Elżbieta Witek przychyliła się do wniosku Ryszarda Terleckiego, aby ostatnie obrady Sejmu, które miały się zakończyć w ten piątek, przerwać już od środy i przenieść „zaległe” posiedzenia na 15 oraz 16 października. Powód? Kampania wyborcza jest krótka, więc posłowie powinni się nią zająć zamiast… siedzieć w Sejmie. Wydaje się to nieco naciągane. Przecież dwa dni aktywnej kampanii więcej nie wpłynie na wynik wyborów.
To precedens w historii polskiego parlamentaryzmu. To również niebezpieczne i niedemokratyczne – twierdzą posłowie opozycji. Według nich przerwane obrady to część planu Jarosława Kaczyńskiego. Padają tezy, że skoro po wyborach zbierze się „stary” Sejm, to znaczy, że prezes PiS tak naprawdę obawia się przegranej – i zawczasu ubezpiecza się, aby nie oddać władzy.
Internet wieczorem 11 września wręcz huczał od teorii spiskowych. Jedni uważali, że chodziło o to, aby chronić Zbigniewa Ziobrę, inni spekulowali nawet, że na „wznowionym” posiedzeniu PiS unieważni wybory i w ten sposób będzie rządzić wbrew decyzji Polaków.„PiS chce zabrać Polakom wolne wybory”
Takiego określenia użył poseł KO Cezary Tomczyk: – To jest sytuacja bardzo niebezpieczna, wyjątkowa, która rodzi wiele pytań. A na samym końcu jest jakiś plan, który został wymyślony w głowie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, plan, który zakłada ewentualność przegranej. Plan, który gdzieś na samym końcu może się skończyć bardzo źle, który może zawierać w sobie również antydemokratyczne działania, bo ci ludzie są zdolni do wszystkiego – powiedział mediom.
– Zawsze było tak, że posiedzenia Sejmu nakładały się z kampanią wyborczą, a teraz mamy w zasadzie początek kampanii, wiec nie bardzo rozumiem problem – przytaknął mu Marek Borowski, dodając, że to rzeczywiście podejrzane.
Również Joanna Kluzik-Rostkowska przyznała, że „czegoś takiego jeszcze nie widziała” w swojej poselskiej karierze:
– Albo chcą coś ukryć, albo szykują jakąś pułapkę, bo nie są pewni wyniku wyborów. Być może chcą załatwić jakieś sprawy po wyborach, żeby nie przyznawać się teraz do nich przed opinią publiczną, albo sami muszą podjąć jakieś decyzje, które mogłyby się nie spodobać wyborcom PiS. A przykład jutro mieliśmy z Tomaszem Siemoniakiem zadawać pytanie w sprawach bieżących o system Pegasus, i już tego pytania nie zadamy… – powiedziała.
Sejmowy cyrk to dla Polaków żadna nowość
Faktycznie zwoływanie obrad „starego” Sejmu po wyborach, gdy wybrani będą już nowi parlamentarzyści, to bardzo dziwny manewr. Ale polski parlament widział już dużo różnych rzeczy. Widział nocne wieszanie ukradkiem krzyża na sali plenarnej, widział niejednokrotne blokowanie mównicy, paraliż prac Sejmu na ponad 20 godzin za sprawą posła Gabriela Janowskiego, a także „otoczenie” przemawiającego ministra skarbu przez kordon napastliwych posłów Samoobrony w 2002 roku. Były kanapki Krystyny Pawłowicz, pies Ludwika Dorna, „coś tam coś tam” Elżbiety Kruk. W końcu jak mawiał Andrzej Lepper – „Wersalu tu nie będzie”...
6 aktywistów #Greenpeace weszło na żurawie na nabrzeżu w Porcie Północnym w Gdańsku.https://t.co/oZgX4ac3gQ pic.twitter.com/IYFF2Iz586
— Sputnik Polska (@sputnik_polska) September 11, 2019
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)