pierwszy i bez wątpienia stanowi określone zagrożenie.
Tego rodzaju aparaty bezzałogowe używane są przeciwko państwom trzeciego świata, pozbawionym systemów obrony przeciwlotniczej, albo w warunkach, kiedy uzyskano już przewagę w powietrzu. Są widoczne dla radarów, ich wysokość lotu jest dość duża (do 15 kilometrów), a co za tym idzie zasięg wykrycia takiego przeciwnika przy ich gabarytach będzie dość znaczący. Z nowoczesnym systemem obrony przed atakiem z powietrza zagrożenie zostanie wykryte na długo przed osiągnięciem linii zwolnienia pocisków, które mogą przenosić MQ-9. Ich typowym wyposażeniem są pociski typu „Hellfire” o zasięgu 10 km i bomby kierowane JDAM o zasięgu 28 km. Z systemem obrony przeciwlotniczej składającym się z kilkudziesięciu systemów S-400 i S-300 w europejskiej części Rosji, a także sojuszniczej Białorusi, można nawet nie dopuszczać Reaperów na odległość, z której rakieta miałaby być odpalona.
Reaper do zadań wywiadowczych
Zważywszy to wszystko, skryte przeniknięcie tego rodzaju aparatów w celu przeprowadzenia druzgocącego ataku na punkty dowódcze i systemy kierownicze wygląda dość nierealnie i fantastycznie. Tym nie mniej to dość poważna siła uderzeniowa, która w czasach pokoju może pełnić misje wywiadowcze i obserwacyjne na ogromnym terytorium od Bałtyku po Morze Czarne. Po zapoznaniu się z nowym regionem i skumulowaniu doświadczenia z lotów w Europie Wschodniej zwiększenie sił i liczby eskadry dronów stanie się już kwestią czasu i woli politycznej.
Wiadomo, że choć dane aparaty nie są bronią pierwszego uderzenia, stanowią mimo to dość imponującą siłę strategiczną, pozwalającą na prowadzenie punktowych działań zbrojnych i specjalnych operacji na całym obszarze działań wojennych.Jest rzeczą logiczną, że w razie możliwego konfliktu cała infrastruktura użycia tych dronów będzie jednym z głównych celów rażenia – punkty dowódcze, lotniska, siły wsparcia, ośrodki przygotowujące pilotów zostaną wciągnięte na listę możliwych celów ataku odwetowego.
„Plaga” na Donbasie
Dodajmy, że teoretycznie Reapery mogłyby pełnić kontrolę nad terytorium i realizować wsparcie ogniowe w razie sytuacji konfliktowej na przykład na południowym wschodzie Ukrainy. Tutaj właśnie mogłyby się wykazać, bo dla większości środków obrony przeciwlotniczej nieuznawanych republik Donbasu drony takiej klasy mogą okazać się nieosiągalne. Walka z wojskami w takich warunkach właśnie jest podstawową sferą użycia tego typu aparatów.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)