Państwo Sobierajowie rozwiedli się pięć lat temu. Nie należeli do biednych mieszkańców Sochaczewa. Na ulicy Spółdzielczej posiadają parterowy dom jednorodzinny, a w centrum miast dwupiętrową kamienicę. Na parterze mieści się sklep z odzieżą, który razem prowadzili.
Pan Andrzej po ślubie po namowach żony zrezygnował z pracy w pobliskim zakładzie już w latach osiemdziesiątych. Żona mówiła, że prowadząc razem sklep zarobią więcej. Zajął się wychowaniem syna i dostawami do sklepu. Jeździł po całej Polsce. Teraz po rozwodzie wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle. Przy rozwodzie zawarli przed sądem umowę. Była zona zgarnia czynsz z wynajmu dwóch pięter w ich kamienicy, a pan Andrzej może za to mieszkać w jednym pokoju domu na ulicy Spółdzielczej.
Jakiś czas temu pani Lucyna straciła najemców. Uznała więc, że umowa z byłym mężem ją nie obowiązuje. Pozakładała kłódki na lodówce, pospawała bramę wjazdową i utrudniała mu coraz bardziej dotarcie do swojego mieszkania.Dochodziło do przemocy domowej. Przemoc ta była przedmiotem sprawy, jaka toczyła się przed sądem. Pani Lucyna została uznana winną tej przemocy i postanowieniem sądu zmuszona do opuszczenia wspólnie zamieszkiwanego domu.
Komornikowi o ile dosyć łatwo przychodzi eksmitowanie biednych ludzi, z panią Lucyna do tej pory jakoś sobie poradzić nie może. W domu zmieniono wszystkie zamki. Od tego momentu po dziś, pan Andrzej mieszka pod domem w swojej dwunastoletniej Skodzie. Pomagają mu sąsiedzi. Rano może wypić herbatę, zjeść śniadanie, obmyć się u 91 letniej sąsiadki z naprzeciwka.
Próbował dostać się do kamienicy, której jest współwłaścicielem. Razem ze ślusarzem sforsował dwa zamki. Przy trzecim zjawiła się żona z policją. Musiał odpuścić. Bo chociaż pan Andrzej jest współwłaścicielem to prawo chroni posiadacza, a nim aktualnie jest jego była małżonka. I tak będzie zapewne do czasu jak skończy się sprawa o podział majątku między nimi, która toczy się już kilka lat.Noce spędzone w samochodzie odbiły się już na jego zdrowiu. Lekarz powiedział mu – bo śpi się proszę pana na leżąco a nie na siedząco.
Komornik z jakiś powodów ociąga się z wykonaniem decyzji sądu o eksmisji pani Lucyny. Burmistrz, Piotr Osiecki, twierdzi, że nie może nic zrobić i odsyła go do noclegowni dla bezdomnych w odległym o 40 km Ożarowie Mazowieckim. Tam można przyjść o godzinie 19 i opuścić noclegownię o godzinie 7 rano.
Zdesperowany pan Andrzej poprosił o pomoc Piotra Ikonowicza z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Ten przyjechał, spotkał się z panią Lucyną, interweniował u komornika i w miejskim ratuszu.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)