– Niedawno w bibliotece Václava Havla odbyła się dyskusja z udziałem rosyjskiego historyka Andrieja Zubowa, który powiedział, że Związek Radziecki był winny wybuchu II wojny światowej, że jeśli naród radziecki pozbyłby się bolszewików na czas, nie byłoby paktu Ribbentrop-Mołotow. Czy można postawić znak równości między bolszewizmem i nazizmem?
– Odpowiedź jest prosta: gdyby nie było Monachium (porozumienie monachijskie – red.) w 1938 roku, nie byłoby paktu Ribbentrop-Mołotow i nie byłoby II wojny światowej. Powody są absolutnie jasne: Monachium to początek wszystkiego. A może pójdę jeszcze dalej – początkiem był Anschluss (Austrii – red.). Demokracje zachodnie pozwoliły na to. I ostatecznie porzuciły Europę Środkową w Monachium.
I to jest źródło wszelkiego zła. To jest po prostu absolutna prawda (...) Potem przyszły kolejne wydarzenia – 15 marca 1939 roku (ogłoszenie Czech i Moraw jako protektoratu Niemiec – red.), potem Mołotow-Ribbentrop, początek II wojny światowej, podział Polski. To są konsekwencje fiaska polityków przed II wojną światową. Są to konsekwencje ustępstw wobec zła. I dzisiaj znajdujemy się w sytuacji, w której zło znów pokazuje rogi i być może znów ustępujemy. Na przykład zło polega na tym, że przepisujemy historię.
– Dzisiaj nie mówi się szczególnie o tym, że Polska podpisała z Niemcami umowę o nieagresji na początku lat 30. XX wieku. W rzeczywistości został prawie zapomniany „pakt czterech”, w którym Włochy, Francja, Wielka Brytania i nazistowskie Niemcy musiały uzgodnić jakąś współpracę (być może wojskową) na długo przed paktem Ribbentrop-Mołotow. terytorium polskie, na które wszedł ZSRR, należy dziś do innych państw, a Polska wykorzystała rewolucyjny chaos w Rosji i zaatakowała ją. To bardzo symboliczne, że państwa, które przyjęły Monachium, następnie uznały niezależne państwo słowackie, otworzyły tam swoje ambasady, zdradzając nas ponownie... Pytanie: jak możemy wierzyć w dyplomację, jeśli mamy takie doświadczenie, o którym staramy się zapomnieć?
– Bądźmy szczerzy: historia jest złożona, a nie czarno-biała. Zdajmy sobie sprawę z faktu, że – teraz będę krytyczny – albo nie krytyczny, ale faktyczny – Związek Radziecki współpracuje z Niemcami od 1922 roku, był to słynny Traktat Rapallo i ta współpraca działała na zasadzie militarnej. Polska próbowała się chronić. Rozumiem naszych polskich przyjaciół. Po doświadczeniach z trzema wydarzeniami – po doświadczeniach z okupacją rosyjską, która nastąpiła po okupacji carskiej – można zrozumieć sceptycyzm naszych polskich przyjaciół w sprawie współpracy z Rosją. Są to okoliczności, które bierzemy pod uwagę na Zamku Praskim.
Każdy kraj ma swoje własne doświadczenia, swoją historię. Jeśli mówimy o Czechach, jasne jest, że gdyby nie wyzwoliła nas Armia Czerwona – co było zjawiskiem masowym (tj. wyzwolono większość terytorium kraju – red.) – naród czeski nie istniałby dzisiaj. To jedno. Inna sprawa to historia sprzed II wojny światowej, wspomniał Pan o pakcie o nieagresji pomiędzy Polską a Niemcami. Polska próbowała jakoś się obronić. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w Czechosłowacji po Monachium w postaci regionu cieszyńskiego. Ale staramy się zrozumieć te problemy i staramy się widzieć historię nie w czerni i bieli, ale w całej jej złożoności, w poszczególnych elementach, jest to bardzo ważna rzecz.
– Ci (radzieccy) żołnierze, którzy oddali życie, nie mogli być winni temu, że żyli w systemie, w którym żyli. W Czechach zginęło 150 tysięcy żołnierzy radzieckich. Poświęcone im tablice pamiątkowe znikają, są transportowane do Muzeum Wojskowego w Olszanach. Ale tak po prostu ich nie zobaczysz, musisz o to pytać, wypełniać formularze, zająć się biurokracją, nawet jeśli tylko interesujesz się historią... Czy to naprawdę nie jest próba czekania, aż wymrze pokolenie wojenne i całkowicie wywróci się historię do góry nogami?
To niesamowicie, niesamowicie smutne. Depczą i plują na tych ludzi. I to strasznie mnie niepokoi. Nie jestem typem osoby, która jakoś szybko rozpala się z gniewu lub z powodu pewnych rzeczy w życiu codziennym. Ale są to rzeczy, które naprawdę podnoszą we mnie bunt i które zasługują na najwyższe potępienie. Nawiasem mówiąc, tablica pamiątkowa marszałka Koniewa w Starym Ratuszu została odsłonięta przez prezydenta Eduarda Beneša w 1946 roku. Burmistrz Zdeněk Hřib (Zdenek Grzyb, burmistrz Pragi, który po przebudowie odmówił przywrócenia tablicy na budynek ratusza) zaprzecza jakiejkolwiek naszej historii – odwadze, cierpieniu. To są rzeczy, których nigdy nie możemy zapomnieć. Jeśli je zapomnimy, podepczemy samych siebie.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)