Gości z pierwszego segmentu zapraszamy, ponieważ traktujemy ich jako najbliższych po linii krwi, historycznych relacji, wspólnocie poglądów i przekonań, a często zaproszenie jest swego rodzaju „przełamaniem lodów” czy „wyciągnięciem ręki”. Po prostu czujemy, że chcemy być w określonym momencie razem z ludźmi, z którymi czujemy jakąś więź.
Kto powątpiewa w Amerykę, wątpi w Polskę
Przed uroczystościami 80-lecia wybuchu II wojny światowej organizatorzy prześcigali się w wyjaśnianiu z kim czujemy tę szczególną więź, komu do nas i nam do kogo bliżej. Na potrzeby wyjaśnienia klucza zaproszeń na uroczystości wymyślono frazę „obchody święta w nowej formule”. Państwa mieściły się w formule lub z niej wypadały. Zgodnie z tą ekwilibrystyką żołnierze Armii Czerwonej narodowości białoruskiej mieścili się w formule i Prezydent Łukaszenka otrzymał zaproszenie, choć z niego nie skorzystał. Żołnierze Armii Czerwonej narodowości ukraińskiej także znaleźli się w formule i Prezydent Zełenski otrzymał zaproszenie. A inni, jako gorszy sort, zostali pominięci.
Organizatorzy poszli o milowy krok dalej i przenieśli uroczystości z Westerplatte do Warszawy. Wszystko po to aby główny gość Prezydent Donald Trump nie musiał się zbędnie fatygować a wdzięczna publika nie musiała być wieziona na drugi koniec Polski.Dziwna cokolwiek ta formuła została wymyślona przez partię rządzącą i bez sprzeciwu przyjęta przez opozycję, także przez tę pozaparlamentarną. Zgodnie z zasadą, królującą w III RP, kto powątpiewa w Amerykę, wątpi w Polskę.
Kolejna podróż przez Atlantyk nie stanowiła dla Trumpa atrakcji
Kolejny raz osoby odpowiedzialne za organizację państwowych uroczystości rocznicowych nie stanęły na wysokości zadania. Po porażce obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości, można było z rocznicy wybuchu II wojny światowej zrobić „imprezę” o zasięgu światowym i nadać jej słuszny wymiar, światowego wydarzenia. Do tego jednak potrzebna jest światopoglądowa otwartość, naturalność i szczerość. Kiedy historyczne rocznice próbuje się zawłaszczyć, wykorzystać dla partykularnych, często osobistych interesów, to nie można się dziwić, że najczęściej wychodzi z tego klapa.
#Trump nie przyjedzie do Polski. https://t.co/4cYPX2qNG4 pic.twitter.com/tGpgtY9i0x
— Sputnik Polska (@sputnik_polska) August 30, 2019
Organizowanie takiej uroczystości, w osnowie której jest tylko jeden podmiot /Prezydent Stanów Zjednoczonych/ z matematycznej rachuby skazane jest na połowiczne powodzenie. Zwłaszcza, że obecny prezydent Stanów Zjednoczonych znany jest z tego, że „odwija numery” bo wie, że nikt mu „nie podskoczy”.
Polscy politycy nie biorą także pod uwagę tak prozaicznych rzeczy jak odległości Stanów Zjednoczonych od Polski, a latanie samolotem na koszt podatnika nie jest dla Trumpa taką frajdą jak dla większości naszych polityków. Trump nudził się, kilka dni temu na G7 we Francji i kolejna podróż przez Atlantyk nie stanowiła dla niego atrakcji. No, gdyby Dania rozważała sprzedaż Grenlandii to można byłoby upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, ale zdecydowana odpowiedz Duńczyków zniechęciła Trumpa, który na twitterze zakomunikował: "Po wypowiedziach premier Mette Fredriksen, w których mówiła, że nie ma ochoty rozmawiać o sprzedaży Grenlandii, zdecydowałem się odłożyć nasze spotkanie na inny czas".
Dla Trumpa pozostała tylko Polska ze swoimi uroczystościami i postanowił szukać powodu aby wykręcić się od mało atrakcyjnej imprezy. W czwartek wieczorem pojawiła się informacja, że Trump zmienił plany wizyty w Polsce i przyleci nie w sobotę a w niedzielę rano. W piątek rano było już wiadomo, że wizyta jest odłożona na kilka miesięcy.Huragan Dorian przyczyną blamażu
Opozycja wyraża nieskrywaną radość, że PiS-owi kolejny raz coś nie wyjdzie. Radek Sikorski w swoim stylu napisał na twitterze: „Tak się kończy robienie laski”.
Z takiego obrotu sprawy zadowoleni są ambasadorowie, którzy w liście skierowanym do Donalda Trumpa napisali: "Rola «konia trojańskiego», kraju dryfującego na obrzeża wspólnoty wolności i demokracji, dokąd spycha Polskę obecny rząd, jest dla nas i dla naszych sojuszników, w tym także USA, destrukcyjna".
Gdyby uprzedzenia, zaściankowość i polityczny obskurantyzm nie dominowały w polskiej polityce, to Plac Piłsudskiego mógłby stać się świadkiem deklaracji brzemiennych w skutki dla całego świata, bo w takich okolicznościach każdy światowy przywódca przyjechałby „z czymś” a wystarczyło tylko nie wymyślać „nowych formatów” i odwracać kota ogonem.A tak, nieobecność Donalda Trumpa pociągnie za sobą zmiany w składzie delegacji innych państw i z „nowego formatu” organizowania uroczystości o światowym potencjale pozostanie nowy potencjał blamażu. A rocznica wybuchu wojny będzie miała dożynkowy charakter.
Komu uwierzył Trump, kto go przekonał do odwołania wizyty pozostanie tajemnicą a umiejętność prowadzenia polityki polega także i na tym, aby w polityczne mechanizmy wprzęgać zjawiska pogodowe, choćby huragan Dorian.
W tym miejscu wypadałoby organizatorom zadedykować słowa Józefa Piłsudskiego, które skierował do swojego zastępcy ds. wojskowych, pułkownika Edwarda Rydza-Śmigłego: „Wam kury szcz*ć prowadzić, a nie politykę robić”.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)